Jadąc w stronę szpitala, ledwo co widziałam jakikolwiek obraz. Moje oczy były załzawione i cała się trzęsłam, co nie uszło uwadze Luka. Szybko mijaliśmy inne pojazdy, pieszych i światła. Wszystko znikało poza moim zasięgiem. Luke starał się być opanowany, ale widziałam, że też jest przejęty całą sytuacją. Miałam wiele scen przed oczami... Myśli, które krążyły mi po głowie były okropne. Chciałam się ich pozbyć, ale nie było to proste. Trudno było mi w takiej sytuacji myśleć o czymkolwiek innym, kiedy mój tata jest w szpitalu i nawet nie wiem w jakim jest stanie. Nie mogłam powstrzymywać łez, przez cały czas starałam się tłumić je w sobie. Nie chce by mojemu tacie się coś stało, nie chce by mnie zostawił samą. Nie dam sobie rady bez niego...
- Lily... Wszystko będzie dobrze. - przerwał moje myśli Luke i swoją ręką czule przejechał po moim policzku. Niby mały gest, ale dużo dla mnie znaczący. Po 15 minutach byliśmy na parkingu szpitala. Wybiegłam z samochodu jak poparzona, a za mną Luke. Pomieszczenie było w jasnych barwach, na korytarzu było kilkanaście ludzi, a na ich twarzach malowało się zdziwienie, gdy mnie zobaczyli. W sumie... jaka może być reakcja, gdy widzi się zapłakaną i roztrzęsioną dziewczynę... Swój wzrok przeniosłam na przechodzącego lekarza, a ja od razu ruszyłam w jego stronę.
- Dobry wieczór, całkiem niedawno przyjechał tutaj mężczyzna z wypadku. Gdzie mogę go znaleźć? W jakim jest stanie? - wypowiedziałam zapłakanym głosem, a wyraz jego twarzy zmienił się bardzo szybko.
- Tak, mężczyzna w średnim wieku... A pani to? - zapytał się lekarz. Luke cały czas stał obok i słuchał uważnie tak samo, jak ja.
- Córka... - Co się z nim dzieje? - powtórzyłam pytanie. Nie mogłam już znieść tego czekania.
- Stan pańskiego taty nie jest najlepszy, ma liczne urazy zewnętrzne jak i wewnętrze, a także wstrząs mózgu... Teraz jest przeprowadzana operacja, by powstrzymać krwotok, spowodowany pękniętą śledzioną. - moje oczy wylały kolejną falę łez, po prostu nie wierzyłam w to, co mówi do mnie lekarz. Luke objął mnie mocno do swojej klatki. Z mojej piersi wydobył się cichy szloch, a ciało drżało przez płacz.
- Robimy wszystko co w naszej mocy, by uratować pańskiego tatę, trafił bardzo szybko do naszego szpitala, więc operacja powinna być udana... Proszę być dobrej myśli... I czekać na jakąkolwiek informację. - powiedział współczująco i odszedł.
- Ciiiii... - uspokajał mnie cały czas Luke.
- Boję się o niego... To jest okropne uczucie... Chce by ten koszmar się już skończył. - powiedziałam cicho i jąkając się.
- Teraz musisz być silna, bez względu na to co się stanie. Dasz radę... Twój tata też da radę... Okej? - z moich oczy napływały kolejne łzy. - To, że płaczesz na pewno nie pomaga. Musisz być silna... Lily! Słyszysz? Wszystko będzie dobrze. - przytulił mnie jeszcze mocniej, wycierając moje policzki.
- Dziękuję, że tu jesteś. - powiedziałam cicho.
- Nie mógłbym być gdzieś indziej, niż przy tobie. Nie płacz już. - pocałował mnie w czoło, a chwilę potem wziął za rękę i pokierował mnie w stronę foteli, by usiąść. Przytuliłam się do jego ramienia i myślałam o tym wszystkim. Moje oczy były zamknięte i już się uspokoiłam. Obok nas co chwilę przechodziły jakieś pielęgniarki, a ja chciałam, by któraś z nich powiedziała, że z moim tatą jest wszystko dobrze, że mogę zobaczyć go, przytulić...
Nim się zorientowałam zasnęłam. Odcięłam się od rzeczywistości. Nawet nie mogę sobie przypomnieć, czy coś mi się śniło. Cały czas czułam przy sobie Luka i wiedziałam, że jestem przy nim bezpieczna.
