17. Powitania i Pożegnania

2.9K 124 68
                                    

[w którym odbywa się noworoczny bal debiutantek]

„You say goodbye and  I say hello"

-The Beatles


Gdzie idziecie? ─ spytała Emmelina, kiedy z samego rana zobaczyła Chase' a, Dorcas i Lily w holu, ubierających płaszcze i kurtki.

Przygryzła dolną wargę, odnotowując obecność Reagana. Czuła się skrępowana, paradując przed kompletnie obcym chłopakiem w samej halce, którą dostała od siostry na szesnastkę, a więc nie brakło w niej koronek, dekoltów i innych zbędnych ozdób. Można uznać, że było to dosyć zabawne – w końcu Emmelina nigdy nie wstydziła się podkreślać swojej urody, ale jednak z nieznanej jej przyczyny obecność Chase' a nieco zmieniała jej przyzwyczajenia. Nie mogła zdecydować, czy to dobrze, czy źle.

Mijał trzeci dzień odkąd zjawiła się u Evansów, ale w dalszym ciągu nie miała pojęcia, czy podjęła słuszną decyzję. Niby bawiła się wieczorami świetnie, plotkując razem z Lily i Dorcas, która z nieznanych powodów zaczęła się do niej znów odzywać. Niby w ciągu dnia robiła z nimi multum świetnych rzeczy i skutecznie pozbywała się swojej bulimii, biorąc eliksiry, które zabrała z domu i kosztując specjały Rachel (po nich ostatnie o czym myślała, to dokładka), a również poprawiała swoje relacje z przyjaciółkami i pozbywała się stopniowo swojej egoistycznej osobowości, która bardziej pasowała do modelki z okładki Czarownicy (którą w gruncie rzeczy była) niż do niej, najzwyklejszej, szesnastoletniej czarodziejki. Dodatkowo wczoraj poszła z macochą Lily poćwiczyć trochę balet, który kiedyś był jej największym hobby, a ostatnio kompletnie go zarzuciła. Zarówno Rachel, jak i Caroline, która wpadała raz po raz, były zawodowymi tancerkami West Endu i mogła się z nimi wiele nauczyć. Uwielbiała cały ten dom, przepełniony zapachem amerykańskich muffinek i ciągłą melodią, nieważne, czy to grał gramofon z świątecznymi piosenkami (do tej pory Emmelina nie miała pojęcia, że w ogóle jest ich aż tyle), czy to jakiś członek rodziny wyciągał gitarę, skrzypce, flet albo siadał do fortepianu – tutaj wiecznie grała szlachetna muzyka, a nad nim zdawała się ciążyć niesamowita aura, jaka powinna emanować w każdym prawdziwym domu.

I to wszystko zrobiło na niej wielkie wrażenie, naprawdę, ale szósty zmysł blondynki wciąż podpowiadał, że jest tutaj nieproszonym gościem, dlatego wbrew woli zrobiło jej się przykro, kiedy dzisiaj zobaczyła, że cała trójka wychodzi gdzieś bez niej.

─ Chasey chce pograć w kosza ─ wyjaśniła Dorcas, tonem znawcy. ─ Nigdy nie widziałam meczu koszykówki, ale to może być całkiem ciekawe.

─ Ethan puszcza przecież non stop NBA z satelity ─ zaśmiał się "Chasey". ─ No, jeśli tylko nie leci kolejny odcinek Conoration Street albo potyczka od lat przegrywającej drużyny futbolowej... ─ zakpił. – Lily, komu on właściwie kibicu...

─ Kogo to obchodzi? ─ przerwała mu z rozdrażnieniem, bo bardzo nie lubiła rozmawiać o sporcie.

Titanicówna uśmiechnęła się pod nosem. Była to kolejna cecha rodziny Evansów- ten dziwny przedmiot, którego wręcz się przestraszyła, gdy zobaczyła go po raz pierwszy, nazywany przez Lily, Chase' a i Petunię telewizorem- nadawał non stop, nawet jeśli kompletnie nikt go nie oglądał. Rachel próbowała z tym walczyć, nieustannie wyłączając go, kiedy domownicy przebywali na dworze albo szli spać, ale Ethan natychmiast wchodził do pokoju i włączał go ponownie, twierdząc, że "przecież oglądał". Pan Evans miał naprawdę fenomenalny słuch, skoro pomimo nieustannych hałasów na górze, krzyków i wrzasków młodszego pokolenia rodziny, dzwonków do drzwi, muzyki z każdego gramofonu i instrumentu w domu (a było ich naprawdę multum), słyszał jeszcze to, że ktoś wyłącza telewizję.

Hogwart z tamtych lat (2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz