Rozdział 1

398 19 8
                                    

Drrn drynn.

W następnej chwili zapanowała cisza, aż szkoda ją przerywać.
Uchyliłam powieki i zobaczyłam rozwalony na podłodze budzik.
No nie to już czwarty w tym miesiącu jeśli do tej pory żaden cholerny wampir mnie nie zabił to wkrótce zrobi to moja mama za te popsute budziki.

Z wielkim ociągnięciem wstałam z łóżka i podeszłam do okna rozwinąć rolety.

- O żesz kur... !

Olśniewająco białe promienie uderzyły mnie z taką siłą, że zachwiałam się na nogach i prawie bym upadła na podłogę gdyby nie moja wybawczyni - ściana.

- Victoria wszystko w porządku? - Dobiegł mnie z dołu zaniepokojony głos mamy.

-Tak jeszcze żyję! - Warknęłam.

A w odpowiedzi usłyszałam z dołu chichot mamy.
Jak ja jej czasem zazdroszczę tego świetnego humoru z rana.

Na szczęście moje oczy przyzwyczaiły się do światła słonecznego i już na pewnych nogach ruszyłam do szafy z ubraniami. Ale oczywiście jak na złość wypadła z niej na moje nogi torba z moją bronią, robiąc przy tym jeszcze cholerny hałas.

Oczywiście z dołu znów dobiegł mnie śmiech mamy. Już wyobrażam sobie jak przy tym przewraca swoimi piwnymi oczami.

Akurat teraz to nie rozumiem z czego tu się cieszyć, gdyby wampiry zrobiły rewizję w naszym domu i znaleźliby moją torbę to nie tylko skazaliby mnie na śmierć lecz wszystkich domowników. Oh, że też byłam tak głupia, że zapomniałam jej wczoraj schować tylko jak totalna idiotka wrzuciłam ją do szafy.

Bardzo dobrze Vi, rób tak dalej, a w krótce twoja głowa ozdobi mury zamku krwiopijców.

Westchnęłam głośno i wzięłam ciężką torbę w ręce, podeszłam z nią do łóżka i na chwilę odłożyłam ją na podłogę. Odsunęłam trochę łóżko, odnalazłam moją skrytkę w podłodze i już miałam włożyć do niej torbę, gdy zobaczyłam w niej błysk metalu.

Po chwili namysłu zdecydowałam, że wezmę jeden sztylet... No może lepiej dwa. W końcu wzięłam trzy sztylety i katanę, która jest skonstrułowana tak, że przypomina zwykły pasek.

Można pomyśleć, że przesadzam, ale trochę ostrożności nikomu nie zaszkodzi w kraju władanym przez potwory.

Odłożyłam wybraną broń na łóżko, a resztę schowałam w skrytce, wsunęłam łóżko spowrotem na jego miejsce i ruszyłam z powrotem do szafy. Wzięłam ubrania w ręce i pomaszerowałam do łazienki.

Po piętnastu minutach byłam gotowa, oczy wymalowane, czerwona szminka na ustach. Zapewne mój makijaż raczej nie zostanie pochwalony przez nauczycieli w szkole, ale ja miałam to gdzieś bo zostały mi tylko dwa tygodnie chodzenia do tej okropnej budy i jedyne co potem mnie czeka to wakacje.

Wyszłam z łazienki, podeszłam do moich butów, które postawiłam wczoraj na środku podłogi. Nie raz została mi zwrócona z tego powodu uwaga od mamy i od taty, którzy z tego powodu zarzucili mi, że jestem leniwa i niechlujna. Oczywiście w tedy mówię, że to tak specialnie. W razie gdyby wampir włamał się do naszego domu w nocy i chciał, ze mnie po cichu wypić krew to nie ma możliwości, żeby nie potknął się o któryś but i nie narobił hałasu. Rodziców nigdy nie przekonało to wytłumaczenie, a ja zazwyczaj starałam się dalej nie ciągnąć tej kłótni bo chyba mieli trochę racji.

Usiadłam na łóżku i włożyłam czarne glany. Po chwili wsadziłam do każdego z nich po sztylecie. Wzięłam moją czarną torbę z książkami i do niej też wrzuciłam ostatni sztylet oczywiście pasek-katana spoczął na moich biodrach.

New RulesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz