Rozdział 9

432 40 42
                                    

   Ten rozdział zawiera drastyczne momenty inspirowane pomysłami siostry Czesieła. [Jej fani będą szczęśliwi XD]

~Oczami Cole'a~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*

   Całą noc błądziliśmy po ulicach Ninjago City, ale mój przyjaciel uparł się, by szukać dalej. Tak oto cały kolejny dzień spędziliśmy, zgłębiając tajemnice nieznanych nam zakamarków miasta. O zmroku zatrzymaliśmy się w hotelowej knajpie w jednym z mroczniejszych zakątków Ninjago City, by po pewnym czasie ruszyć spowrotem w drogę. Panowała ciemna, bezksiężycowa noc, a przez zabrudzone szyby w dużych oknach obserwowałem krzątających się leniwie, zmizerniałych mieszkańców okolicznych budynków, które możnaby porównać do starych magazynów i garaży.
   Dzielnica przyprawiała o ciarki, ale Jay i tak uparł się, by ją sprawdzić. Ahh... Jay...
    Jakieś pół godziny temu dostał telefon z bazy i od tamtego czasu opiera się o ścianę po przeciwnej stronie tej obrzydliwej knajpy i rozmawia, nie wtajemnicząc nikogo w dyskusję, ale ukradkowo zerkając na mnie.
   Sekrety? Każdy jakieś ma. Jeśli Niebieski Ninja chce coś ukryć, to niech ukrywa. Nie mam mu tego za złe.
   Ponownie spojrzałem na brudną i zakurzoną szybę, przez którą trudniej było coś zobaczyć, niż przez moje ciało. Na szkło kapnęła kropla wody, a za nią kolejne.
   ,,Deszcz. Musimy tu zostać na noc." - pomyślałem niechętnie.  Nie miałem zamiaru przebywać w tym miejscu ani chwili dłużej, ale nie było wyboru. Gdybym tylko znów mógł być odporny na wodę...
   - Cole, musimy natychmiast wracać do bazy - powiedział do mnie Mistrz Błyskawic, odkładając telefon do kieszeni swoich spodni po skończeniu rozmowy.
   - Chciałbym, ale niestety, nie mamy takiej możliwości - odrzekłem, wskazując z zażenowaniem na okno, po którym ciurkiem płynęły strumienie przejrzystej cieczy.
   - W takim razie musimy wynająć pokój... - wykrzywił usta w niechętnym grymasie i podszedł do wymęczonej barmanki, która polerowała podartą ścierką uszczerbiony kieliszek.
   Szybko załatwiliśmy sobie nocleg. Kobieta bardzo ucieszyła się z (według nas) niewielkich pieniędzy, które otrzymała.
   W tych ubogich okolicach ludzie naprawdę cieszyli się z tego, co mieli. Pracowali ciężko, zarabiali niewiele. Było mi ich wszystkich żal.
   Drzwi skrzypiały podczas otwierania. Ciemny, zniszczony pokój, wszystko brudne, wszystko ubogie. Dwa koce zamiast łóżek czy materacy i niskie, płaskie pudło służące za stoliczek nocny. Brak telewizora... Pewnie dlatego nikt nas tu nie rozpoznał ani nawet o nas nie słyszał...
   Na suficie wisiała przepalona żarówka, bez żadnego klosza, mogącego choć trochę przypominać ozdobną lampę.  W rogach wiły się sieci pajęczyn, leżały kłęby kurzu. Przez małe, nieszczelne okno słychać było pogwizdywanie silnego wiatru.
   - To co? Idziemy spać? - spytał mój przyjaciel, chwytając (zapewne cuchnący starocią i brudem) koc.
   - Ty zaśnij. Weź dwa koce, będzie ci wygodniej. Ja nie muszę spać, stanę na straży - odpowiedziałem, poprawiając dłonią grzywkę.
   - Jak wolisz. Dobranoc - stwierdził, kładąc się na jednym kocu i przykrywając drugim.
   Rozglądałem się po pokoju.  Spróchniała podłoga, naderwana tapeta, farba odpadająca z ramy okiennej, sufit ze śladami przecieków.  Krótko mówiąc - ,,brud, smród i ubóstwo."
   Już nie raz bywałem w takich miejscach, ale tym razem czułem się nieco swobodniej.  Może to dlatego, że przyszedłem tu w poszukiwaniu Nyi, a nie ratunku, wolności czy sensu swojego istnienia? Nie kocham jej, chodzi tu o Jaya.
   Przyjaźń. Cudowne uczucie, sposób bycia, społeczność rozumiejących się osób. Tylko dlaczego przerywają ją kłótnie?
   Po co wtedy tak walczyłem o względy Nyi? Jay jest szczęśliwy z nią, ja poznałem Lilianne... Gdzie się podziało moje ukrywanie uczuć i ich stałość? Zniknęły.
   Czego się boję? Otwartego, emocjonalnego człowieka łatwiej zranić. Więc gdy przyjdzie taki moment... Ja ucierpię najbardziej.
   Chwilami miewam wrażenie, że życie jest dla mnie zbyt trudne... Tyle nieszczęść, nieporozumień, bolesnych wspomnień... Czy dam im upust, mówiąc innym, co czuję?
   I znowu problem - lęk przed niezrozumieniem, wykorzystaniem...
   Poczułem pieczenie na twarzy. Z moich oczu pociekły pojedyncze łzy. Przygryzłem dolną wargę, usiłując zneutralizować ból.
   ,,Nadmiar uczuć, Cole. Nadmiar uczuć" - otarłem łzy, parząc swoją dłoń.
   Skrzywiłem się, spoglądając na nieregularne, wypalone żłobienia.
   ,,Przestań się mazgaić! Jesteś jak twój żywioł, a skały są przecież twarde, niezniszczalne..." - wyzywałem siebie w myślach.
   ,,Skały także można skruszyć. Wystarczy uderzyć w odpowiedni sposób" - przypomniałem sobie cytat Senseia Wu, co jeszcze bardziej mnie zdołowało.
   Jay się przewiercił. Budzi się. Błyskawicznie otarłem łzy. Nikt nie może widzieć moich słabości. Nikt!
   ,,Uff. Fałszywy alarm" - Mistrz Błyskawic spał w najlepsze. Westchnąłem cicho i znów spojrzałem w małe okienko. Deszcz wciąż padał.

~Oczami Nyi~
*By Gwiazdeczka, Czesieł i jego sis*

   Kolejne dni o samej wodzie... Zaczynałam tracić siły, coraz trudniej korzystałam z mocy, ale zmuszałam się do tego, by żyć dalej. Zwłaszcza, że musiałam ratować jeszcze Jasona...
   ,,A wy? Kai, Jay? Gdzie jesteście?" - myślałam.  Wiedziałam, że mnie szukają.  Potrzebowałam ich.  Potrzebowałam ratunku. Nie miałam pojęcia, jak długo jeszcze wytrzymam przy życiu.
   - Śmierć głodowa, to najgorsza śmierć, nieprawdaż? - zapytał mnie nagle Jason.
   - Tak... To długie tortury... - odpowiedziałam słabo.
   - Więc dlaczego nie chcesz tego skończyć, umrzeć? - pytał dalej.
   - Mam wiele osób, które na mnie czekają... Ukochanego, brata, przyjaciół... - na te wspomnienia zrobiło mi się smutno, ale nie dałam tego po sobie poznać.
   - Więc może... Zjedz coś? - spytał. Z niepokojem zerknęłam w stronę mojego towarzysza niedoli i ujrzałam, jak rozszarpuje zębami swoją prawą łydkę. Spod cienkiej warstwy skóry i mięśni prześwitywała bielutka kość. Po podbródku Jasona spływała krew, rozlewając się po podłodze.
   Widok chłopaka pochłaniającego kolejne płaty surowego mięsa z własnej kończyny przyprawił mnie o odruch wymiotny.
   Chciałam wstać i się odsunąć, ale nie miałam tyle siły.  Zamiast tego położyłam się płasko na podłodze i zaczęłam czołgać... Ciągnęłam za sobą ciężkie łańcuchy, niszczyłam i brudziłam suknię ślubną, którą wciąż miałam na sobie.
   Odsunęłam się, jak najdalej mogłam i przerażona odwróciłam głowę w stronę Jasona. W jego oczach było widać obłęd.
   Z jakiegoś psychopatycznego instynktu przetrwania, nie czuł bólu w rozszarpanej nodze.
   Jego zęby zgrzytały o kość, robiąc w niej małe uszczerbki.   Od tego odgłosu po plecach przeszły mi ciarki. Zasłoniłam uszy dłońmi, by tego nie słyszeć. Płakałam. Miałam dosyć tego więzienia.
   ,,A jeśli on będzie na tyle głodny, że zje też ciebie?" - martwiłam się.
   - Jason, Jason! - wołałam chłopaka po imieniu, w nadziei, że otrząśnie się z tego wszystkiego. To na nic.
   - Jason! Ty się wykrwawisz! - w panicznym płaczu oczekiwałam reakcji chłopaka. Nadal nic.
   Po chwili przestał jeść. Wylizał polaną krwią kość, a później przetarł usta moim welonem, który mu wcześniej dałam.
   ,,Najadł się" - pomyślałam.

   No, to by było na tyle :D Prezentujemy wam długi (1059 słów) rozdział z drastycznymi elementami. Mamy nadzieję, że wyszło takie ,,bum", jakiego oczekiwaliśmy. Wiemy, długo nas nie było i serdecznie za to przepraszamy. Lenistwo, nauka, brak weny... Długo by wymieniać ile tego było.
Pozdrawiamy i czekamy na wasze (najlepiej wyczerpujące) opinie na temat tego rozdziału.

Zakazana Miłość 2 (Ninjago)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz