Rozdział 2

57 5 1
                                    

W pokoju było ciemno. Jenn obudziła się w niewielkim pomieszczeniu, gdzie chłodny wiaterek wiał jej po pleckach.

Jennifer otworzyła oczy i zadrżała. Nie była w stanie zidentyfikować swojego położenia, miejsce wydawało się jej obce. Rozejrzała się dookoła, jednak była sama.

- Gdzie ja jestem? - krzyknęła w przestrzeń.

 Postanowiła się przejść po pokoju w poszukiwaniu wszelkich form życia. Zaglądała za firanki, a nawet pod dywan -była sama. Nie wpadła na to, żeby sprawdzić za drzwiami, które były otwarte. Gdyby miała ze sobą torebkę - którą ukradł ten dziwny frajer z butiku - poprawiłaby swój makijaż, który zapewne był w okropnym stanie, po czym zadzwoniłaby po pomoc.

Wyjrzała za drzwi i krzyknęła, bo zmaterializował sie przed nią ten sam gość. Bo "zmaterializowaniem" określała zwykle te okoliczności, gdy na przykład jej brat Jason wbijał z buto do pokoju i włączał na cały akumulator jakieś durne czarne rapsy.Chociaż kto wie, co to był za gatunek muzyczny - przecież ona lubiła tylko pop. Czasem słuchała też rocka, sama kiedyś chciała być gwiazdą i wyjechać w trasę koncertową. 

- O mój farbowany Jezu! - wrzasnęła.

Cała ściana była pomalowana w odcieniach wyschniętej krwi - bardzo ciemnej o intensywnym kolorze. Co za bezguście, pomyślała. Lepiej było wybrać krew tętniczą - była jaśniejsza i miała ładniejszy odcień. Tak przynajmniej stwierdziłaby jej matka, bo Jenn i tak sądziła, że krew jest obleśna.

- Hej - powiedział chłopak z galerii, który stanął za nią.- Aaa! - pisnęła, wyskakując na bok - Co ty tu do cholery robisz?! Spadaj, ty brudasie jeden!

- Zemdlałaś! Co miałem zrobić? Wrzucić cię do przydrożnego rowu?!

- Bardzo śmieszne. - odparła z nutą ironii - Chociaż jak patrzę na ten grunwald na twojej facjacie, to zastanawiam się, czy lepiej nie poddać się eutanazji.  

Jak na chłopaka w jej wieku nie miał tyle pryszczy co jej były chłopak Blake.Serio, bo Blake był strasznie pryszczaty i w dodatku włosy mu się przetłuszczały, ale była z nim dlatego, że kupował jej fajne ciuchy.Dlatego też teraz musiała chodzić w niemarkowych ubrankach z przed sezonu, bo kieszonkowe od rodziców nie wystarczały.

Chłopak wyciągnął przed siebie coś co okazało się być jej torebką.

- Na przyszłość wystarczyło zapytać... - odparł ostrożnie, by przypadkiem jej nie zirytować - Mam na imię Xavier.

- Phi - prychnęła i zabrała mu swoją torebkę.  

- Może chciałabyś żebym ci coś zrobił, w ramach rekompensaty? - zaproponował, łapiąc się za głowę.

- Zboczeniec! - krzyknęła Jennifer piskliwym głosem.

- Cicho bądź, bo obudzisz... ich - szepnął.- Co? Jakich ich? - zapytała nagle z przerażeniem. Ten jednak udał, że nie słyszy. Jenn podeszła do niego i szarpnęła go za koszulkę.

- Słuchaj, dziubek. Nie ze mną takie gierki.Obruszył się na przezwisko, jakim go uraczyła i zrobił urażoną minę.

- Wiesz co, jak masz być taki tajemniczy, to spitalam... gdzie jest wyjście?

- Nie ma wyjścia. Zamurowałem - zaśmiał się.Jennifer otwarła szeroko oczy i zaczęła panikować, jakby miała klaustrofobię i była zamkniętym pokoju metr na metr.

- Uspokój się i nie sraj żarem. Żartowałem, jest za końcem tego korytarza.

- Dziękuję, przewróciła oczami i powędrowała w kierunki wyjścia.Kiedy jednak wychodziła, coś nie dawało jej spokoju. Zapomniała kupić Jasonowi prezent urodzinowy. - Cholercia - przeklnęła pod nosem.

- Co "cholercia"? - zdziwił się Xavier - Nie miałaś już iść?  

Opowiedziała mu o urodzinach brata, jego upodobaniach satanistycznych; o nieudanych zakupach, wtedy gdy chłopak jej przeszkodził i przez niego zemdlała. Xavier pokiwał głową ze zrozumieniem i pomyślał, że może ją jakoś poratować w tej sytuacji.

- Musisz, że twój brat czci moce szatana... - mruknął do siebie, nie czekając na odpowiedź.

Podszedł do niewysokiej szafki a z szuflady wyciągnął niewielkie pudełeczko z tajemniczą zawartością. 

Jennifer w końcu mogła wrócić do domu, tylko zastanawiała się, co jest w tym pudełeczku. Nie bała się jednak zawartości, cieszyła się że coś w ogóle ma, i że jej zostało kasy na taksówkę. Zanim wyszła z domu Xaviera, wbiła wzrok w jego ciemne oczy, które wywoływały w niej dziwny lęk. Wsiadła do taksówki i odjechała do domu, zmierzając na urodziny brata.

Z pamiętnika typowej JenniferOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz