#4

107 10 4
                                    

Siedziałam w swoim pokoju płacząc. Co on tu robi?! Czemu stał przed moimi drzwiami?! Chciał, żebym znowu chodziła zdołowana? Udało mu się, ok? A teraz niech się więcej nie pokazuje! Ale dobra muszę sie ogarnąć i iść spać bo jutro trzeba wstać wcześniej i wyszykować się na mecz.

Następnego dnia
Wstalam o 6:50, a o 9:15 zaczyna się mecz. Dzięki temu, że jest to finał lekcje są odwołane, i cała szkoła idzie oglądać turniej. Wzięłam prysznic, ubrałam się w barwy szkoły i zjadłam śniadanie. Następnie spakowałam potrzebne mi rzeczy i o 8:30 wyszłam z domu.
W szkole byłam o 8:55. Poszłam zająć sobie miejsce na trybunach. Ku mojemu zdziwieniu było już sporo ludzi. Musiałam tak usiąść, aby mieć dobry widok na Johna.
Mecz zaczął się punktualnie i po pierwszych trzydziestu minutach nasze liceum prowadziło 2:0. Ale ja zawsze muszę mieć pecha bo właśnie wtedy na trybuny wszedł nie kto inny jak Josh Hutcherson. Co. On. Tutaj. Kurde. Robi?! Zarzuciłam kaptur bluzy, i wbiegłam do szkoły. Szukałam jakiegoś cichego kąta, ale po chwili doszłam do wniosku, że i tak nikogo tu nie ma. Usiadłam pod ścianą i rozpłakałam się. Dlaczego on tu jest?! Może przyjechał kibicować przeciwnej drużynie? W sumie to nie wiem co się z nim działo przez te 8 lat. I nadal mało mnie to obchodzi. Ale nie, przecież widziałam jak miał na sobie ubrane barwy naszego liceum.
-Ej co się stało kujonko?-ktoś wyrwał mnie z rozmyśleń. A tym kimś był Shawn Mendes.
- Nic, idź sobie- próbowałam go spławić bo naprawdę potrzebowałam chwili samotności
- Nie zostawię cię tak samej tutaj, więc albo idziesz ze mną na boisko, albo powiesz mi dlaczego tutaj siedzisz.
- O nie, tam to na pewno nie wrócę.
- Czyli wybierasz opcję drugą. Zamieniam się w słuch. - powiedział siadając obok mnie. W sumie to miłe, ale i dziwne, że się mną przejmuje...
- No, więc - zaczęłam- na trybunach siedzi taki jeden chłopak, przez którego teraz tu siedzę i szczerze nie mam ochoty go oglądać.
- Twój były?
- Były przyjaciel. Wystawił mnie jakieś 8 lat temu i od tamtego czasu nie mieliśmy kontaktu. Do wczoraj, kiedy jakimś trafem znalazł się przed moim domem. Nie chcę o tym gadać bo to dla mnie dość bolesne wspomnienia... - chłopak spojrzał na mnie smutno i otworzył usta żeby coś powiedzieć, ale nie było mu to dane, ponieważ ktoś postanowił nam przerwać.
- Shawn! Chodź na trybuny, zaraz zaczyna się druga połowa. Chwila czy ty właśnie rozmawiasz z kujonką ?! Przecież dzisiaj nie ma lekcji!- To nie było miłe... Podniołam głowę, w celu zobaczenia rozmówcy Shawna, a tam stał nie kto inny jak John.
-Spoko, zaraz przyjdę, stary.- to oni się kumplują ?! Przecież to są totalne przeciwieństwa!
- Musze już lecieć, trzymaj się!
- Pa, Shawn.
Biorąc pod uwagę, że sam kapitan drużyny piłkarskiej przyszedł zawołać Shawna, pierwsza połowa meczu już się skończyła i trwa przerwa. Po naszej rozmowie nie wiem czemu, ale lepiej się czułam i postanowiłam wrócić na trybuny i oglądać drugą połowę, która się właśnie zaczynała.W 80 minucie Wygrywaliśmy już 4:1, a przed ostatnim gwizdkiem sędziego było 5:2. Wygraliśmy przegrać nie mogliśmy! Byłam bardzo dumna ze szkolnej drużyny bo trzeba przyznać, że świetnie grali. Musiałam szybko iść do domu, żeby ten dupek nie wpadł na jakże świetny pomysł zagadania do mnie. Wychodząc ze szkoły zobaczyłam Shawna z jakimiś dziewczynami. Podeszłam do nich, żeby podziękować mu, że poprawił mi humor.
- Hej! Dzięki, że wtedy do mnie podszedłeś. - uśmiechnęłam się miło.
- Yyyyy, czy my się znamy?- te słowa mnie zabolały. Ale w sumie to co ja sobie wyobrażałam? Że ktoś zwróci ba mnie uwagę? Śmieszna jestem. Ze łzami w oczach wróciłam do domu.

5 gwiazdek+1 kom=next :) Bo dzisiaj dłuższy rozdział.
~SisKaropolin

Only Lodo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz