7.

51 5 10
                                    

* Zostało 30 minut do odlotu samolotu. *
Niall Horan
- Ja chce siedzieć od okna no weeź! - powiedziałem podnosząc lekko ton mojego głosu, co podziałało na Harrego.
- Dobra siadaj - wstał i zamieniliśmy się na miejsca.
Samolot był pełen ludzi. Jakby pół świata właśnie jechało na wakacje do Stanów.
- Ale fajnie - założyłem ręce za głowę i patrzyłem przez okno.
- Co fajne? Lotnisko? - zaczął się śmiać.
- Nie, to że lecimy do Nowego Yorku! Całe dwa tygodnie.. Będziemy leżeć na plaży, jeść Amerykańskie żarcie i w dodatku tam jest tak pięknie! - strasznie się ekscytowałem. - A tak w ogóle to gdzie my będziemy nocować? - zapytałem z nadzieją, że ten nieogarnięty dzieciak załatwił chociaż tyle.
- U koleżanki. - odpowiedział z przekonaniem.
- Co? Jakiej koleżanki? - prychnąłem śmiechem. - Masz koleżanki w Nowym Yorku wohoho Harry o czym ja nie wiem?
- Pamiętasz tą trójkę Nowojorczyków którzy przyjechali tutaj na wymianę? Wiesz, tych których spotkaliśmy na plaży. - zaczął opowiadać szczerząc się jak idiota.
- No, coś było - odpowiedziałem mało przekonany, rozglądając się czy przypadkiem nie idzie jakaś stewardessa z wózkiem jedzenia.
- No weź, nie żartuj. Nie pamiętasz jak dziewczyny chodziły codziennie na zakupy, a my mieliśmy całe dnie wolne? Chodziłeś z tym brunetem na piwo. - opowiadał dalej.
- Aaaa oniii! - przypomniałem sobie.
- Tak, oni. Wziąłem od Camilli numer do Victorii i zapytałem czy nie moglibyśmy się u niej przespać pare nocy. - kontynuował podczas gdy samolot zaczął startować.
- Ale skąd wiedziałeś, że ona ma swoje mieszkanie? - zapytałem zdziwiony.
Zanim zdążył odpowiedzieć oderwaliśmy się od ziemi. Nie wierzyłem! Naprawdę lecieliśmy do stanów! Oczywiście zajmie nam to prawie cały dzień, ale dla takich rarytasów mógłbym nawet obejść świat na piechotę!
Wzbijaliśmy się w powietrze, a ja podziwiałem widoki przez okno.
- Patrz Harry! Jezu, ale wysoko! - te widoki były powalające! - Harry? - 
Harry trzymał się siedzenia tak mocno jak tylko potrafił. Wyglądało to idiotycznie. Nie mogłem wytrzymać i zacząłem się śmiać. - Wiesz że to w niczym Ci nie pomoże? - wydusiłem, ocierając łzy z oczu.
- Zamknij się - puścił siedzenie zrezygnowany.
- Dobra to kontynuuj z tą Victorią. - starałem się opanować śmiech.
- Zamiast obżerania się trzeba było słuchać. Opowiadała przecież, że jest modelką. Mieszkanie to mało powiedziane, ona ma willę! - mówił rozradowany.
- I co zgodziła się!? - pytałem z wielką nadzieją. Jeju jak super byłoby mieszkać w willi i to jeszcze w Nowym Yorku!
- Tak zgodziła!! - jego oczy błyszczały - A w dodatku powiedziała, że wyśle kogoś po nas na lotnisko! - prawie podskoczył.
Chciałem coś odpowiedzieć, ale zobaczyłem stewardessę, prowadzącą wózek z przekąskami.
- Tutaj! Tutaj proszę! - powiedziałem głośniej żeby nas nie ominęła.
- Co podać? - zapytała. Wszystko było kuszące. Paluszki solone, z nutellą, orzeszki, rogaliki, chipsy, chrupki, ciastka, cukierki, pączki, rurki śmietankowe...Jezu, mógłbym mieszkać w tym samolocie.
- Ja poproszę sok jabłkowy i.. sam nie wiem, Niall co ty bierzesz? - powiedział Harold.
- Więc tak, chipsy solone, pączka z marmoladą truskawkową, i paczkę skitelsów. - sam się zdziwiłem, że tak szybko dokonałem wyboru.
- 12,50 - stewardessa podała rachunek i uśmiechnęła się.
Zapłaciliśmy, a następnie wzięliśmy się za jedzenie.

Lot strasznie się dłużył. Minęło już z pięć godzin, a my dalej nie byliśmy na miejscu. Okropne nudy. Harry się uspał, a ja dojadałem resztki chipsów.
W końcu sam postanowiłem się położyć, bo nie miałem już wystarczająco kasy na jedzenie, przecież musiałem zachować trochę to NYC, a jeśli nie będę jadł to i tak prędzej czy później się uśpię.

***
Obudziło nas klaskanie ludzi w samolocie. Wylądowaliśmy!  Wszyscy powoli zaczęli odpinać pasy i wychodzić z samolotu.
- Nie wierzę Harry! Jesteśmy! - zacząłem kląskać w dłonie. Chyba trochę za późno ponieważ wszyscy zaczęli się na mnie dziwnie patrzeć, ale co tam.
Wyszliśmy z samolotu i podeszliśmy do taśmy na której powinny pojawić się nasze walizki.  Na szczęście Camilla pomyślała, żeby spakować nam więcej rzeczy niż na dwa tygodnie pobytu w szpitalu. Do tego mieliśmy jeszcze reklamówki z naszych zakupów, które nienajlepiej się skończyły..
- Są nasze walizki chodź szybko Neil, potem zjesz! - Harry wyrwał mnie z zamyślenia. Właśnie patrzyłem na niezła knajpę, w Londynie takich nie znajdziesz! Jezu co za życie! Pierwszy dzień, a już takie luksusy!

Wzięliśmy walizki i pozostało tylko czekać na tego gościa od Victorii, który miał nas odebrać. Serio, życie jak w Madrycie! A nawet lepiej! Jak w Nowym Yorku! I to dosłownie!

____________________________________________________________

No i proszę! Kolejny rozdział! Tym razem nie możecie narzekać na moje tępo! 😂 Zaraz zabieram się do pisania następnego, bo mam jakąś niezwykłą wenę twórczą! 😂
Jak zawsze;
czytaliście => gwiazdka
podobało się => komentarz

All the Love xx  W 💕

If I Could FlyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz