*Rozdział 11*

5.4K 452 14
                                    

Po długiej rozmowie z panem Arkhamem zmieszana wróciłam do pracy, jeśli można to nazwać pracą. Chodziłam w kółko po gabinecie, przesuwając nieobecnie wzrokiem po pułkach wypełnionych po brzegi książkami i starając się uporządkować myśli. Spojrzałam na stertę papierów leżących na biurku, momentalnie przypomniałam sobie ze miałam odnieść je do archiwum pół godziny temu. Szybko złapałam dokumenty i przycisnęłam do klatki piersiowej by nie zgubić żadnej kartki. Szybko znalazłam się w jasnym pomieszczeniu, którego ściany do połowy były pokryte drewnianą boazerią a druga połowa pomalowana na jasny, beżowy kolor. Ciemna, skórzana kanapa i kilka półek ze zdjęciami i czasopismami. Na przeciwko wejścia stała duża, stara, drewniana lada w kolorze boazerii, a za nią drzwi z małym okienkiem na środku, przez które widać było szafki na segregatory i stare drukarki, które nigdy nie przestawały pracować. Podeszłam do lady i uśmiechając się do młodej dziewczyny siedzącej po drugiej stronie, położyłam papiery na blacie. Kiedy miałam już odwrócić się w stronę drzwi, obok siebie usłyszałam ciepły, męski głos

- Przepraszam że to tak długo trwało Melisa, zasiedziałem się - posłał dziewczynie za ladą słodki uśmiech

widziałam jak się rumieni, nic dziwnego. Jonathan Crane, wykładowca, i jeden z najlepszych psychologów w Gotham, jego okulary przysłaniają bardzo jasne, niebieskie oczy a brązowe włosy są starannie zaczesane o tyłu, co sprawia że wygląda bardzo profesjonalnie. Kiedy Melisa zebrała wszystkie dokumenty z blatu i zaniosła do pomieszczenia na zapleczu by odłożyć je na przypisane im miejsca. Wtedy Crane zwrócił się do mnie posyłając ten sam uśmiech

- Pani Quinnzel, właśnie pani szukałem - powiedział podając mi dłoń

- Miło mi pana poznać - odwzajemniłam uścisk - a w jakiej sprawie?

- W sprawie pacjenta z celi nr. 226

gdy wymawiał te słowa w jego oczach pojawiło się niepokojące rozbawienie, lekko niepewnie wpatrywałam się w niego chwilę, czułam się jakby wszystkie litery alfabetu postanowiły wyjść z mojej głowy. To teraz Crane będzie jego terapeutą...

- Emm ... coś z nim nie tak?

- gdyby wszystko było w porządku pewnie nie był by teraz w tym miejscu - powiedział rozbawionym głosem - chciałem z panią porozmawiać na temat waszych sesji, potrzebuje sprawozdania z pani pracy żebym sam mógł przy nim pracować - mówiąc to wskazał ręką na drzwi, dając mi do zrozumienia że mam za nim iść.

~*~*~*~

Zatrzymaliśmy się na końcu wąskiego korytarza, przed ciemnymi, drewnianymi drzwiami. Obok nich na ścianie wisiała mała tabliczka:

,,Profesor Jonathan Crane"

Bez zastanowienia weszliśmy do środka. Gabinet Crane'a wyglądał jak wszystkie inne, ta sama boazeria, stare półki na książki, 1 okno, 1 biurko, Był tylko trochę większy. Kiedy skończyłam badać każdy kąt pomieszczenia odwróciłam się w stronę Jonathana który właśnie zamykał drzwi na klucz. Patrzyłam na niego z niepokojem, kiedy zauważył że się w niego wpatruje, chwile zastanawiał się z jakiego powodu. Nagle jakby sobie przypomniał poprzedni czyn. Pokręcił głową i parskną śmiechem

- spokojnie, nie chcę tylko by nam przeszkadzano

- Jestem spokojna - odpowiedziałam z udawaną obojętnością podchodząc do krzesła które przed chwilą mi wskazał, a sam usiadł po drugiej stronie biurka

Joker & Harley |zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz