Weszliśmy do domu. W progu odwróciłam się do Davida i przesłałam mu całusa. Widziałam tylko jego malutki uśmieszek na twarzy. Był wymuszony. To widać. W korytarzu powitała nas Monica.
- Widać, że byłaś na jakimś fast foodzie. Przytyłaś ostatnio. Zostaw to wszystko i idziemy się ważyć. Rozplanuję Ci nową dietę, bo ta jak widać nic nie daje.
- Monica, daj spokój. Chociaż w taki dzień.
- Oh James, urodziny, nie urodziny. Zwykły dzień, a diety trzeba się trzymać jeśli chce się schudnąć.
- A może ja nie chcę schudnąć? Może czuję się zajebiście w swoim ciele?! Może dla mnie i dla innych jestem IDEAŁEM?! - wykrzyczałam rzucając maskotką w Monicę. Tata wyszedł z domu. Nie dziwię mu się. Monica podeszła do mnie i spytała szyderczo:
- Niby dla kogo jesteś idealna? Dla siebie? Oszukujesz samą siebię. A może dla tego Twojego kochasia, co? No dla kogo?
- Dla... dla mamy... - wydukałam.
- Dla mamy? Przecież jej choroba wyżarła mózg! Myślisz, że ona mówiła to świadomie?! Otóż nie!
Nie wytrzymałam. Rzuciłam się na tą rudą sukę z pięściami. Powaliłam ją na ziemię i uderzałam w nią jak najmocniej umiałam. Trafiłam w nos, wargę i wszędzie indziej. Krzyczała. Nagle wparował tata. Próbował mnie odciągnąć od bezbronnej Monici, która zasłaniała się rękami. W końcu opadłam z sił. Wstałam, otrzepałam się i zaczęłam rozmasowywać dłonie. Widziałam przerażenie w oczach taty i tej jego wiewióry. Pochyliłam się nad leżącym, posiniaczonym błędem mojego ojca i szepnęłam:
- Nie masz prawa tak o niej mówić!
- To się jeszcze okaże..- odgryzła się Monica, a ja w drodze rewanżu, zupełnie przez przypadek zahaczyłam nogą o jej ramię. I to dość mocno, w końcu jej krzyk było słychać chyba w całym miasteczku. Poszłam na górę, żeby zatracić się w muzyce.
*Monica*
Ta mała, wredna dziwka pożałuje tego co zrobiła. Przecież ja chcę jej zdjąc tylko klapki z oczu. To jak ona wygląda to obraz nędzy i rozpaczy normalnie. Ona się czuje w swoim ciele dobrze? Jasne. A ja jestem baletnica. Sama próbuje się oszukać i wciąga w to innych. Pff. Ale ja już mam na to sposób. Nie chcę pomocy po dobroci, to trzeba zabrać się do tego ostrzej. Na szczęście James nie chce się wtrącać w nasze sprawy. I dobrze. Mam większe pole do popisu i żadnych ograniczeń.
*Grace*
Położyłam się na stercie poduszek i z głośników zaczęła lecieć moja ulubiona piosenka, "Bela". Kocham ją i jej autora. Ale w głowie cały czas miałam słowa tej rudej suki. To co powiedziała o mojej mamie. Łzy napłynęły mi do oczu. Zacisnęłam powieki i wtuliłam twarz w ogromnego pluszaka.
*James*
Znowu się pokłóciły, ale takiej reakcji ze strony mojej małej córeczki się nie spodziewałem. Nie wiem o co poszło. W ogóle nie wiem co się dzieje między nimi. Żadna nie raczy mi wytłumaczyć co się dzieje. Nie potrafię się połapać.
Podszedłem do Monici i pomogłem jej wstać. Otarłem jej krew z policzka.
- Co się stało? O co znowu poszło? Co jej zrobiłaś? - spytałem krzyżując ręce na piersiach.
- Ja?? Kochanie, nic. Jak mogłabym skrzywdzić Grace. Po prostu mała wymiana poglądów i słów zrobiła swoje. Ale nie zaprzeczam, że to Grace zaczęła.
- Co konkretnie powiedziała, że postanowiłaś się odgryźć? Widzisz do czego doprowadziłaś.
- Sam jej zapytaj. - rzuciła i wyszła do kuchni po lód.
Rzuciłem jej mordercze spojrzenie i udałem się do Grace. Stanąłem pod drzwiami i słyszałem jak płacze. To najgorsze co mogłem usłyszeć, płacz swojego dziecka. Ten płacz, który słyszałem pod drzwiami był taki sam jak w dniu gdy zmarła Emma. Pełen bezradności, rozpaczy i bezsilności. Poddała się. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Odwróciła się ode mnie.
CZYTASZ
Ideał?
Teen FictionGrace to typowa, normalna nastolatka. Wszystko układało się wspaniale, ale do czasu. Los zrzucił na nią duży bagaż, którego nie potrafiła unieść. Sama nie wydostanie się z sideł szarej rzeczywistości. Pytanie, czy w ogóle się wydostanie...?