[w którym Jo i Jordan idą do kina na pierwsze Gwiezdne Wojny]
"Kochałem. To bolesne, bezsensowne i przereklamowane."
- Damon Salvatore/Kevin Williamson*, Pamiętniki Wampirów
1.
Piękny był sobotni poranek w dzień wyprawy do Hogsmeade. Nocą po raz pierwszy od wielu dni spadł śnieżny puch, otulając poprzednie, rzadkie warstwy śniegu na nowo. Brudna, wilgotno -błotna breja, formująca się na błoniach i zaszronionej murawie, nie napawała już przerażeniem, słońce wysunęło się zza mglistego, szpetnego nieba, wpuszczając ciepłe, optymistyczne promienie w serca Hogwartczyków. Nawet grad przestał wystukiwać nużący, trwały rytm. Świat zabłysnął na nowo, rzucając błogi urok na wszystkie myślące, wrażliwe istoty, zamieszkujące te szerokości geograficzne.
Kolejne osoby budziły się, gotowe na zakupy, spotkania z przyjaciółmi i sympatiami. Pozytywny duch opętał ich i przeniknął do głębi, sprawiając, że był to jeden z nielicznych dni, kiedy każdy zdaje się mieć dobry humor. Do Pokojów Wspólnych i na korytarze wysypało się mnóstwo dziarskich i energicznych uczniów, uzbrojonych w szaliki, czapki i pękate portfele.
Cudowna, bajkowa energia nie wpłynęła chyba tylko na jedno dormitorium, nie wybawiając szóstorocznych dziewcząt z chłodnych, zachłannych objęć Morfeusza. Oprócz Marleny, rannego ptaszka, prawie wszystkie leżały skulone w swoich wyrkach, otoczone szeregiem kolorowych, frędzlastych poduszek, kocyków i pierzynek. Złe nastroje, wyrzuty oraz atmosfera pełna rozczarowania i pretensji skutecznie walczyła z pięknem styczniowego dnia, ale też wybudziła – i źle wpłynęła – na najbardziej podatną na złe moce mieszkankę dormitorium numer cztery.
Hestia tego poranka czuła się bardzo źle. Irytowało ją wszystko – począwszy od niemiłosiernego drapania w okno sowy Emmeliny, a skończywszy na rytmicznym, cichutkim pochrapywaniu Dorcas. Najpierw pomyślała, że wyskoczy z łóżka i pobiegnie na dół, na śniadanie, gdzie o tej porze na pewno zdobędzie jeszcze ukochaną zapiekaną owsiankę z żurawiną, a może nawet croissanta, ale na samą myśl o jedzeniu cała zawartość żołądka podchodziła jej do gardła. Jej kolejnym pomysłem było poczytanie najnowszego numeru Centaura, co zrobiła, tylko po to, żeby zrozumieć, że głowa boli ją za bardzo, by skupić się na czymś tak wyczerpującym jak łączenie mikroskopijnych literek alfabetu łacińskiego w sensowną całość. A gdy sięgnęła po jeden z wielu gramofonów Lily, żeby włączyć sobie Requiem Mozarta, doszła do jednego, bardzo istotnego wniosku – była chora.
Pamiętała, że ciotka Cassiopeia, u której mieszkała w Paryżu, była prawdziwą hipochondryczką. Nawet jeśli delikatnie bolała ją głowa, już podejrzewała u siebie śmiertelną chorobę i wysyłała sowy do zaufanych uzdrowicieli. Ale nie w taki sposób Hestia chorowała. To nie było jak złe samopoczucie przed trudnym sprawdzianem w szkole, tylko ciężkie, realne i intensywne.
Powinnam pójść do pielęgniarki, postanowiła, chociaż czuła silne uprzedzenie do kadry medycznej po długotrwałej odsiadce w Mungu. Niechętnie wstała, podpierając się o łokcie, a potem wyciągnęła prawą nogę i przerzuciła na nią cały ciężar swojego ciała. Zakręciło jej się w głowie, kiedy już stała na nogach, ale udało jej się przejść jakieś dwa kroki przed ostatecznym upadkiem.
Towarzyszący temu huk skutecznie wybudził resztę dormitorium, chociaż niekoniecznie został powitany entuzjastycznie. Jakkolwiek Dorcas przeciągnęła się jak kotka i wyskoczyła z łóżka, tak Emmelina załkała w poduszkę, Lily spiorunowała ją niemiłym spojrzeniem, a Mary wyciągnęła środkowego palca.
CZYTASZ
Hogwart z tamtych lat (2)
FanfictionKiedy do Hogwartu wraca była dziewczyna Jamesa i przyjaciółka Lily, Mary McDonald, na jaw wychodzą pewne tajemnice z przeszłości, które chłopak wolałby zachować dla siebie. Lily wciąż jest w szoku po odkryciu, kto jest jej prawdziwym przyrodnim bra...