Usłyszałam jakiś huk, wystarczajaco głośny, ponieważ w momencie się obudziłam. Moje oczy szeroko się otwarły, widząc szpitalną biel i kobietę, która niedaleko nas podnosiła swoją torbę, czym był spowodowany hałas. W oddali rozchodziły się głosy ludzi. Podniosłam swoją głowę i swój wzrok skierowałam na Luka. On patrzył się przed siebie, lecz chwilę później przeniósł spojrzenie na mnie.- Ile spałam? Wiadomo już coś? - spytałam lekko zdezorientowana, bo kompletnie straciłam rachubę czasu.
- Jakieś niecałe 2 godziny... - tego się nie spodziewałam, że aż tak długo. - A co do taty jeszcze nic. Musimy poczekać...
- Ohh... - wzięłam głęboki wdech i teraz oparłam się o ścianę.
- Może chcesz coś do picia, kawę? Może coś do jedzenia? - zapytał się Luke.
- Możesz wziąć mi kawę i jakiegoś batona... - powiedziałam.
- Okej, tylko nie ruszaj się stąd.
- Nie zamierzam. - poprawiłam się na fotelu i nadal wpatrywałam się w przestrzeń. Czekałam na informacje tyle czasu i nadal nic. Czy to musi tyle trwać?
- Masz. Kawa cappuccino i batonik. - podał mi do ręki rzeczy i lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję. - wyszeptałam i wzięłam łyk kawy. Była naprawdę dobra i ciepła, z czego się ucieszyłam. Luke próbował mnie zagadać, bym zbyt dużo nie myślała, za co mu bardzo dziękuje. Starał się jak mógł, bym kolejny raz nie płakała. Opowiadał o swoim dzieciństwie, a miał je bardzo ciekawe i zabawne przede wszystkim. Udało mu się nawet, bym uśmiechnęła się, choć na chwilę.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jaka była wściekła... Goniła mnie po całym domu, by zrobić mi to samo, albo coś gorszego... Tego nie wiem... - mówił o tym, że gdy byli mali z Vicky, on skleił jej włosy jakimś mocnym klejem i porobiły się kołtuny, a zrozpaczona Vicky musiała je ściąć, bo nie było ratunku, dla jej sięgających do polowy pleców włosów... - Aaa... oczywiście jej uciekłem. - dokończył szybko.
- Ty jesteś okropny! Nawet się nie zbliżaj do moich włosów! - ostrzegłam go. - Ode mnie nie uciekniesz...
- Byłem. Teraz jest aniołkiem. - zrobił słodką minę i się uśmiechnął.
- Z różkami... - dopowiedziałam, a on się zaśmiał.
- Bardzo małymi. - wydukał.
- Z wielką mocą.
- Tego nie powiedziałem. - powiedział przesłodzonym głosem.
- Ale ja tak. - powiedziałam krótko. - Może zapytamy się kogoś, co się dzieje?
- Lily... Mamy czekać. - poprosił mnie. - O widzisz? Mówiłem, że jak coś będzie wiadome od razu przyjdą do ciebie... - chwilę się zastanawiałam nad tym co powiedział, a potem spojrzałam tam gdzie Luke. Zauważyłam dwóch lekarzy kierujących się w naszą stronę. Od razu wstaliśmy, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Mam nadzieję, że będą to dobre wiadomości...
Hejka 😘 Przepraszam, że znów po tak długiej przerwie, ale brak czasu. Myślałam, że będę mieć go więcej po egzaminach, ale przeliczyłam się. Tym razem nie obiecuje wam kiedy będzie kolejny rozdział, bo sama nie wiem. 🤔 Zaniki weny też miałam i dopiero dziś ją odzyskałam (nie wiem na jak długo 😂) Jest krotki co widać i z pewnością z błędami. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Oby się podobał rozdział. 🤗 Takie podniesienie na duchu... Pamiętajcie o gwiazdkach, a w szczególności o komentarzach, które bardziej cenię. Wasze zdanie jest dla mnie bardzo pomocne. Poprawiajcie mnie, mówcie co piszę źle i tak dalej. 😊😊 Dziękuję, że jesteście ❤️❤️
Buziaki 😘😘
CZYTASZ
Nowa ja
RomanceSzesnastoletnia Lily musi przeprowadzić się z tatą do San Diego. Rozwód rodziców, strata pracy ojca, zaczęcie wszystkiego od nowa. Czy życie dziewczyny wywróci się do góry nogami bardziej niż się tego spodziewała?