5 pierwszych randek z Sherlockiem Holmesem (5)

921 103 69
                                    

Randka 5

- John, szybko! - usłyszałem głos Sherlocka z kuchni. - Coś mi wpadło do oka!

Podszedłem do niego i przybliżyłem swoją twarz do tej jego, próbując zobaczyć, co takiego wpadło mu do oka. Ten na szczęście się schylił, ułatwiając mi zadanie. Jednak, kiedy nasze twarze były bardzo blisko siebie, detektyw złapał moją twarz w dłonie i szybko pocałował.

- Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. - powiedział, prostując się i uśmiechnął się zwycięsko.

- Widzę. - złożyłem ręce na piersi i kręcąc głową z uśmiechem, dodałem - Wiesz, że nie musiałeś odstawiać takiej szopki, żeby mnie pocałować, prawda?

- Chciałem zbadać twój czas reakcji. Kiedy czujesz zagrożenie, czas reakcji jest szybszy, a mi bardzo zależało na tym, żeby pocałować cię jak najszybciej.

- Jak chcesz to potrafisz być słodki, wiesz?

- To moja tajna broń na ciebie.

Chciałem coś jeszcze dodać, ale usłyszeliśmy, dzwoniący z salonu, telefon Sherlocka. Minąłem mojego chłopaka i oparłem się o blat kuchenny, wcześniej nalewając trochę kawy do kubka. Brunet, cały czas mnie obserwując, chyba zapomniał o urządzeniu. Po chwili jednak ono znów dało o sobie znać.

- Sherlock, telefon. - odezwałem się.

- Hmm? A tak. - odpowiedział jakby wyrwany z transu.

Odwrócił się i ruszył powoli w stronę salonu. Obserwowałem go chwilę, dopóki nie usłyszałem słów "John, patrzysz na mój tyłek". Wtedy tylko krzyknąłem "Wcale nie" i dopiłem swoją kawę.

Okazało się, że dzwonił Lestrade. Mieli jakąś nową sprawę, z którą nie mogli sobie poradzić. Sherlock był w niebo wzięty. Szybko złapał za swój płaszcz i wybiegł z domu. Ja oczywiście też zabrałem swoją kurtkę i pobiegłem za nim. Gdy wyszedłem z naszej kamienicy, ujrzałem Sherlocka z dłonią w górze i już nadjeżdżającą taksówkę. Czy on zawsze ma wszystko na zawołanie? Pieprzony królewicz...

Wsiedliśmy razem do auta, detektyw podał kierowcy adres i ruszyliśmy na pomoc Lestrade'owi.

Dojechaliśmy na miejsce zdarzenia, którym okazał się plac z trójnożnym słupem reklamowym. Z początku nie zauważyłem powodu naszego przybycia, jednak już po chwili naprawiłem swój błąd i spojrzałem w górę. Słup był pusty, a z jednej z rur zwisała, powieszona na sznurze, brunetka. Dziewczyna była ubrana jedynie w letnią sukienkę, która powiewała na wietrze. Długie ciemnobrązowe włosy zasłaniały lekko jej twarz. "O mój Boże" było pierwszym, o czym pomyślałem.

- Świetnie. Wisielec. - zaczął Sherlock po przywitaniu się z inspektorem - To nie może być aż takie trudne. W czym problem?

- Cóż, to jest ewidentne samobójstwo. - odpowiedział Lestrade - Jednak mam wrażenie, że coś nam umknęło.

- Jak zwykle...

Sherlock podszedł do trupa i zaczął go dokładnie studiować. Przyglądał mu się z każdej strony, po czym wszedł na słup i zbadał go jeszcze dokładniej.

Ja natomiast stałem z boku z Gregiem i razem przyglądaliśmy się poczynaniom detektywa. W międzyczasie wymienialiśmy ze sobą krótkie zdania, typu "Straszne", "Widać, że była młoda", "Współczuję rodzicom", "Dlaczego to zrobiła?". Po chwili wrócił do nas brunet.

Spotkanie po latachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz