Drugi Ojciec.

734 52 3
                                    

A: jakbyście zauważyli druga część tej książki otrzymała wycofaną publikację.

~

Przy kolacji Rumi zauważyła, że Sasuke i Naruto jedzą jak szaleni. Jakby na wyścigi, pokręciła głową z dezaprobatą i wstała od jedzenia. Podeszła do zlewu otworzyła szafkę, wyciągnęła dwie ścierki i zaczęła odliczać w umyśle.

- Taki posiłek to świetna sprawa! Nie pamiętam już, kiedy przy tym stole siedziało tyle osób! - Tazuna z uśmiechem na twarzy patrzył na młodych chłopaków.

  - DOKŁADKĘ POPROSZĘ! - krzyknęli obaj w tym samym momencie. Potem zmierzyli się wzrokami i...  

'3...2...1...' Zbyt dobrze wiedziała co się stanie za chwilę.

I jak na zawołanie zwymiotowali.

- NIE JEDZCIE JAK JUŻ NIE MOŻECIE! - krzyknęły w tym samym momencie Rumi i Sakura.

- Ja... ja jem dalej... - wymamrotał Sasuke wycierając usta, potem dostał ścierą w twarz.

- Musimy jeść do granic możliwości, aby stać się silniejszymi i nie ma innej drogi, ani sposobu na to. - po chwili dostał ścierą w twarz też.

- No dobrze, ale wymiotowanie to lekkie przegięcie. - Kakashi westchnął. W środku rozbawiło go to jak Rumi potraktowała chłopców.

- Och tak tak, zapewne. - pokiwała głową udając aprobatę. - ALE TERAZ SZOROWAĆ MI PODŁOGĘ, A NIE GADAĆ!

~

- Przepraszam... ale czemu powiesiliście tu podarte zdjęcie? - spytała się różowowłosa.

Rumi zamknęła oczy i przyłożyła dłoń do twarzy.

Wspomnienie

Megumi ciężko oddychała. Bardzo źle się czuła. Nie tylko fizycznie - przemarznięta i przemoknięta, jak i mentalnie - przed oczami nadal widziała ogień, a w uszach brzęczały krzyki. Wracała... nawet nie wiedziała gdzie idzie, odkąd udało się jej jakimś cudem wydostać z tego klifu nie czuła nic prócz pustki. 

Uszła kilka kroków i zaczął padać śnieg, a po kilkunastu minutach przerodziła się w prawdziwą śnieżycę. Megumi po godzinie walki z wiatrem tak mocnym, że ledwo trzymała się na nogach, poddała się.

~

Obudziła się przy ognisku pod ciepłym kocem. Usiadła i rozejrzała się, "koc" się jej zsunął i tak ciepło już nie było. Była przykryta ciepłym płaszczem i leżała na kocu. Jej ubrania były wyschnięte, więc musiała przez jakiś czas spać.

- Wstałaś, myślałem, że już jednak tego nie zrobisz. - powiedział mężczyzna i uśmiechnął się. Zdjął znad ogniska coś. Miał czarne włosy, a zawiniątko w jego dłoniach pachniało przyjemnie. Megumi poczuła głód.

- Dzień dobry? - odezwała się nieśmiało, gdy usiadła.

- Nazywam się Kaiza.

- J-ja jestem... - zaczęła i spauzowała, nie, nie przyzna się do swojego oryginalnego imienia. - ...Rumi.

- Miło mi cię poznać Rumi, pomóc ci dostać się do domu? - spytał przyjaźnie, a oczy zielonowłosej wypełniły się łzami.

- Nie mam domu... od... kilku dni.. - odpowiedziała i zaczęła płakać.

~

- Tato! - krzyknęła Rumi dumnie pokazując rybę wiszącą na haku wędki. - Udało mi się!

Ty nazywasz to maską? (W Toku Poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz