dziesięć

3.2K 154 5
                                    

- ...niedożywiona, ma zaburzenia elektrolitów i arytmię. Zatrzymany ją przez tydzień na obserwacji, a później musi mieć spokojne miejsce do wypoczynku i nabrania sił... - mówił ktoś nosowym tonem.

- Na pewno nie w moim domu, nie będę się nią zajmowała! - Tak, to bez wątpienia głos Amber. Co ona tu robi?

Rose powoli wyłaniała się z ciemności.

Ostatnim co pamiętała, tuż po tym jak Justin bez słowa wyszedł z jej pokoju było zwykłe ryczenie w poduszkę. Nawet się nie ubrała, tylko łyknęła te proszki przeciwbólowe na kostkę i popiła jej schowaną na czarną godzinę wódką, bo nie chciało jej się wychodzić... A jeszcze wcześniej wzięła tussi, bo trzeci dzień nie jadła.

Och.

Tak, to mogło być to. Jakoś wcześniej nie pomyślała, że może wylądować w szpitalu.

Właściwie to nie myślała o niczym, ale...

Do sali wszedł starszy mężczyzna w kitlu i zmierzył ją nieprzyjaznym wzrokiem.

- Nasza mała ćpunka wstała, gratuluję.

- Proszę sobie nie pozwalać, wszystko było legalne* - warknęła zła.

- Takie legalne, że z trudem cię odratowaliśmy. Powinnaś podziękować chłopakowi swojej kuzynki, gdyby cię nie znalazł teraz leżałabyś w kostnicy.

Zmroziło ją, chociaż nie dała po sobie niczego poznać. Bo mimo wszystko nie chciała się zabić.

- Ja... słyszałam głos Amber - powiedziała niepewnie.

- Czeka na korytarzu. Zawołać ją?

Skinęła głową. Jednak zamiast Amber w drzwiach pojawił się Justin.

Bardzo, bardzo wkurwiony.

- I co ty, kurwa, zrobiłaś?

- Dziękuję za uratowanie - mruknęła, nie patrząc mu w oczy.

- W dupie mam twoje przeprosiny. Dlaczego, kurwa, chciałaś się zabić?!

- Nie chciałam - oznajmiła i zamilkła. Takie rozmowy zawsze były cholernie trudne i nie znosiła w nich uczestniczyć.

- To co to, kurwa, było?

- Nic. Nie twoja sprawa.

- Tak chcesz się bawić, suko? Udowodnię ci jak bardzo się mylisz. - Szybkim krokiem podszedł do drzwi i bezceremonialnie zamknął je na klucz. Potem pochylił się nad drżącą dziewczyną i mocno ją pocałował. Zdarł z niej koc, pod spodem miała tylko szpitalną piżamę, ale półprzezroczysty materiał przed niczym nie chronił. - Nie chciałem cię pierwszy raz pieprzyć w szpitalu, ale ty wyraźnie musisz poczuć do kogo należysz. Może jak cię porządnie zerżnę to nabierzesz rozumu.

- Justin - jęknęła przestraszona, ale on się tym nie przejął. Zdecydowanym ruchem rozszerzył jej uda i po raz pierwszy spojrzał na jej kobiecość.

A Rose, chociaż trudno wyobrazić sobie bardziej niesprzyjające okoliczności, natychmiast zwilgotniała. Na tą chwilę jej ciało czekało od prawie miesiąca, od czasu gdy Justin ją pocałował.

Cichym okrzykiem rozkoszy powitała jego gorące usta, nigdy nie sądziła, że to może być takie przyjemne.

Ale gra wstępna się skończyła.

- Jesteś moja, Rose, tylko moja. Nigdy o tym nie zapomnij - wyszeptał jej do ucha Justin, powoli się w nią zagłębiając. Dziewczyna tylko zagryzła wargi, żeby nie jęknąć. Nie wiedziała co jest lepsze, jego słowa, czy ta czuła penetracja. Nagle poczuła jak Justin się w niej rozlewa, bez żadnego dźwięku.

Ale w końcu byli w szpitalu.

W milczeniu się ubrali i Rose wypisała się na własne żądanie.

Ale gdy Justin nie zaparkował pod domem Amber, tylko swoim spojrzała na niego pytająco.

- Już mówiłem, że jesteś moja, Rose.

- Potrzebujesz sprzątaczki czy co? - prychnęła. Na razie nie chciała się zdradzić ze swoimi uczuciami, dopóki nie była pewna czy je odwzajemni.

- Ja... nie chcę, żebyś umarła. Potrzebuję cię... do pieprzenia - zająknął się, usilnie na nią nie patrzył.

- Co z Amber?

- Och, ona. Właściwie to na razie jesteś bezdomna i nie masz wyboru, musisz ze mną zamieszkać. Amber cię wyrzuciła.

- Rozumiem.

I naprawdę rozumiała. 

Wciąż będą się ranić, kłócić i nie mówić sobie wielu rzeczy.

Justin będzie ją obrażał, brał siłą i zapewne często nie szanował. A także karmił siłą, wyrzuci wszystkie jej tabletki i nie pozwoli jej się przypadkiem zabić.

I naprawdę jej się to podobało, normalny związek w ich wykonaniu raczej by się nie sprawdził.

Ale już taka dziwna relacja, oparta na pożądaniu i wzajemnym uzależnieniu miała szansę racji bytu.

To była ich miłość, mocno popaprana. I nikomu nic do tego.

♦KONIEC♦

*Sugerowałam się polskim prawem, gdzie można brać dowolną ilość leków

Proszę, przeczytajcie kolejną notkę na koniec 😊

Good Girl ♠Justin Bieber♠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz