Rozdział 5

22 2 5
                                    

Weszliśmy do domu. W progu odwróciłam się do Davida i przesłałam mu całusa. Widziałam tylko jego malutki uśmieszek na twarzy. Był wymuszony. To widać. W korytarzu powitała nas Monica.

- Widać, że byłaś na jakimś fast foodzie. Przytyłaś ostatnio. Zostaw to wszystko i idziemy się ważyć. Rozplanuję Ci nową dietę, bo ta jak widać nic nie daje.

- Monica, daj spokój. Chociaż w taki dzień.

- Oh James, urodziny, nie urodziny. Zwykły dzień, a diety trzeba się trzymać jeśli chce się schudnąć.

- A może ja nie chcę schudnąć? Może czuję się zajebiście w swoim ciele?! Może dla mnie i dla innych jestem IDEAŁEM?! - wykrzyczałam rzucając maskotką w Monicę. Tata wyszedł z domu. Nie dziwię mu się. Monica podeszła do mnie i spytała szyderczo:

- Niby dla kogo jesteś idealna? Dla siebie? Oszukujesz samą siebię. A może dla tego Twojego kochasia, co? No dla kogo?

- Dla... dla mamy... - wydukałam.

- Dla mamy? Przecież jej choroba wyżarła mózg! Myślisz, że ona mówiła to świadomie?! Otóż nie!

Nie wytrzymałam. Rzuciłam się na tą rudą sukę z pięściami. Powaliłam ją na ziemię i uderzałam w nią jak najmocniej umiałam. Trafiłam w nos, wargę i wszędzie indziej. Krzyczała. Nagle wparował tata. Próbował mnie odciągnąć od bezbronnej Monici, która zasłaniała się rękami. W końcu opadłam z sił. Wstałam, otrzepałam się i zaczęłam rozmasowywać dłonie. Widziałam przerażenie w oczach taty i tej jego wiewióry. Pochyliłam się nad leżącym, posiniaczonym błędem mojego ojca i szepnęłam:

- Nie masz prawa tak o niej mówić!

- To się jeszcze okaże..- odgryzła się Monica, a ja w drodze rewanżu, zupełnie przez przypadek zahaczyłam nogą o jej ramię. I to dość mocno, w końcu jej krzyk było słychać chyba w całym miasteczku. Poszłam na górę, żeby zatracić się w muzyce.

*Monica*

Ta mała, wredna dziwka pożałuje tego co zrobiła. Przecież ja chcę jej zdjąc tylko klapki z oczu. To jak ona wygląda to obraz nędzy i rozpaczy normalnie. Ona się czuje w swoim ciele dobrze? Jasne. A ja jestem baletnica. Sama próbuje się oszukać i wciąga w to innych. Pff. Ale ja już mam na to sposób. Nie chcę pomocy po dobroci, to trzeba zabrać się do tego ostrzej. Na szczęście James nie chce się wtrącać w nasze sprawy. I dobrze. Mam większe pole do popisu i żadnych ograniczeń.

*Grace*

Położyłam się na stercie poduszek i z głośników zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka, "Bela". Kocham ją i jej autora. Ale w głowie cały czas miałam słowa tej rudej suki. To co powiedziała o mojej mamie. Łzy napłynęły mi do oczu. Zacisnęłam powieki i wtuliłam twarz w ogromnego pluszaka.

*James*

Znowu się pokłóciły, ale takiej reakcji ze strony mojej małej córeczki się nie spodziewałem. Nie wiem o co poszło. W ogóle nie wiem co się dzieje między nimi. Żadna nie raczy mi wytłumaczyć co się dzieje. Nie potrafię się połapać.

Podszedłem do Monici i pomogłem jej wstać. Otarłem jej krew z policzka.

- Co się stało? O co znowu poszło? Co jej zrobiłaś? - spytałem krzyżując ręce na piersiach.

- Ja?? Kochanie, nic. Jak mogłabym skrzywdzić Grace. Po prostu mała wymiana poglądów i słów zrobiła swoje. Ale nie zaprzeczam, że to Grace zaczęła.

- Co konkretnie powiedziała, że postanowiłaś się odgryźć? Widzisz do czego doprowadziłaś.

- Sam jej zapytaj. - rzuciła i wyszła do kuchni po lód.

Rzuciłem jej mordercze spojrzenie i udałem się do Grace. Stanąłem pod drzwiami i słyszałem jak płacze. To najgorsze co mogłem usłyszeć, płacz swojego dziecka. Ten płacz, który słyszałem pod drzwiami był taki sam jak w dniu gdy zmarła Emma. Pełen bezradności, rozpaczy i bezsilności. Poddała się. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Odwróciła się ode mnie.

Ideał?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz