29. FURIA CZ. I (Z III)

2.9K 75 120
                                    

[w którym Diana Jenkins odkrywa prawdę]

Furia – rzymski odpowiednik greckiej bogini zemsty, erynii. Wysłuchiwała skarg wnoszonych przez śmiertelników na zabójców i wymierzała sprawiedliwość tam, gdzie nie wymierzyła jej rodzinna wendetta. Ponieważ nie należało wymawiać jej imienia, nazywano ją również Łaskawą."


#1

Dzień przed ROZPRAWĄ, Camberwell, Londyn.

O Maudsleyu, londyńskim szpitalu psychiatrycznym, można było powiedzieć (aczkolwiek bez przekonania), że cieszy się dobrą sławą; nazbyt dobrą, jak na zakład swojego sortymentu. Mieścił się on w wewnętrznej dzielnicy miasta i współpracował z tutejszym uniwersytetem, a na przełomie lat tak wtopił się w architekturę stolicy, tak zaaklimatyzował, i tak nasiąknął jej powietrzem, iż połączyły go z nią względy niemal równie ścisłe, jak West End, Big Ben czy pałac Buckingham. W ciągu dnia przewijały się obok niego miliony mieszkańców, turystów, studentów, pracowników, mugoli i czarodziejów, a większość z nich w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego sprawy, bo nie było to miejsce sławne ani obecne w każdym numerze The Timesa. Chociaż za jego ścianami tkwili najbardziej nieobliczalni ludzie z całych Wysp Brytyjskich, w Maudsleyu stawali się nieszkodliwi jak baranki, słabi i trzymani na kagańcu, a niepodobne, że ich los miałby się odmienić, nie posiadali bowiem ani wzorców ani motywacji, ani nawet energii czerpanej ze straszenia ludzi.

Jak zostało wcześniej powiedziane, szpital Maudsley od wielu lat cieszył się owocną współpracą z Uniwersytetem Londyńskim, a dokładnie studentami z King's College, przyszłymi doktorami psychiatrii, neurologii, oraz równie wybitnymi psychoanalitykami. Praktykanci byli jedynymi osobami, które mogły poznać prawdziwe oblicze zakładu, takie, jakie kryło się w jego sercu, a przy tym stanowili grupę możliwie najmniej obiektywną i najbardziej wyrozumiałą dla procedur, które odbywały się tam każdego dnia.

Jordan Steele zatem opowiadał swojej dziewczynie, Jo Prewett, jedynie pozytywne rzeczy, jakie dostrzegał w szpitalu; a jeśli kontekst czy okoliczności zmuszały go do wtrącenia jakiegoś negatywu, zwykle dla równowagi przedstawiał go w gloryfikującym świetle. W Maudsleyu wszystko zachwycało – wypastowane podłogi, sterylne korytarze, skromne, śnieżnobiałe pokoje chorych przypominające mnisie cele. Załoga szpitalna znajdowała mnóstwo zapału i podchodziła indywidualnie do każdego pacjenta, kucharki spisywały się wyśmienicie, beznadziejne przypadki rokowały jak najlepiej. Równie porządnego miejsca nie dało się nawet wyobrazić, przynajmniej według słów Jordana, a niezbyt zorientowana w standardach ośrodków psychiatrycznych Jo wierzyła mu na słowo. Cieszyła się straszliwie, że jej mugolski kompan zaliczył semestr i że pomyślnie przechodzi przez praktyki oraz z tego, iż pomimo wielu obowiązków, świetnie się bawi w swojej nowej życiowej sytacji.

Dobrze, że Jordana przydzielili w tak dobre miejsce, pomyślała. Nie chciałby nabywać doświadczenia zawodowego w Oddziale Zamkniętym w Mungu.

Czar Maudsleya prysł z chwilą, gdy Jo przekroczyła jego próg i zobaczyła wszystkie te „wspaniałości" na własne oczy. Poraziły ją chłód i dziwna, upiorna atmosfera tego miejsca; czuła się przytłoczona i spięta; wstrzymywała oddech, jakby wyczuwała niemy wrzask, który przesiąkł powietrze. Żałowała, że nie ma z nią Isaaka – chociaż nie posiadł on żadnych specjalnych, elfickich zdolności, mógł wykorzystać charakterystyczną dla owej rasy wrażliwość i rozwiniętą intuicję, dzięki której zawsze wyczuwał, gdzie i kiedy robi się niebezpiecznie. Maudsley niewątpliwie skrywał wiele tajemnic czających się na każdym kroku, dlatego rozsądniej byłoby przechadzać się po nim z osobą przenikliwą i dalekowzroczną.

Hogwart z tamtych lat (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz