Rozdział 6

31 3 1
                                    

Poranek był bardzo pochmurny i deszczowy. Chmury snuły się po niebie, całkowicie zasłaniając słońce. Choć dzień się dopiero zaczynał, Jennifer miała wrażenie jakby nastawał zmrok.

- Świetnie, będę musiała ubrać kurtkę z zeszłego sezonu - burknęła do siebie, kiedy wyjrzała przez okno.

Zdążyła już wyjść z domu i ruszyła w kierunku domu, w których była już kilka dni temu. Czas, by Xavier jej to wszystko wyjaśnił. A mówiąc "to", miała na myśli wszystkie zjawiska paranormalne, które spotkały ją niedawno, w tym nawiedzenie Jasona przez demony, brak markowych ciuchów adekwatnych do dzisiejszej pogody oraz babcia Gienia, która ostatnio stała się strasznie podejrzliwa. Babcia Gienia zawsze była dziwna, ale ostatnimi czasy stawało się to coraz bardziej niepokojące.

W każdym razie Jennifer nareszcie dotarła do świeżo-wymalowanego domu z dobrze zadbanym ogródkiem, na którym pracowała jakaś dojrzała kobieta, której wcześniej nie miała okazji spotkać.

- Dzień dobry? - zapytała zdezorientowana

- Czy ja cię znam, skarbeńku? - zapytała kobieta z lekkim islandzkim akcentem.

- Szukam hmm... Xaviera - powiedziała z niepewnością.

- Xavier gdzieś wyszedł ze swoimi znajomymi - odparła kobieta, mocno akcentując litery "r" i "s" - Ale zaraz powinien tu być! Wejdź do domu!

- Dobrze - odezwała się po chwili jednak z lekkim niepokojem. Chociaż kobieta wyglądała na przyjazną, więc może nie musi się jej bać.

Gdy weszły do domu, Jennifer wściekłym krokiem ruszyła w kierunku salonu, jakby wiedziała, gdzie co dokładnie jest. Przeczuwała to jakby przez skórę - miejsce, gdzie miała się udać

- Może poczęstujesz się oczkami z czerwonym nadzieniem? - zaproponowała gospodyni, wskazując na bombonierkę leżącą na stoliku.

- Nie dziękuję - odparła - odchudzam się.

Ciasteczka wyglądały jednak kusząco.

- Chyba podjęłaś dobrą decyzję... - mruknęła pod nosem, chichocząc - Chodzisz z Xavierem do szkoły?

- Nie, po prostu, spotkaliśmy się ostatnio i jest mi winien wyjaśnienia. - Miała wrażenie, ze nie dałaby rade skłamać tej kobiecie, bo ona i tak by ją przejrzała. - To kiedy będzie?

Ta jednak nie odpowiedziała, i ruszyła w kierunku kuchni, gdzie zaczęła siekać surowe mięso w kostki. Jenn miała niemiłe wrażenie, że niedługo podzieli los tego mięsa.

Nagle ktoś z buta wjechał do domu.

- Wróciłem! - krzyknął znajomy głos.

Do pokoju wbił Xavier, który zdawał się być weselszy niż ostatnio, jednak od razu nastrój mu się pogorszył na widok Jennifer.

- Co ty tu robisz? - zapytał.

- Musimy o czymś pogadać... - kiwnęła głową w kierunku kobiety obok, dając do zrozumienia, by nie gadać o tym w jej towarzystwie.

Xavier westchnął. - Chyba już wiem o co chodzi.

Poszli do niego do pokoju.

- Czym jest ten gargulec?

- Chodzi ci o laleczkę buga-buga? - zapytał ze zdziwieniem.

Jenn zrobiła zdziwioną minę, ale w końcu pokręciła głową. -Nie ważne jak to się nazywa. Co to jest?

- Spiruthel, demon uwięziony w laleczce. – odparł prosto.

- Co?! - oczy Jenn, ładnie podkreślone kredką do oczu, zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki.

Z pamiętnika typowej JenniferOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz