8. Stare uczucia na nowo.

108 10 4
                                    

Gdy tylko Maxwell wyszedł, tłumacząc mi, że nie może mnie wypuścić bez zgody rady, zaczęłam rozmyślania, jak bardzo jest on popierdolony. To, co mówił nie miało najmniejszego sensu, a jednak przeczucie kazało mi uwierzyć w jego słowa.
Odbija mi, na wafle ryżowe przysięgam, że mi odbija.

Jęknęłam zirytowana. Wyjaśnijcie mi, dlaczego, do chuja pana, spotyka to mnie? Zwykła ze mnie niewiasta. Może kiedyś tam diabłu duszę zaprzedałam, ale to tylko po to, żeby przeżyć i to raczej nie był mój wybór. W tych czasach mało o czym możemy decydować sami.

Prawa natury są brutalne - przysłowie 'zabij, albo zostań zabitym' jest bardziej aktualne niż kiedykolwiek.

Siedziałam tyłem do drzwi mojego więzienia i próbowałam ułożyć sobie w głowie to, czego się przed chwilą dowiedziałam. MODSD nigdy nie był święty, o tym wiedziałam, ale żeby do tego stopnia...? Czy byli zdolni poświęcić wiele ludzi, by osiągnąć to, czego pragną?

Najgorsze, że odpowiedź brzmi: tak. Byli do tego zdolni, o czym przekonałam się nie raz.
Wiele dzieciaków straciło życie w ich morderczych treningach. Nie było ich opłakiwania, zawsze wpajano nam, że przetrwają najsilniejsi.

Przypomniał mi się mój jedyny przyjaciel, jakiego miałam w MODSD'ie - pan Winston. Przemiły, starszy mężczyzna, z okularkami jak Harry Potter i fryzurą Einsteina. Był naprawdę złotym człowiekiem o wielkim sercu i to po jego Przemianie zdecydowałam się odejść.
Kiedyś specjalnie dla mnie, namalował nad moją pryczą łacińskie słowa: 'Dolor hic tibi proderit olim'. Znaczy to 'kiedyś ten ból Ci się przyda' i stało się moim mottem życiowym. Po tym, jak zginął, wytatuowałam sobie te słowa pod żebrami na plecach. Ot, taki symbol pamięci.
Bo nie ma nic gorszego, niż zapomnienie.

- Kimkolwiek jesteś, lepiej stąd spieprzaj, albo Ci zęby poza nawias przestawię - warknęłam do osoby, która zapewne myślała, że jej nie słyszę. Nawet nie raczyłam spojrzeć w tamtą stronę, bo naprawdę mnie to nie obchodziło.
- Ajć, czyli faktycznie jesteś tą słynną Wilczycą - odpowiedział mi damski głos. Znałam go, to chyba ta żołnierka, która do mnie mierzyła jakiś czas temu. Merlea? Melanie? Coś na M. - Marcie jestem, miło mi - o właśnie, Marcie.
- Mnie niespecjalnie - burknęłam pod nosem, a dziewczyna stanęła przede mną.
- Milutka jesteś. Zawsze tak szczekasz? - spytała ironicznie, śmiejąc się.
- Tylko, jak widzę suki - sama nie wiem, dlaczego tak ostro zareagowałam. Chyba po prostu było tego wszystkiego za dużo jak na jeden dzień.

Dziewczyna chyba się zbytnio nie przejęła, bo dalej promieniała pozytywną energią. Doskonale jednak wiedziałam, że to powłoka.

Łatwo odróżnić kogoś szczerze szczęśliwego, od takiego, kto tego szczęścia szuka od dawna i zapomina być szczęśliwym teraz.
Wiem, głębokie.

- Dobrze, spokojnie. Przyszłam Cię zaprowadzić do łazienki - dopiero zauważyłam, że w dłoni trzymała ręcznik i jakąś torbę, którą mi podała. Odruchowo się skrzywiłam, chcąc skomentować, ale potem stwierdziłam, że opieranie się nie ma sensu i po prostu przyjęłam te rzeczy. Lepiej chyba zdobyć ich zaufanie, niż z góry skazać się na śmierć swoim niewyparzonym językiem.

Dziewczyna skinęła na mnie. Była wysportowana i doświadczona, ale coś mi mówiło, że to wyjątkowo wrażliwa osoba. Wstałam i poszłam za nią. Wyprowadziła mnie z pomieszczenia na szary korytarz, który ciągnął się daleko w przód. Analizowałam każde pęknięcie w ścianie, każdą drobinkę piasku na ziemi, wszystko, co mogłoby mi pomóc w razie ucieczki. Zapamiętywałam zakręty, a nawet twarze ludzi.
Tak, ludzi.
Było ich tu całkiem sporo. Każdy uśmiechał się do Marcie, jednak widząc mnie, większość patrzyła zszokowana lub szeptała między sobą.
- Jesteś sławna - zaśmiała się żołnierka, na co ja przewróciłam oczami.

☢ We are the Future ☢ *wolno pisane*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz