Røzdział 1

330 24 1
                                    

Za dwa dni koniec wakacji i (niestety) powrót do szkoły... Jedyna dobra rzecz ktora wiąże się z zakończeniem wakacji to zakupy szkolne na które zawsze uwielbiałam jeździć.
- Maja wstawaj juz! - usłyszałam od mojej mamy z dołu.
Nie zdążyłam się ubrać kiedy do mojego pokoju weszła moja siostra informując mnie żebym się szykowała do wyjścia bo mama będzie ze mną jechać.
Podczas drogi śpiewałam z mamą kilka piosenek. Gdy byłyśmy już w sklepie mama zostawiła mnie samą na dziale szkolnym abym wybrała sobie rożne zeszyty itp.
Nienawidzę zostawać sama w takich miejscach.
Niestety mój wzrost postanowił mi podokuczać, gdy chciałam dosięgnąć jednego zeszytu. Ktoś wyciągnął rękę, i podał mi zeszyt.
- proszę - usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos.
- oou... Cześć i dziękuję - uśmiechnęłam się. Był to mój... "kolega" z klasy? Tyler Joseph.
- zakupy do szkoły? - spytał drapiąc się w tył głowy. Widać było ze próbował przedłużyć rozmowę.
- taa... - włożyłam zeszyty do wózka - fajny tatuaż. Nowy? [1] - spytałam wskazując palcem ja jego rękę.
- tak, zawsze ty chciałaś... - nie dałam mu dokończyć.
- chciałam taki mieć, i będę miała na moje osiemnaste urodziny. - powiedziałam triumfalnie podkreślając ostatnie dwa słowa.
Zadzwonił telefon Tylera.
- to ja będę już szedł... Pa.
Nic nie odpowiedziałam i patrzyłam jak odchodzi. Powtarzałam w głowie nasze spotkanie, ale przerwała mi mama która zabrała mnie do mojego psychologa. Bardzo go lubiłam. Nazywał się Seeley i był przystojny... Ale nic do niego nie czułam. Wiem że ja mu się podobam. Zapukałam do drzwi jego mieszkania bo właśnie tam odbywały się nasze spotkania. Otworzył mi drzwi i muszę przyznać że lekko się chyba zdziwił.
- Maya przecież nie mamy dzisiaj spotkania? - spytał zdezorientowany.
- tak wiem ale i tak nie mam co robić więc stwierdziłam, że przyjadę do Ciebie. - uśmiechnęłam się a on wpuścił mnie do środka. Rozmawialiśmy przez kilka godzin.
- ooo! Zagramy w pytania! - zaproponowałam. Sel się zgodził. W sumie nie miał innego wyjścia.
- ty zaczynasz - stwierdził.
- Ok - przygryzłam wargę - kto Ci się podoba? - chciałam od niego wymusić powiedzenie mi tego w twarz.
- Umm... Nikt... chyba. - zrobił się lekko czerwony - No dobra jest jedna dziewczyna...
- i ja nawet wiem ktooo... - specjalnie przedłużyłam ostatnie słowo. Spojrzał się na mnie jakby próbował wybrnąć - No przecież wiem że to ja - uśmiechnęłam się do niego.
- Boże... Bardzo się zbłaźniłem?
- przestań... - przysunęłam się do niego aby go przytulić - jest ok - zaśmiałam się.
- napewno?
- napewno.
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
[1] - chodzi o dwa pasy na ręce.

One Way | S.C - T.JOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz