Rozdział dziewięćdziesiąty ósmy

5.3K 239 189
                                    

(Suzanne)

Kiedy przekraczamy próg salonu, rozmowy nagle milkną, a wszystkie głowy zwracają się w naszym kierunku. Od razu się rumienię, lecz Justin prostuje swoją postawę, obejmując mnie w pasie i przyciągając swobodnie do mojego boku. Spoglądam na niego w momencie, kiedy posyła mi lekki uśmiech. By mnie rozluźnić, zaczyna głaskać moje biodro.

- I jak, kochanie? - pyta mama, zwracając się do mnie. - Spodobał ci się prezent?

- Tak - wzdycham, przechylając głowę w bok. - Niezwykle kosztowny, ale - chrząkam, kiedy Justin delikatnie wbija palec w mój bok - podobał mi się.

Rick opiera łokcie o stół, pochylając się nad nim.

- Usiądźcie, otworzyliśmy drugie wino.

Przygryzam wargę i chcę mu odpowiedzieć, lecz wyręcza mnie w tym mama.

- Och, daj spokój, Rick, dajmy im nacieszyć się sobą - mówi, machając wymijająco dłonią.

Kiwam głową, a Justin zabiera dłoń z mego biodra, łapiąc mnie za palce. Nie chcę wiedzieć, jak bardzo czerwone są moje policzki. Ciągle jestem zawstydzona tym, jak nienagannie zachowuje się w towarzystwie innych ludzi. Nie da się go nie kochać i z pewnością swoje serce powierza mu dziennie mnóstwo kobiet, które chociażby mija na ulicy lub u których zamawia kawę w restauracji.

- Dziękujemy bardzo za pyszne jedzenie - mój chłopak podryguje głową.

- Nie masz za co dziękować, złotko - mama jak zwykle jest nim oczarowana.

Milczenie reszty uznajemy za pozwolenie na opuszczenie salonu, więc wychodzimy z niego i udajemy się do mojego pokoju.

Jest zdecydowanie mniejszy od tego, w którym mieszkam teraz w Nowym Jorku. Ma ściany zielonkawego koloru, który przez tyle lat zdążył niemalże dostatnie wyblaknąć. Po lewej stronie stoi łóżko, które teraz służy za kanapę. Można je rozłożyć, lecz rzadko to robiłam, ponieważ mieściłam się na połówce. Obok łóżka znajdują się niskie komódki, w których trzymałam ubrania. Do tej pory w niektórych z nich nadal są moje koszulki. Przy komódkach stoi drewniane biurko z lampą z ciemnozielonym kloszem. Przysuwam bliżej obracane krzesło i stukam o nie paznokciami, patrząc na Justina.

Podchodzi do szafek, które mam po drugiej stronie pokoju. To bardziej regał, za którego szklanymi szybami są moje zdjęcia i szkolne dyplomy. Wzdycham, obserwując zmarszczone czoło mojego chłopaka, gdy nachyla się nad jedną fotografią.

- Ile miałaś tu lat?

Zagryzam wargę, uświadamiając sobie, że zadał mi to samo pytanie, gdy patrzył na fotkę ze mną i Britney, tylko, że było to w Nowym Jorku. Dawno, dawno temu, gdy jeszcze nie wiedziałam, że niedługo...

Otrząsam się i podchodzę bliżej niego. Spogląda na mnie i Josha, przytulonych do siebie na plaży.

- Chyba piętnaście - wzruszam ramionami.

- Piętnaście? I wyglądałaś tak seksownie?

Wciągam wnętrza policzków do środka, rumieniąc się nieco.

- No... Tak wyszło.

Justin wywraca oczami, śmiejąc się cicho.

- Nie chciałbym wiedzieć, ile chłopaczków się wtedy za tobą uganiało.

- Nie wiem - wzruszam ramionami. - Dobrze, że teraz znalazłam odpowiedniego faceta.

Uśmiecha się szeroko, po czym robi poważniejszą minę.

Bieber's TouchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz