5 pierwszych randek z Sherlockiem Holmesem

2K 160 39
                                    

Postanowiłem tu zapisać historie z moich 5 pierwszych randek z Sherlockiem. Może nie wszystkie zapiski będą dokładne albo nie będą to do końca randki, ale podczas tych 'wyjść' z Sherlockiem zrozumieliśmy, jak bardzo jesteśmy uzależnieni od siebie. Założyłem ten mały notatnik, żeby zapisać i nie zapomnieć o wydarzeniach pomiędzy moim pierwszym spotkaniem z Sherlockiem a momentem, kiedy Lestrade i reszta dowiedzieli się o nas. Muszę przyznać, że był to dość krótki odcinek czasu...

Randka 1

Było to dwa dni po tym, jak zeszliśmy się z Sherlockiem. Jak zwykle obudziłem się w pustym łóżku - Sherlock zawsze był rannym ptaszkiem, który nie lubił spać. Sen jest nudny John! - było stałym argumentem każdej wieczornej rozmowy.

Wstałem i poszedłem do kuchni. Sherlock, nawet jeśli wstawał wcześnie, nie kłopotał się śniadaniem. Od razu sprawdzał laptop - swój, a potem mój - na przemian z telefonem. Nieważne, ile razy mówiłem mu, że mordercy też lubią sobie pospać, on i tak robił to samo, narzekając na ich niekompetencję.

Wstawiłem wodę na kawę, po czym wyjrzałem do salonu. Mój detektyw siedział w swoim fotelu w piżamie i luźnym, niebieskim szlafroku z telefonem w ręku.

- Rozumiem, że nic nie jadłeś.- powiedziałem.

- Nie.

- Kawy ani herbaty też sobie nie zrobiłeś.

- Nie, ale chętnie wypiję tą, którą ty mi zaraz przyniesiesz.

- Jesteś niemożliwy, wiesz? - pokręciłem głową z uśmiechem.

- Między innymi za to mnie kochasz. - odpowiedział mi promiennym uśmiechem.

Między innymi... , pomyślałem i wróciłem do gotujacej się wody. Napełniłem kubki wrzątkiem. Wziąłem kawę i poszedłem do salonu. Podałem Sherlockowi napój, nachylając się nad nim i pocałowałem go w czubek głowy.

Pamiętam, jak pewnego razu pani Hudson powiedziała mi, że kiedyś Sherlock nie uśmiechał się za często, a odkąd się pojawiłem uśmiecha się prawie cały czas. Pomyślałem wtedy, że ludzie nie potrafili lub nawet nie próbowali go rozbawić. Teraz zauważyłem, że to po części prawda, a po części to, że Sherlock uśmiecha się cokolwiek bym nie zrobił. Uśmiecha się do mnie. Cieszy mnie fakt, że niektóre zachowania mój geniusz zachował tylko dla mnie.

Usiadłem w moim fotelu naprzeciwko współlokatora/przyjaciela/kochanka/chłopaka/partnera - nadal nie wiem, jak go nazywać. Około 11 nasz spokojny poranek został przerwany. Przyszła do nas zapałakana kobieta. Była to około 30 - letnia brunetka z włosami spiętymi w luźny kok, orzechowymi oczami i lekko zaróżowionymi ustami. Miała na sobie luźna kremową bluzkę, ciemnozieloną, rozpiętą kurtkę, obcisłe rurki i sportowe buty. Wyglądała zbyt młodo, jak na mamę, za którą się podała.

Ja i Sherlock zajęliśmy nasze fotele, a nasza klientka usiadła na kanapie. Przedstawiła się, jako Anne Dime.

- Wyszłam tylko na 10 minut do sklepu, panie Holmes. - mówiła, ciągle szlochając. - Kiedy wróciłam już jej nie było. Zabrali moją córeczkę! Porwali moją małą Kate!

Kobieta znów się rozpłakała, chowając twarz w dłonie. Sherlock przewrócił oczami i już otworzył usta, by się odezwać, ale napotkał moje ostre spojrzenie. Zamiast tego powiedział:
- Współczuję pani w bólu, pani Dime, ale nie będę mógł odnaleźć pani córki, jeśli nie mam żadnych dowodów i zeznań.

- Oh, tak, oczywiście. - kobieta otarła łzy wierzchem dłoni. - Więc od czego mam zacząć?

- Od początku. - detektyw uśmiechnął się. Nie wierzę, że to zrobił...

Spotkanie po latachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz