2. Ciasto.

2.7K 294 65
                                    

Mabel zaciskała mocno oczy i wrzeszczała jak opętana. Dipper patrzył na nią niepewnie.

- Co sobie zrobiłaś? - podszedłem do niej i niechętnie przytuliłem. Bogowie, cóż za poniżenie. Demon przytulający swoje przyszłe ofiary. Dziewczynka przestała krzyczeć i niepewnie uchyliła oczy. Oczywiście,były całe zaczerwienione. Na pewno potarła je, a że uwielbia wszelkie mydlące się rzeczy typu bańki związek musiał dostać się i podrażnić jej spojówki. Cicho wzdychając posadziłem ją sobie na kolanach i sięgnąłem po zimny kompres.

- Macie jakieś krople do oczu?

- Tak, są w najwyższej szafce w kuchni.

Kazałem małej przyciskać okład do oka, co ona z przesadną nawet chęcią zrobiła. Ze zrezygnowaniem powiedziałem Dipperowi,żeby jej przypilnował. Gdy już byłem w kuchni,dostrzegłem tort czekoladowy. Był już pokrojony, więc przypuszczałem, że mogę go wziąć. Ponadto kiedy dzieciaki zajmą się jedzeniem, będę mógł wyjść i uspokoić myśli. Sięgnąłem po dwa talerzyki i nałożyłem im po kawałku,po czym stanąłem na palcach i próbowałem dosięgnąć tej zasranej szafki. Oczywiście, moja ludzka forma była taka okropna, że nie mogłem nawet lewitować. Na dodatek może karłem nie byłem, ale ta szafka była na serio wysoko...kto to wszystko projektował?

Zupełnie niefunkcjonalne. Sięgnąłem po krzesło,stanąłem na nim i już, już miałem krople w dłoniach..

- Panie Cipher, cóż pan wyrabia?!

Matka bliźniąt stała i patrzyła na mnie z pogardliwym uśmieszkiem. Bo zapewne musiałem wyglądać zabawnie. Dorosły facet stojący na krześle i próbujący dosięgnąć jednej małej buteleczki z kroplami.

Odwróciłem się i już miałem coś powiedzieć, kiedy zauważyłem, że trzymała w rękach moją przepustkę do chwili relaksu. To znaczy ciasto.

- Co pani zamierza z tym zrobić?

- Wyrzucić. A cóż by innego?  - wzruszyła ramionami i podeszła z pysznie wyglądającym tortem do kosza. O, nie. Co to, to nie. Może byłem złym i żądnym władzy demonem, ale była jedna rzecz, której nienawidziłem najbardziej na świecie : marnowania. Czasu, zdrowia, jedzenia...Niewiele myśląc,zeskoczyłem ze stołka i wyrwałem jej talerzyki.

- To dla Dippera i Mabel - fuknąłem.

Pani Pines popatrzyła na mnie, zszokowana.

- Panie Cipher, pan się chyba zapomina... To mój dom i moje dzieci będą jadły tylko zdrową żywność.

- Ale ci wszyscy biznesmeni to mogą się opychać, tak? - odwróciłem się i odszedłem bez słowa, zostawiając ją z ustami ułożonymi w wąską kreskę.

Coś mi się wydaje, że będę mieć problemy. Nieważne. Na razie nie mam.

Podałem dzieciom talerzyki. Mabel na całe szczęście już nie miała zaczerwienionych spojówek, widocznie krople nie były potrzebne. Dipper spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Ciasto? Mama nie pozwala nam jeść słodyczy.- Zmarszczył brwi i spojrzał na mnie podejrzliwie. Już wtedy był inteligentny. Jak raz powiedziałem, lubiłem go. Miał dzieciak smykałkę do rozwiązywania spraw. Muszę sobie zapamiętać, żeby ostrzec przyszłego mnie przed nim. O ile oczywiście kiedyś go spotkam..

- Nie gadaj, tylko jedz. - burknąłem, a on posłusznie spełnił polecenie. Po jedzeniu Mabel podeszła do mnie i ku mojemu zaskoczeniu delikatnie cmoknęła mnie czekoladowymi usteczkami w policzek.

- Jesteś najlepszy, wujku Bill.

Zaczerwieniłem się lekko i uśmiechnąłem. Zaraz...co?


Babysitter - Gravity Falls FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz