"Nie ma ludzi złych. Są tylko samotni i nieszczęśliwi" zapisałam piękny zlepek słów w moim pamiętniku. Każdego serce oplata sie wokół dobrych cech, a próbuje zakopać te złe. Niech ten wstęp da początek czemuś nowemu. Nie chcę żyć już starym życiem, nie chce być taka zła. Jeśli jesteś samotny wyjdź do parku, do kina, czy do centrum handlowego. Ludzie. Wszędzie ludzie. To oni czynią swiat pięknym. Cały kosmos jest nieskończenie zdefiniowany, a my tacy mali. Wydaje sie, że nic dla niego nie znaczymy. Jesteśmy jak mrówki, które nieświadomie pełzną nam pod buty. My mamy uczucia. Umiemy widzieć, czuć, słyszeć i smakować każdej części istnienia. Kiedyś to wszystko zniknie, a my będziemy tęsknić za czasem, kiedy beztrosko mogliśmy chodzić po lesie i zrywać jagody. Za czasem spędzonym z przyjaciółmi przy ognisku. Za czasem, kiedy płynęliśmy łódką po jeziorze wsłuchując się w śpiew ptaków.
Czas. To on jest największym wrogiem człowieczeństwa. Wiem, że moja smierć jest blisko, ale z drugiej strony jest mi ona odległa. Każdego dnia jestem na rozdrożu. Raz podąrzam w stronę życia, a raz w chmury śmierci. Nigdy nie wiem co jest lepsze, wszystko mnie kusi swoim dobrem.Moje myśli przerwała jakaś kobieta wchodząca do pokoju. Szybko zakmnęłam je kluczykiem i schowałem pod poduszkę; tam będą bezpieczne. Kobieta okazała się być nową, młodą pielgniarką. Miała jasne włosy, spięte w wysokiego kucyka i przyjazny wyraz twarzy. Uśmiechnęła się do mnie trzymając niedużą tackę z lekarstwami. Gdy podeszła do łóżka, na jej plakietce przyczepioną do kieszeni zobaczyłam imię i nazwisko, Barbare Parker.
- Wiatj Sophie. Jestem tu na praktykach, ale myślę, że jakoś się dogadamy- zagadała z uśmiechem. A więc dlatego jej nie znalazłam.
Kiwnęlam głową. Barbare podała mi dwie tabletki. Przyjrzałam się im dokładnie, gdyż nigdy nie zwracałam szczególnej uwagi na ich wygląd. Tabletki to tabletki. Obie były w okrągłym kształcie, jedna troszkę większa w kolorze bladofioletowym. Popatrzyłam się na pielęgniarkę, a ona podała mi szklankę wody. Popiłam lekarstw za jednym łykiem, a następnie dostałam syrop o żółtawym zabarwieniu w małym naczynku. Wypiłam do dna i skrzywiłem się lekko.
- Dzisiaj przywieziemy ci współlokatorkę- powiedziała zabierając ode mnie naczynia.
- Jak to?- zdziwiłam się marszcząc lekko czoło. Nigdy nie dzieliłam z nikim pokoju.
- Lekarze stwierdzili, że potrzebne ci towarzystwo i nie możesz siedzieć tak w samotności.
- Ale ja tak lubie- odparłam przeciągając każdy wyraz.
- Cóż... To już nie ode mnie zależy. Napewno się zaprzyjaźnicie- uśmiechnęła sie i odwróciła do tylu. Podążyłam za jej wzrokiem i zobaczyłam jak do pomieszczenia wjeżdża jakieś łóżko z asystą pielęgniarek i lekarza. Zmarszczyłam brwi.- O wilku mowa. Zostawiam was same- powiedziała i opuściła pomieszczenie.
Pielęgniarki zgrabnie przeniosły chude ciało na łóżko obok mnie. Zamienili parę słów z nową i wyszli.
- Hej- odezwała się nieśmiało, a ja zwróciłam się w jej stronę. Uśmiechnęła się ciepło.- Długo już tu jesteś?
- Pół roku- odpowiedziałam lustrując jej twarz. Nie nosiła chustki, nie wstydziła się swoich krótkich jasnych włosow. Wręcz dodawało jej to uroku. Niebiesko oczy idealnie współgrały ze śniadą, roześmiana twarzą. Wygladała na szczęśliwą. Rak pewnie nie wyniszczył jeszcze jej wnętrza.- A ty?
- Jutro mija miesiąc- westchnęła i zatopiła wzrok w biały sufit.- Cieszę się, że nie leżę już sama. Dzielić pokój z osobą, która ma podobny problem, to zawsze raźniej. Jestem Anastasia- przedstawiła się posyłając mi ciepły uśmiech.
CZYTASZ
Do or die
Fiksi PenggemarNigdy nie wiesz kiedy nadejdzie ten dzień. Gdy się dowiesz pozostają ci dwa wyjścia: zostać i żyć, odejść i umrzeć. Sophie Davis stoi na rozdrożu, nie wie, którą drogę ma wybrać. Chciałaby zostać aniołem, ale trzyma ją życie na ziemi. Każdego...