Rozdział 17

4.7K 341 21
                                    

- Cześć. - odchrząknęłam, gdy przez dłuższy czas patrzył się na mnie.

- Cześć. - wydusił z siebie niepewnie i się uśmiechnął - Wyglądasz śliczne...

- Dziękuję. Ty też niczego sobie... - pokiwałam głową i zaśmiał się.

- Proszę, to dla ciebie. - zza plecy wyjął bukiet czerwonych róż.

- Są śliczne... - cmoknęłam go w usta - Poczekaj... - powiedziałam krótko i weszłam do domu, by włożyć kwiaty do wazonu. Wbiegłam do kuchni i poszukałam pierwszego lepszego wazonu, po czym wróciłam do Luka.

- Już jestem. - powiedziałam, a on ręką wskazał na samochód. Chwilę potem byliśmy już w aucie.

- Gdzie mnie zabierasz? - zapytałam się i spojrzałam na niego. Jego wzrok był skupiony na drodze, a usta zaciśnięte w jedną linie.

- Już niedaleko... - powiedział, a ja głośno westchnęłam - Jesteś bardzo marudna.  - on od razu się zaśmiał.

- Możliwe. - wymamrotałam i poprawiłam się na fotelu.

- Oj nie złość się... Nie lubisz niespodzianek? - odparł z radością w głosie.

- Nie lubię. - powiedziałam krótko, ale kłamałam.

- No to musisz polubić. - powiedział i parsknął śmiechem. Po kilku minutach zatrzymał się przed jakimś wysokim budynkiem - Okej jesteśmy. - wyszliśmy z samochodu i wziął mnie za rękę.

- Gdzie jesteśmy? - szliśmy cały czas po schodach coraz wyżej - Tutaj nic nie ma... - gorzej być nie mogło... Ani restauracji, ani knajpy.

- Masz lęk wysokości? - zapytał się nieodpowiadając dokąd mnie prowadzi, ale już się domyśliłam.

- Nie mam... - odpowiedziałam stawiając kolejne kroki.

- A to dobrze... - jesteśmy chyba teraz na 9 piętrze. Chwilę potem poczułam ciepły podmuch wiatru, a widok był wspaniały - Już. - powiedział, a ja byłam zachwycona tym co widzę.

- Niesamowite... - wymamrotałam prawie sama do siebie. Nigdy nie widziałam takiego czegoś. Było tu naprawdę pięknie...

- Wiedziałem, że ci się spodoba. - uśmiechnął się ukazując swoje dołeczki. Było tutaj wspaniale. Pełno świateł, świeże ciepłe powietrze i Luke.

- Skąd znasz takie miejsce? - zapytałam się.

- Przychodzę tutaj można powiedzieć od zawsze. Kiedyś w tym budynku mieszkał mój dziadek i wtedy z nim przychodziłem tutaj posiedzieć.

- Dziękuję, że mnie tu przyprowadziłeś. - powiedziałam i podeszłam do niego bardzo blisko. Nasze usta po chwili złączyły się, a języki powoli toczyły walkę o dominacje. Zapach jego perfum, był nieziemski i mogłabym wąchać je cały czas. Po chwili przytuliliśmy się do siebie, a ja miałam schowaną głowę w jego szyję. Czułam się w jego ramionach bezpiecznie i zapomniałam o wszystkim.

- Kocham cię. - po tych słowach zaczęły płynąć mi łzy. Łzy radości. Byłam szczęśliwa, że mi to powiedział. Ten pierwszy raz, kiedy usłyszałam najważniejsze słowa od chłopaka, którego kocham. Ja bałam się posiedzieć mu to pierwsza... Może bałam się odrzucenia, albo że nie czuje tego co ja - Ej... Ej, ej. Co jest? Nie płacz. Nie możesz płakać... - zaczął wycierać mi łzy.

- Nic po prostu się cieszę. Też cię kocham... Najmocniej na świecie. - powiedziałam przez łzy, a on przytulił mnie jeszcze mocniej.

- Ale nie płacz już. - uśmiechnął się i poluzował uścisk.

Przepraszam, że troszkę mnie nie było, ale czas na to nie pozwalał. Ogółem krótki i nie wiem czy będzie się podobał. Komentujcie i pamiętajcie o gwiazdkach. 🤗 Muszę się pochwalić że jest już ponad 1000 gwiazdek, a wyświetleń ponad 10000. 😊😊 Nawet się nie spodziewałam tyle. Oo niedawno zaczęłam pisać nową książkę, więc zapraszam :) Na razie się troszkę drętwo zaczyna, ale potem powinno być lepiej.

Buziaki 😘😘

Nowa jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz