Walentynki

2.8K 187 53
                                    

Obudziło mnie delikatne muskanie ciepłych warg na mojej szyi. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, leżącego blisko mnie Sherlocka. Jedną rękę miał przerzuconą przez moją pierś. Wtulał się we mnie i obrzucał leniwymi pocałunkami moją szyję - było mi dobrze.

- Dzień dobry, John... - wymruczał, kiedy zobaczył, że się obudziłem. Posłałem mu uśmiech. - Wszystkiego najlepszego.

- Co takiego? - odezwałem się zaspany. - Jaki dziś dzień? I co to za okazja?

- 14 luty. - przeszedł z pocałunkami do żuchwy. - Walentynki, Jawn. - powiedział z kocim akcentem. Złożył jeszcze raz "Wszystkiego najlepszego" i pocałował mnie w policzek.

Oddałem mu życzenia. Sherlock podparł się łokciem i nachylił nade mną.

- Zaczekaj chwilę. - nacisął swoimi ustami moje.

Posłuchałem. Kiedy na niego czekałem, zacząłem się zastanawiać co moglibyśmy zrobić, żeby uczcić razem to święto. W drzwiach pojawił się detektyw z tacką. Podszedł do łóżka - usiadłem, a on położył mi ją na kolanach. Tosty z dżemem i kawa. (Powinienem jeszcze zauważyć, że dżem był rozsmarowany na kształt serc.)

- Taka pobudka, śniadanie do łóżka i ten dżem... Nie widziałem, że taki z ciebie romantyk. - uśmiechnąłem się do mojego bruneta.

- Dla ciebie wszystko, kochany Johnie. - odwzajemnił uśmiech, po czym nachylił się i pocałował mnie. - Dziś jestem cały twój.

- Zawsze jesteś cały mój. - wplątałem mu palce we włosy i przyciągnąłem, żeby pocałować go jeszcze raz.

- To prawda. Ale dzisiaj z uwagi na to święto, jakże ważne dla nas, postanowiłem, że spędzimy ten czas razem. I nie na żadnej sprawie, tylko skupiając się na sobie. Wiem, że tak robią ludzie w związkach. W ten dzień. To ciekawe, wiesz? Czytałem, że w ten dzień powinniśmy skupić się na sobie. Więc? Myślałem o jakimś spacerze po parku, wyjściu do kina albo na kolację, ale to mało oryginalne. Nie znam się na tym. Co ty o tym myślisz? Jesteś bardziej doświadczony w kwestii randek...

Zamurowało mnie. Sherlock rzucający potok słów i to jeszcze mówiący o randkowaniu - za dużo na raz i zbyt rano...

- Zwolnij... - powiedziałem. - Po pierwsze: nie wyobrażam sobie, że zrezygnujesz z zagadek przez cały dzień. Po drugie: nie mów, że czytasz te poradniki dla nastolatek?! Po trzecie: jest rano - mamy cały dzień dla siebie, więc zastanówmy się razem, co będziemy robić.

- Tak. Może. I dobrze. - usiadł na brzegu łóżka, tuż obok mnie. - John, powinienem ci częściej mówić, jaki jesteś genialny i cudowny.

- Mhm... Jadłeś już coś?

- Nie. To, że wstaję wcześniej, nie znaczy, że po to, by jeść.

- Więc może chcesz się podzielić tym sercem? - wskazałem na jeden z tostów.

- Miałem nadzieję zjeść ten dżem z twoich ust, ale ta propozycja też może być. - sięgnął po tosta i zaczął go gryźć, a ja do niego dołączyłem.

Po zjedzeniu śniadania oraz umyciu się, usiedlismy razem na kanapie i zaczęliśmy rozmyślać. Sherlock objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Zaczęliśmy wymieniać pomysły, jak spędzić Święto Zakochanych. Sherlock namawiał na kino, ja na spacer po parku, ale co do jednego byliśmy zgodni - musieliśmy iść na kolację do "Angelo's". Sherlock chciał, żeby to nam przypomniało o dniu, w którym się poznaliśmy. Skąd w nim nagle sentymenty?

W końcu mieliśmy ułożony plan: najpierw pójdziemy na spacer, potem do kina, a wieczorem na kolację - plan idealny.

Byłby, gdyby nagle nie zadzwonił Lestrade, przerywając naszą serię pocałunków. Osiemnastoletnia dziewczyna w białej sukience, z białym kwiatem lilii w rękach, - ułożonych na piersi - leżąca w płytkim jeziorku (chociaż 10 cm głębokości to jak mała kałuża...). No i środek jej czoła zdobiła czerwona dziurka od pocisku.

Spotkanie po latachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz