Rozdział 15

20.9K 1.1K 57
                                    


Dostałam swój własny uniform z naszyfką imienia na piersi. Rozmiar był w sam raz, aż sama się ździwiłam. Związałam włosy w wysoką kitkę i wyszłam z pokoiku dla personelu.

-Simon? - szukałam go między półkami - Co mam teraz robić? - zapytałam chłopaka, który stał do mnie tyłem.

-Na ladzie zostawiłem ci karton z książkami, które musisz poukładać na odpowiednie działy, alfabetycznie. Jak będziesz miała problem to wołaj. - odwrócił się na chwilę i wyszczerzył. - Idealna. - zlustrował moją sylwetkę.

-Słucham? - powiedziałam zmieszna.

-Myślałem, że będzie trochę za duża. Ale jest idealna. - kretynka! On mówi o koszulce. Miałam ochotę strzelić sobie w głowę.

-Ymm... Tak jest wporządku. Dzięki. To ja będę już... - zaczęłam pokazywać kciukiem na lade, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.

-Układać książki. - dokończył za mnie, uśmiechając się.

-Tak, właśnie.- założyłam nerwowo kosmyk włosów, który wydostał się z kucyka.

Zaczęłam iść tyłem, mogłam przewidzieć jak to się skończy...
Nie zlokalizowałam wcześniej tu żadnych schodów a tu BUM trzy niewielkie, ale zdradliwe stopnie.

Z chukiem upadłam na podłogę słysząc przy tym trzask, nie wiedząc czy to moja ręka czy deska w podłodze. Dobra to jednak deska...

Simon zjawił się przy mnie w jednej chwili, pomagając podnieść się z ziemi.

-Wszystko w porządku? - pytał oglądając mój nadgarstek, za który się trzymałam.

-Złamana. - Ból rozszedł się po chwili,więc został tylko wstyd,ktory palił w policzki.

-Będziesz mieć siniaka, ale mogę cię zapewnić, że nie jest złamana.

-Chodzi mi o deskę. - spojrzałam pod nogi. - Przepraszam. To żenujące... - spuściłam głowę w dół .

-Przynajmniej jest znacznie ciekawiej z twoim towarzystwem. -posłał mi pokrzepiający uśmiech. - A tym się nie przejmuj.

Wzięłam się za rozkładanie książek, a gdy już skończyłam chciałam pomóc chłopakowi z naprawą, ale odpuściłam sobie snując przeróżne zakończenia używania przeze mnie młotka...

Posiedziałam z nim jeszcze chwilę przypatrując jak zwinne radzi sobie z wymianą czegoś co ja popsułam.
Rzeczywiście, tak jak mówił po niecałej godzinie na mojej ręce zaczą pojawiać się zielonkawy ślad przechodzący w purpure, ładnie komponując się z moimi poobijanymi kolanami.

***
Wróciłam do domu pod wieczór.
Po przekroczeniu progu krzyknęłam krótkie cześć i odrazu poszłam w stronę swojego pokoju. Dochodziła siedemnasta, a ja muszę napisać wypracowanie na angielski, które wydawało by się proste, ale nie dla mnie.

Ślęcze nad tą kartą chyba z trzecią godzinę, a nie postawiłam ani jednej litery. Mamy napisać coś o sobie. Ale co ja mam napisać? Mam opowiadać o sobie komuś kogo widziałam na oczy może z cztery razy w życiu? To nie dla mnie. Zrezygnowana wstałam od biurka chwyciłam pierwsze lepsze rzeczy z szafy i powedrowałam do łazienki wziąć szybki prysznic.

*
Po jakichś 10 minutach wróciłam gotowa do spania. Gdy zaświeciłam światło w pokoju, myślałam, że dostanę zawału. Z resztą nie po raz pierwszy.

-Co tutaj robisz? - zlapałam się za serce, które prawie wyskoczyło mi z piersi. - Wystraszyłeś mnie.

-Jak się czujesz?

-Co? - spojrzałam na niego jak na idiotę. Wogóle jakim prawem on tu wszedł.

-Pytam jak się czujesz Sky.- chłopak przetarł twarz dłońmi, i patrzył na wszystko byleby nie na mnie. Tak wogóle to moja taktyka.

-A jak mam się czuć?

- Musiał być powód dla którego chciałaś zmyć się z lekcji. Sama mówiłaś, że ich nie opuszczasz ...- powiedział jakby od niechcenia i zaczą bawić się swoim telefonem, przeglądając coś z zawźęciem.

- Normalnie czuję się normalnie Ethan, z resztą nie sądzę, żeby interesowało cię moje samopoczucie.

Każde z nas milczało. Ja zastanawiała się po co on to robi, a on ewidentnie zbierał się, żeby coś powiedzieć.

-Nie chcę, żebyś zachowywała się tak w szkole.- Powiedział stanowczo. Ja za to prychnęłam na jego słowa. Ja? Ja mam się tak nie zachowywać?

-Ja też nie chcę. - chłopak zmarszczył pytając brwi.- Nie chce żebyś udawał, że się nie znamy, unikał mojego wzroku czy, też mnie. Nie uważasz, że to jest dość dziecinne zachowanie, a ja tu podobno jestem gówniarą za którą mnie uważasz. - Nie wytrzymałam i rzuciłam w niego czerwonym ręcznikiem, który trzymałam w ręce. - Mógłbyś chociaż teraz łaskawie na mnie spojrzeć jeżeli ze sobą rozmawiamy!?-powiedziałam lekko podniesionym głosem, żeby Max nie usłyszał, że się z kimś wykłócam. - Nikt tego nie zobaczy, a ja nie mam zamiaru nikomu o tym mówić.

Jego zielone oczy wylądowały wkońcu na mojej twarzy, a przynajmniej się starały. Chłopak wypuścił z sykiem powietrze, a na jego twarzy malował się pewnego rodzaju grymas, który zaraz zastąpił uśmiech.

-Mam się na ciebie teraz patrzcie tak? - Zaraz rzucę w niego czymś cięższym. Najlepiej cegłą.

-Ty sobie teraz, ze mnie żartujesz prawda? - powiedziałam zakładając ręce na biodra.

-Nie. Biorę sobie to co do mnie mówisz jak najbardziej do serca. Dlatego chciałbym, żebyś się teraz obróciła.

-Słucham?

- Chciałbym zobaczyć tył twojej bielizny. Przód jest bardzo zachęcający, dlatego jestem ciekaw tyłu.

Chwilę zajęło mi przeanalizowanie jego słów. Spojrzałam w dół i to co zobaczyłam zamarłam.

Stałam przed nim w przykrutkim topie odsłaniąjącym kawałek mojego nagiego brzucha i nadomiar złego białych koronkowych majtkach.

Cholerny Jack i Cholerna Victoria'Secret, gdyby nie ten człowiek nigdy bym ich nie kupiła.

Jak najszybciej rzuciłam się w stronę wyłącznika światła, które zaraz zgasło. Moja twarz teraz płoneła żywym ogniem. Nie pomaga mi nawet to, że jest ciemno. Wstydu tyle co tu nie najadłam się w całym moim życiu. A mieszkam tutaj dopiero niecały miesiąc.

Kiedy tylko światło zgasło mogłam usłyszeć gardłowy śmiech chłopaka jak i to, że właśnie podniósł się z łóżka.

- To, że nie podchodzę, nie znaczy, że unikam.- jego głos był wyraźniejszy co oznacza, że jest coraz bliżej. - To, że na ciebie nie patrzę nie znaczy, że nie widzę. Na przykład teraz.- Wiedziałam, że stoi centralnie przedemną, czółam jego perfumy jak i ciepło bijące od niego. - Nie widzę, twojej twarzy, ale wiem, że się rumienisz. - Wsadził kosmyk moich mokrych włosów za ucho.

Jest zdecydowanie za blisko.

- Cieszę się, że wyjaśniliśmy pewne sprawy. - Wyjaśniliśmy?? Mój oddech przypominał teraz chomika z astmą. Nie mogłam spokojnie złapać powietrza do płuc, a nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Pomimo tego, że chciałam się cofnąć do tyłu nie mogłam. - Dobranoc Skyller.

Chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi. Ja stałam tak jeszcze przez chwilę w osłupieniu, zanim ruszyłam do swojego łóżka.

My Brother Best Friend Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz