Rozdział 6

8.3K 552 30
                                    

Poszłam do łazienki i przemyłam twarz.  Wyprostowałam swoje długie, ciemne włosy, zrobiłam kreski eyelinerem, a na rzęsy nałożyłam tusz. Pomalowałam usta czerwoną pomadką. Założyłam jeszcze kolczyki i dwie srebrne bransoletki. Poszłam do pokoju i zajrzałam do szafy. Postawiłam na czarną sukienkę. Przejrzałam się w dużym lusterku i można powiedzieć, że wyglądałam całkiem dobrze. Zeszłam na dół i włożyłam swoje czarne szpilki. Pożegnałam się z tatą i wyszłam zabierając ze sobą skórę i torebkę. Była juz 18:50, więc zapukałam do drzwi Caroline.

-Już otwieram!- usłyszałam jak damski głos głośno powiedział na cały dom.
Po chwili otworzyła mi Cara, a ja weszłam do środka.

-Hej. No no no... Wyglądasz zabójczo!- powiedziała do mnie Cara. Caroline była w białej sukience, miała dość mocny makijaż i koka z włosów.

-Ty tez nie najgorzej...- powiedziałam ironicznie. Zaprowadziła mnie do salonu, a ja usiadłam na kanapie.

-Mama powiedziała, że nas zabierze. Wejdę jeszcze do łazienki i możemy jechać. Miałyśmy zabrać Vicky, ale powiedziała, że zabiera się z bratem.

-No dobra..- przytaknęłam jej.
Poszła do łazienki i wróciła po pięciu minutach.

-Jedziemy już?- zapytała mama Caroline wchodząc do salonu.

-Tak. Chodźmy.- odpowiedziała Cara i wzięła kurtkę z wieszaka.
Jechałyśmy około 10 minut i samochód się zatrzymał. To pewnie tutaj... Wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy w stronę dużego domu. Podchodząc coraz bliżej, było słychać bardzo głośną muzykę. Cara zadzwoniła do drzwi i otworzył je ładny chłopak. Był już chyba po paru piwach... Był to Brad i przywitał się.
Weszłyśmy do środka. Cara od razu zauważyła Vicky i podbiegłyśmy do niej. Moją uwagę przykuł chłopak, który stał obok niej. Był to Luke. Wyglądał jeszcze lepiej niż rano. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że chodzi na imprezy, ale jednak zdziwiłam się. Nie sądziłam, że się tak szybko spotkamy.

-Hejka dziewczyny! Lily to jest mój brat Luke...- powiedziała zadowolona Vicky. Chwila! Brat! To dopiero zaskoczenie.

-My już się znamy.- powiedział uśmiechając się. Te jego słodkie dołeczki... Ahh...

-Jak to? Kiedy się poznaliście?- zapytała zaskoczona Vicky. Z resztą obie były zaskoczone...

-Wpadliśmy na siebie rano, jak biegaliśmy...- tłumaczył się siostrze Luke. On cały czas na mnie zerkał. Ja nie wiedziałam jak się zachować, czułam jak moje policzki są już czerwone. Dostałam od kogoś drinka... Właściwie było więcej wódki niż coli, ale trudno... Alkohol zaczął rozpływać się po moim ciele. Potem poszłam potańczyć z dziewczynami.
Nagle ktoś mnie objął w biodrach. Odwróciłam się i spojrzałam ale, nie wiedziałam kto to. Od razu zaczęłam się wyplątywać z jego objęć, niestety to nie skutkowało.

-Może pójdziemy na górę.- zapytał się pijany chłopak. Śmierdziało strasznie od niego alkoholem. Wkurzyłam się.

-Nie! Nigdzie nie pójdziemy! Zostaw mnie pojebańcu!- zaczął mi wkładać język do ust.- PUŚĆ MNIE!- krzyknęłam dosyć głośno.

-Kurwa, nie słyszysz? Zostaw ją!- był to Luke. Popchnął tego co przystawiał się do mnie i po chwili puścił mnie, a Luke przywalił mu z pieści w twarz. Tamten był tak pijany, że chciał się jeszcze bić. Rzucił się na Luke'a, a on przywalił mu tym razem w brzuch. Skulił się i więcej juz nie zaczynał.

-Nic ci nie jest? Cała jesteś?- zapytał mnie z troską Luke, gdy do mnie podszedł.

-Nic mi nie jest. Już jest okej. Dziękuję... Ale ja juz lepiej pójdę do domu.- nie miałam juz ochoty siedzieć na imprezie. Z początku się dobrze bawiłam, ale ten palant wszystko popsuł.

-Chodź odwiozę cię.- odpowiedział Luke.

-Ale nie musisz... Poradzę sobie...

-Bez dyskusji. Właśnie widzę jak sobie poradziłaś...- powiedział śmiejąc się.- Na ulicy jest jeszcze więcej zboczeńców. Sama bezpieczna nie będziesz...

-No dobra... Dobra.- W sumie ucieszyłam, że chciał mnie odwieźć.

-Gdzie masz torebkę?- zapytał się mnie. Było chyba po mnie widać, że się troszkę opiłam. Czułam się tez nie najlepiej.

-Na kanapie w salonie.- przypomniałam sobie gdzie ją zostawiłam.

-Zaczekaj na mnie tutaj i się nie ruszaj stąd!- nakazał mi Luke

-Okej, okej...- powiedziałam do niego, ale wyszłam i usiadłam na schodach.

-Miałaś się stamtąd nie ruszać!- zganił mnie Luke. Był chyba lekko zdenerwowany. Przeze mnie? Martwił się o mnie?

-To tylko pare kroków, a poza tym jestem cała i zdrowa.- zapewniłam go. Ale jego mina nie była zadawalająca.

-I pijana!- i tutaj miał rację. Już nic się nie odzywałam. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.- Jesteśmy już pod twoim domem.- powiedział, bo chyba zauważył, że nie jestem obecna.
Zgasił silnik, wyszliśmy z samochodu i odprowadził mnie do drzwi.
-Co powiedziałeś Caroline i Vicky? Nie chce by się martwiły.- zapytałam go.

-O to się nie martw... Wiedzą, że cię odwiozłem.- on był taki uroczy...- Teraz już chyba sobie poradzisz.- powiedział śmiejąc się i znów było widać jego cudowne dołeczki...

-Dziękuję. Pa.- podziękowałam mu i weszłam do domu. Nie chciałam by zobaczył mnie tata w takim stanie, więc szybko i cicho pobiegłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko i zasnęłam w ubraniach...

I mamy kolejny... Co o nim sądzicie? Podoba się wam? Nie wiem, czy aż tak źle pisze, że tak mało gwiazdek i komentarzy... Proszę wyraźcie swoje zdanie. Buziaki 😘😘

Nowa jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz