No... trening...

950 59 12
                                    

~

Następnego dnia

~

Brązowowłosa z śladami zielonego następnego dnia zmieniała opatrunki na przebitej dłoni shinobi.

Wokół niej znajdowała się aura, która mówiła "sam sobie nagrabiłeś, a jak będziesz uciekał mówiąc, że boli to ci przywalę i pozwolę, aby wdało się zakażenie". W pewnym momencie zacisnęła wargi i oczy błysnęły łzami. Kobieta nie wytrzymała i trzasnęła pięścią w podłogę, przez co Hatake podskoczył przerażony na widok ogromnej dziury, która powstała między jego nogami. Skończyła z łzami na policzkach i mocno związała bandaż, dość za mocno.

Po chwili Naruto zauważył jak wchodzi na górę po schodach. Brązowowłosa weszła do siebie i trzasnęła drzwiami. Blondyn wyczuł aurę i poczuł ciekawość. Chłopak dopiero miał poczuć się jak wścibski gówniarz, uchylił drzwi do pokoju Rumi.

Ona siedziała na podłodze patrząc na zdjęcie. Na jej kłykciach znajdowały zdarcia i ślady krwi. Wstała i położyła zdjęcie na stronie szkła. Padła na swój futon i skuliła się i zaczęła płakać.

- Yoshimitsu... ja nie mogę...

Uzumaki na razie miał tylko jedno pytanie w jego głowie.

'Kim jest Yoshimitsu, dattebayo?'

~

Rumi POV

To był jeden z nielicznych momentów, gdy nie dawałam sobie rady i łamałam się. Gorycz i rozpacz. Wszystkie te niegdyś troskliwe słowa tylko mi dodawały do poczucia bezradności... czym byłam naprawdę?

Jestem słaba.

Nic nie potrafię dobrze zrobić.

Jestem po prostu Dziwadłem.

Moja prawdziwa forma jest ohydna. Dwie pary wielkich, pierzastych skrzydeł. Okrągłe, krwistoczerwone oczy. Blond jak słoma włosy. Wszędzie okropne czarne linie pieczęci. Wszędzie te przeklęte słowa. Nigdy nie prosiłam o to by mnie stworzono.

Nigdy nikogo nie prosiłam o moje życie.

~

Wspomnienie

Zabuza patrzył ze znudzeniem jak Megumi bije chłopaków, którzy byli od niej przynajmniej pięć lat starsi.

Jej pięści były ubrudzone od krwi. Zielonowłosa po tym jak uciekli zasmuciła się.

- Starałam się. - jej oczy wypełniły się łzami, których natychmiastowo się pozbyła wycieraniem swojej twarzy w rękaw.

Momochi przez chwilę patrzył na dziewczynę, a potem zaczął przyglądać się ranie na skroni. Rzucili w niego ostrym kamieniem co rozciął mu skroń. Była tylko powierzchniowa.

- Zostanie blizna - wymamrotał pod nosem rozmasowując skroń.

- Teraz nie! - powiedziała Megumi poprawiając jego bandaże, zaśmiała się chowając swój smutek - Nie rozumiem, jak możesz nie umieć zawiązać porządnie bandaży. One to nie sznurówki do butów!

- Cicho bądź dziwaku.

- Krowa.

- Sama jesteś krowa.

- Powiedziałeś, że jestem dziwakiem.

- Nie jesteś. - gdy powiedział to spłonął rumieńcem i zaczął machać rękami. - To nie tak, że-! Ej! Echh! Z czego się śmiejesz?!

Ty nazywasz to maską? (W Toku Poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz