Wysiedliśmy z auta. Było ciemno jak w dupie więc nie mogłam rozszyfrować w jakim miejscu się znajduję. David wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. Szliśmy w stronę parku.
- Wiedziałam, że to kiedyś się stanie. Wiedziałam, że tyle lat przyjaźnisz się ze mną tylko po to, żeby wzbudzić i zakorzenić u mnie stu procentowe zaufanie do Ciebie by potem móc mnie zgwałcić i zabić gdzieś w lesie.
- Zamknij się Grace! Majaczysz czy co? Ale z drugiej strony, to nie jest taki zły pomysł.. - usłyszałam jego cichy chichot.
- Po chuj prowadzisz mnie do lasu?
- O Boże Grace, czy ty możesz na chwilę przestać gadać?!
Ucichłam. Posłusznie szłam za Davidem. Znam go już ponad 10 lat, a cały czas mnie zaskakuje. Ciekawe co wymyślił teraz. Ale tak bez okazji? Bez powodu? Zatrzymaliśmy się.
- Zamknij oczy. - powiedział.
- Boję się ciebie, psycholu.
- No zamknij.
Zamknęłam powieki chociaż miałam w planach jeszcze troszkę podroczyć się z moim best friendem. David poprowadził mnie wgłąb lasku. Cisza wokół nas, tylko sporadycznie słychać było trzask łamanych gałęzi. Stworzyło to piękny, dramatyczny klimat. Czułam jak na mojej skórze pojawia sie gęsia skórka.
- No dobra - usłyszałam - możesz już otworzyć oczy, ale pod warunkiem, że zadeklarujesz, że nie podglądałaś.
- Nawet bym nie śmiała. - zachichotałam.
Otworzyłam oczy i... coś wspaniałego. Koc z koszem jedzenia, rzutnik podłączony do przenośnego akumulatorka, mnóstwo balonów i ogromny miś. Ogromny. Jakby prawie mojego wzrostu. Wow, tego to bym się po Davidzie nie spodziewała. Rzuciłam mu się na szyję krzycząc i dziękując, ale wciąż nie wiedziałam, dlaczego zrobił coś takiego?
- W końcu to Twoje urodziny, a ja jestem Twoim najlepsiejszym friendem, więc poczułem się zobowiązany. - powiedział Dave.
- Jejku, faktycznie! Urodziny. Na śmierć zapomniałam - krzyczałam zrozpaczona.
- Ćśśś. Jeszcze zdąrzysz poznać śmierć, a teraz siadaj. - wskazał ręką koc.
Na rzutniku wyświetlił się film. Zdjęcia, moje i Davida, śmieszne filmiki. Jejku, to już tyle lat. Łzy napłynęły mi do oczu. Rozpłakałam się, nie mogłam powstrzymać tego morza śłonych kropel. David mnie przytulił i rzekł:
- Wszystkiego najlepszego, słońce.
Wtuliłam się w niego bardzo mocno. Trwaliśmy w objęciach dosyć długo. Gdy się opanowałam, pocałowałam go w policzek.
- Myślisz, że to koniec? - spytał Dave wstając z koca.
- Tak, tak myślę.
- Tadam! - rzekł chłopak trzymając ręce za plecami.
- Nie! Przecież wiesz, że nienawidzę kupowanych prezentów.
- Wiem, ale to nie ode mnie. Zobacz.
Podał mi kopertę, na której było napisane BDC. NY. Nie wierzę! W pośpiechu otworzyłam kopertę i zobaczyłam list ze szkoły tańca w Nowym Jorku. Ręcę trzęsły mi się jakbym miała Parkinsona.
- David... DOSTAŁAM SIĘ!
- Grace! Wspaniale! Twoje marzenie właśnie się spełnia!
Wykrzyknął wziął mnie na ręce. Potem odtańczyliśmy nasz taniec radości i zwycięstwa. Znowu popłakałam się ze szczęścia. Boję się, że jak tak dalej pójdzie to się odwodnię.
- Kiedy wyjeżdżasz? - spytał trzęsącym się głosem David.
- Od razu po wakacjach. 5-ego września zaczyna się semestr. Nie mogę w to uwierzyć!
Skakałam z radości i piszczałam jak najgłośniej umiałam. Dave podszedł do mnie od tyłu i objął.
- Zawsze w Ciebie wierzyłem.
I pocałował mnie w czubek głowy.
CZYTASZ
Ideał?
Teen FictionGrace to typowa, normalna nastolatka. Wszystko układało się wspaniale, ale do czasu. Los zrzucił na nią duży bagaż, którego nie potrafiła unieść. Sama nie wydostanie się z sideł szarej rzeczywistości. Pytanie, czy w ogóle się wydostanie...?