Part 11

67 2 0
                                    

Dziś poniedziałek, co oznacza koniec weekendu i szkołę. 

Kiedy przekroczyłam próg budynku zauważyłam Adriana, który właśnie pakował książki do szafki. 

- Hej! Możemy dzisiaj gdzieś wyjść? - zapytałam z entuzjazmem. 

- Chętnie, może nad jezioro? - zaproponował brunet. 

Okej - odpowiedziałam kierując się do klasy. 

Wchodząc do klasy zauważyłam Samamthę wraz ze swoją paczką. 

Tylko ich tu brakowało. 

- O, zobaczcie idzie nasza gwiazdka - zaśmiała się blondynka, wywołując również śmiech u pozostałych osób. 

Przeszłam obok niej, nie ukazując żadnych emocji. Po raz pierwszy nie zwróciłam na jej oszczerstwa uwagi, ale czuję się z tym dobrze. Jeżeli bym odpyskowała, tylko i wyłącznie sprowokowało by ją to do dalszego działania. 

To już się robi nudne. 

*

Po skończonych zajęciach, wspólnie z brunetem poszliśmy nad jezioro. 

Wyjęłam z mojej brzoskwiniowej torebki, ręcznik po czym rozłożyłam go na obszernym mostku. Rozmawialiśmy tak dłuższą chwilę. Do tego momentu kiedy nastała nieznośna i błoga cisza. Głęboko wpatrywaliśmy się w swoje oczy, niczym zahipnotyzowani. Tak, ta chwila musiała nadejść.

- Przepraszam, nie mogę - wybełkotał Adrian i odszedł w stronę domu. 

- Ale... Zaczekaj... Adrian... Kocham cię... - wyjąkałam cicho, mając nadzieję, że tego nie usłyszał.

Słona łza spłynęła po moim policzku i poleciała prosto, w głęboką wodę. Słychać już teraz było tylko szum wody i moje ciche łkanie. 

Czuję się odrzucona i nie kochana. 

Podniosłam się z drewnianego mostku i ruszyłam w stronę domu. 

*

Przekroczyłam próg drzwi wejściowych po czym chciałam iść na górę, ale mama mi to uniemożliwiła. 

- Co się stało? - zapytała zatroskanym głosem. 

- - Nic, jestem po prostu zmęczona - skłamałam, udając dość wiarygodny ton głosu. 

- Katherine - podniosła głos.

Potem zaczęła jeszcze coś mówić, ale ja poszłam w tym czasie na górę, więc tego nie słyszałam. Położyłam się na łóżku, okryłam mięciutkim kocem i zamknęłam oczy. 

Myślałam o NIM. 

O Adrianie. 

O jego pięknych, czarnych oczach. 

O jego najszczerszego uśmiechu. 

Podczas swoich głębokich refleksji, zasnęłam 

Obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. 

Wstałam ociężale z łóżka, sięgając po urządzenie. 

- Cześć Katherine - usłyszałam głos Adriana w słuchawce. Słychać w nim było trochę przeprosin i troski. 

- Czego chcesz? - zapytałam oschle. 

- Przepraszam, że cię tak potraktowałem, ale po prostu nie mogę - przeprosił wyczerpująco brunet. 

- Nie rozumiem. Czego nie możesz? 

- Być z tobą - odpowiedział poważnie. 

Zamrugałam kilka razy powiekami, powstrzymując łzy. 

- Dlaczego? -zadałam kolejne pytanie, którego odpowiedź będzie zapewne dla mnie wielkim szokiem. 

- Bo mam inną - odparł Adrian

- Czyli spotykałeś się przez ten czas ze mną, jednocześnie mając dziewczynę ku boku? Jesteś żałosny! - warknęłam, po czym nie czekając na odpowiedź z jego strony, rozłączyłam się. 

Pociągnęłam nosem i wytarłam z policzka łzy. 

Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stała mama. 

- Katherine, co się z tobą dzieje?- zapytała zmartwiona rodzicielka, siadając obok mnie na łóżku. 

- Zakochałam się nieszczęśliwie - odpowiedziałam łkając. 

- Nie zawsze trafiamy na właściwych ludzi. Widocznie nie był ciebie wart - powiedziała pocieszająco, kładąc rękę na moim ramieniu.

*

Usłyszawszy dzwonek do drzwi, pobiegłam, aby je otworzyć. 

- Hej, możemy porozmawiać? - zapytała błagalnie Loraine. 

Jeszcze jej tu brakowało. 

Już miałam zamknąć drzwi, kiedy mi to uniemożliwiła. 

- Proszę, daj mi to wyjaśnić - prosiła przekonująco. 

Dałam jej szansę na wyjaśnienia i wpuściłam ją do domu. 

- A więc tak, na początku powiem, że moja przyjaźń wobec ciebie, jest całkowicie szczera - ciągnęła - Rose, ta dziewczyna, która wygadywała te wszystkie głupoty na mój temat, zrobiła to w zemście. To znaczy ona chciała nas skłócić, bo była zazdrosna. Wybór należy do ciebie, czy nadal chcesz kontynuować naszą przyjaźń - powiedziała wyczerpująco Loraine. 

Dopiero teraz poznałam prawdę. 

Nie mogłam się tak cały czas na nią gniewać. 

- Ta, chcę nadal ją kontynuować. Nie skończyłabym przyjaźni z tak głupiego powodu - odpowiedziałam przytulając Loraine. 

623 słowa ;

A tak btw to piszę opowiadanie z przyjaciółką, które nazywa się ; Ciemna strona miłości, pisane przez WeraandWera101

Gorąco zapraszam

InnaWhere stories live. Discover now