Rozdział VII

4.3K 238 76
                                    

Wieczór
Jako iż Lucyna na pewno nie wróci na noc razem z chłopakami postanowiliśmy zrobić sobie filmowy wieczór (noc xD). Oglądnęliśmy chyba wszystkie hity tego roku oraz galę Oscarów, podczas której piszczałam gdy Leo dostał upragnionego Oscara. Po tylu filmach nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam.

Perspektywa Michaela

Ok godziny 2,gdy wszyscy spali usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Nim się spostrzegłem do pokoju wszedł Luke.

-Hej Mike.Możemy pogadać?-podszedł i zapytał szeptem.

-Jasne. O co chodzi?-powiedziałem i skierowałem się do kuchni.

-Chodzi o Hope. Nie wiem dlaczego potraktowała tak Arzayle*. Może wiesz o co jej chodziło?-zapytał zmartwionym głosem. Ona nazwała Hope dziwką,a ten zastanawia się dlaczego tak postąpiła...

-No nie wiem może dlatego,że twoja ukochana Arzaylea na wejściu zaczęła ją obrażać? Naprawdę nie nic nie słyszałeś?

-No nie. Ale...dobra wiesz co? Zostawmy ten temat. Idę spać. Narka Mike.-Powiedział i zaczął iść w stronę schodów prowadzących na górne piętro.Na serio? Eh to Hemmings ,nigdy nie wiesz co siedzi w tym pustym łbie...

Po tym postanowiłem iść spać do swojego pokoju,lecz zanim to zrobiłem wziąłem Hope na ręce w stylu ,,panny młodej" i zaniosłem do jej pokoju.Chłopaki dadzą sobie radę w końcu po melanżu spali w gorszych miejscach.

Perspektywa Hope

Rano obudziłam się we własnym łóżku co mnie zdziwiło no ale trudno.Pewnie któryś z sosów mnie tu przyniósł.Po szybkim ogarnięciu się zeszłam do kuchni by zrobić sobie coś do jedzenia. Po otwarciu lodówki przywitało mnie światełko ponieważ nic innego w lodówce nie było. Ubrałam buty wzięłam telefon,portfel i jak najciszej,by nie obudzić chłopaków,wyszłam do najbliższego sklepu.Nie wiem dlaczego ale miałam wrażenie,że ktoś cały czas za mną idzie,ale zignorowałam to.Po zakupieniu wszystkich potrzebnych produktów znów poczułam czyjś wzrok na mojej osobie.Lekko wystraszona chciałam szybko przejść koło ciemnego zaułka,lecz poczułam rękę na moim ramieniu ciągnącą mnie w tą cholerną,ciemną uliczkę.Już obsrana poczułam jego oddech na moim karku oraz ciche słowa wypowiedziane wprost do mojego ucha.

-Mówiłem,że pożałujesz tego suko,a ja dotrzymuje obietnic.-obrzydliwy głos.

Po chwili poczułam jak jego ręka jeździ coraz wyżej w kierunku mojego zapięcia spodni.Łzy powoli opuszczały moje oczy, a ja bezradnie próbowałam się wyszarpać.Wiedziałam co mnie czeka.Znowu mnie zgwałci.Po chwili jednak poczułam jak ktoś odciąga tego faceta i coś do niego mówi,ale przez płacz nie byłam rozpoznać co.Chwilę później przymnie kucał kręcony brunet w moim wieku,może trochę starszy.

-Hej już dobrze.Nic ci nie jest?-zapytał zmartwiony.Ja nie mogąc nic powiedzieć pokręciłam przecząco głową.

-Tak w ogóle jestem Brad,a ty?

-J-jestem Ho-ope.-wyjąkałam nadal przerażona ty co tu się stało.Mimo,że nie znam tego chłopaka czuje się przy nim w pewien sposób bezpiecznie.

-Chodź odprowadzę cię do domu,bo chyba nie dojdziesz sama.-pomału z pomocą Brada podniosłam się z ziemi. Zaraz..do domu!? 

-Nie tylko nie do domu! Nie chcę wracać w takim stanie,by nie martwić brata.Proszę..-powiedziałam a chłopak myślał nad wszystkimi za i przeciw.

-No dobra. Ale idziesz ze mną na kawę co ty na to?

-No dobra.-I tak razem poszliśmy do najbliższej kawiarni,gdzie zamówiliśmy kawę.

-Zapomniałam ci podziękować za ratunek.Nie wiem co by się stało gdybyś mi nie pomógł.-powiedziałam nieśmiało.

-Nie ma za co.Może w zamian opowiesz coś o sobie?-No ciekawie...

-No ok.Mam Na imię Hope Clifford,mam 18 lat...-on popatrzył się na mnie zszokowany. No co? Dziwi go mój wiek?

-Clifford? Jak Michael Clifford z 5SoS? -NO WOW! Brawo Sherlocku!

-To mój brat. a teraz dawaj ty coś o sobie.

-Mam na imię Brad Simpon mam 20 lat i gram w zespole The Vamps-Już wiem dlaczego cały czas myślałam,że go kojarzyłam!

-I już wiem czemu cię kojarzyłam! Ostatnio widziałam plakat,że macie w okolicy koncert.-tak jestem spostrzegawcza.Po chwili popatrzyłam na telefon żeby sprawdzić godzinę i zamarłam

15 nieodebranych połączeń od Braciszek xx

10 nieodebranych połączeń od Hemmo 

5 nieodebranych połączeń od Cal-Pal

5 nieodebranych połączeń od  Asztun :3

-O kurwa. Przepraszam Brad ale muszę spadać do domu,bo będzie wpierdziel od brata. Mam nadzieje,że jeszcze kiedyś pogadamy.-powiedziałam i już chciałam iść ale chłopak mnie zatrzymał.

-Czekaj Hope. Daj mi przynajmniej stój numer żebyśmy byli w kontakcie ok?-przystałam na tę propozycje i wymieniłam się z chłopakiem numerami. Pożegnaliśmy się i szybko pobiegłam w stronę domu.

============================================

Hejo! I oto mamy kolejnych nowych bohaterów! Btw to chyba najdłuższy rozdział jaki napisałam (669 słów) Do zoba (chyba) w następnym rozdziale!

Love Marti x






Twins M.C/L.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz