Part 13

59 3 0
                                    

Margaret zaprowadziła mnie do przeciwnego domu. Wyglądał on identycznie, ale był o wiele jaśniejszy. Nie mogłam nadal uwierzyć w to, że za moment, pod siedemnastu latach odnajdę swojego biologicznego ojca. Ciocia zapukała cicho do drzwi. Od razu usłyszałam głośne szczekanie psa i ociężale stawiane kroki w naszą stronę. 

Drzwi otworzył nam mężczyzna wyglądający na oko na 45 lat. Miał brązowe, rozczochrane włosy, trochę już siwiejące. Oczy lekko podkrążone, co wskazywało na niedobór snu. 

Na nasz widok podrapał się po karku i wpuścił nas do środka. Po chwili podbiegł do nas rudy spaniel i zaczął na nas donośnie szczekać.

- Tobi - powiedział ostro, a pies zaprzestał wydawania przeraźliwego dźwięku i ze skulonym ogonem wyszedł na dwór.

- Proszę, rozgośćcie się - powiedział z entuzjastycznym tonem i nalał do trzech szklanek soku malinowego.

Usiadłyśmy razem z Margaret na starej kanapie. Dom ogółem wyglądał na zaniedbany, no ale czego innego można by się spodziewać, po mieszkaniu samotnego ojca?

Unikałam wzroku niebieskookiego i nieśmiało oglądałam zanieczyszczone obiekty. Siedzieliśmy w ciszy przez dwanaście minut. Nagle odezwał się mężczyzna:

- A więc co ty jesteś moją córką? - zapytał niepewnie.

W odpowiedzi kiwnęłam głową.

Brunet wziął łyka soku i odchrząknął:

- Mieszkasz ze swoją mamą w Ameryce? -spytał z uniesioną brwią.

Dlaczego nie użył słowa ''z moją żoną''? Chociaż to by było nielogiczne, bo oni nie są razem.

- Tak - ponownie przytaknęłam na jego pytanie i również upiłam łyk soku.

- Na jak długo zamierzasz tu zostać? - padło kolejne bezsensowne pytanie.

Zawsze, jak ktoś o to pyta, mam wrażenie jakby mówił ''Kiedy się ciebie pozbędziemy?''

- Na dwa, lub trzy dni - odpowiedziałam znudzona.

Próbuje rozkręcić tę niezręczną ciszę, ale coś mu nie wychodzi. 

Ale przyznam, że też nie widziałabym, jak rozmawiać z córką, której nigdy w życiu nie widziałam.

Dalej Margaret pociągnęła rozmowę w zupełnie innym kierunku, niż sobie wyobrażałam.

Oczywiście tym niewyobrażalnym kierunkiem było ogrodnictwo.

Kreatywnie, nie powiem.

Wtedy właśnie zakończyło się nasze pierwsze spotkanie. 

Na pożegnanie, obiecał nam, że jutro przyjdzie na kawę.

Są plusy i minusy z tego, że mieszka koło nas - szybciej wrócimy do domu.

Jeszcze po drodze sprawdziłam telefon i przypomniałam sobie, że miałam odpisać Loraine.

Do: Loraine 

Bo jestem teraz u ojca, i mama nie może się o tym dowiedzieć.

Do tego mama dzwoniła do mnie kilka razy. Teraz nie mam siły oddzwonić, więc zrobię to jutro.







InnaWhere stories live. Discover now