Rozdział 16

385 43 41
                                    

~Oczami Kaia~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*

   Siedziałem na plaży i mokłem w deszczu. Byłem niemal sparaliżowany ze strachu.
   Woda. Boję się wody. Nie umiem pływać. Ale co to ma do rzeczy? Właśnie straciłem jedyną szansę, by uratować Lily. Będę tego żałować do końca życia.
   A Cole... Jego nadal nie ma.
   ,,On nie wróci, pogódź się z tym!" - po policzku pociekła mi łza, ale jej nie otarłem.   Skupiłem się na delikatnie łaskoczącym uczuciu, jakie tworzy, spływając w dół twarzy, by ostatecznie kapnąć z podbródka na czerwony, i tak już mokry, strój ninja.
   - Kai! - zawołano mnie. Lloyd.  Co on tutaj robi? I... Zane?
   - Wiemy o wszystkim. Sensei Wu zabronił nam wychodzić z bazy, ale uciekliśmy. Stało się coś nowego? - zapytał nindroid.
   - Wygnani odzyskali ogony i wciągnęli Lily pod wodę - odparłem, powstrzymując płacz. Wiedziałem, że Nya też przed chwilą zmarła.
   - Jest źle - szepnął Lloyd.
   - Nie zapomnieliście o kimś? A może w ogóle nie wiedzieliście o istnieniu tego ktosia? - rzekł KTOŚ dziwacznie.
   - Kim jesteś? - spytał Zane człowieka z rozszarpanymi kończynami [Jason powraca!]. Chłopak szedł w samych szortach i zapewne byłoby mu zimno i marzłby w deszczu, gdyby był przy zdrowych zmysłach. Ale (jak widać) nie był.
   - Wiedziałem, że o to zapytasz. Więc tak... Jestem Jason. Byłem tu więziony razem z Nyą, a z głodu zacząłem jeść różne części swojego ciała. To chyba tyle. Ach, i zakumplowałem się z Nyą zanim zacząłem się zjadać, więc ona raczej nie chciałaby dowiedzieć się o mojej śmierci - wypowiedział się.
   - Człowieku, ty chyba oszalałeś! - krzyknąłem.
   - Ja oszalałem? Ja? - denerwował się Jason.
   - Tak! Teraz jesteś tylko wariatem bez serca! - odkrzyknąłem.
   - Oszalałem? Możliwe. Sam się pożeram? Owszem. Ale nikomu nie wolno mówić, że jestem bez serca! - wściekł się.
   - Dobra, koleś, wyluzuj! - wtrącił się Lloyd.
   - Najpierw pokażę ci moje serce. Wtedy uwierzysz - uparł się, podszedł do mnie, zabrał mi zza pasa sztylet i odsunął się kilka kroków do tyłu
   - Nie rób tego! - przestraszyłem się. Za późno.
   Chłopak zrobił z lewej strony swojej klatki piersiowej cztery podłużne nacięcia, łączące się w niewielki kwadrat w okolicy mostka, z którego płat skórny po chwili opadł na plażę.
   Stałem osłupiały. Chciałem do niego podbiec i wyrwać mu sztylet, ale to było ponad moje siły.
   Jednak Zane się ruszył.
   - Nie zbliżaj się, bo go tu wbiję - zagroził były więzień, wskazując na swoją opływającą krwią ranę.
   - Jason, my próbujemy ci pomóc! Opamiętaj się! - rzekł Zane, zatrzymując się, by ten szaleniec nie zrobił kolejnej głupoty.
   - Gnije mi mięso na rękach, za jakiś czas zapewne mi je amputują, bo doszczętnie stracę czucie. Nie mam nic do stracenia. To może być ostatni raz, kiedy trzymam nóż. Kiedy trzymam cokolwiek! Kiedy mogę udowodnić, że jednak nie jestem wariatem bez serca! - mówiąc to, nadciął chrząstki w okolicy mostka [biologia raz w życiu przydatna B) Fak jea!] i wyłamał fragment swoich żeber, by dostać się do ,,środka".
   Skręcił się z bólu i opadł na kolana. Po chwili włożył dłoń do środka swojej klatki piersiowej, do tętniących wnętrzności i wyrwał serce.
   Pulsowało ono chwilę na jego dłoni, po czym zatrzymało się.
   - Co ja zro... - zdążył powiedzieć Jason zanim zginął. Na te nędzne sekundy wróciła mu świadomość, widziałem to.
   W jego wciąż otwartych oczach nie było widać obłędu, ale czysty strach. Zrozumiał, co zrobił. Na ten moment, tę chwilę. Urywek z życia. I po prostu umarł.

~Oczami Senseia Wu~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*

   Byłem zbyt ostry. Powinienem inaczej powiedzieć Kaiowi, żeby został w bazie. Wiem, że dzieje się źle i powoli tracimy kolejne osoby, które są nam tak bardzo bliskie.
   Jednakże, z przeznaczeniem nie da się walczyć. Trzeba się jemu poddać i poczekać, aż wskaże najodpowiedniejszą drogę.
   Wyszedłem z mojego pokoju, w którym Misako zajmowała się Nyą [I teraz ten szok- To ona żyje? XD] i skierowałem kroki do Mistrza Lodu. Muszę ich przeprosić. I Zane'a, i Lloyda.
   Zastukałem w drzwi. Były uchylone, a ze środka odpowiedziała mi głucha cisza.
   Wszedłem. Pusto. Nie ma ich.
   Musiałem się poważnie zastanowić, co z tym zrobię.   Chyba nic. Tak. To najlepsze rozwiązanie.
   Udałem się na medytację.
   Tym razem wizja się nie urwała. Widziałem dokładnie to, co Lilianne kilka dni temu.   Słyszałem jej krzyk, obserwowałem umierającego Jaya. Były też dalsze momenty, których Lily na pewno nie widziała. To nowe sceny.
   Co naprawdę planuje los?  Zabić wszystkich czy tylko niektórych? A może po prostu wszyscy przeżyją?
   By wszystko mogło toczyć się dalej, ktoś musi umrzeć. Więc, skoro ktoś zginie... To znaczy, że jednak nie wszystko będzie dobrze.
   Zaufanie i cierpliwość - tego potrzebuję ja. Moc i szczęście - tego potrzebują pozostali.
   Skończyłem medytować i wróciłem do Misako.
   - I jak, Nya? Dobrze się czujesz? - zapytałem na wstępie.
   - Niedobrze, ale już mi lepiej. A jak idzie chłopakom i Lily? - spytała.
   - Lepiej, żebym był z tobą szczery. Jest źle. Bardzo źle. W dodatku może być jeszcze gorzej.- odpowiedziałem.
   - A Jay?
   - Nie będę cię stresować. Powinnaś wypocząć.
   - Nie zmieniaj tematu! - zdenerwowała się.
   - Spokojnie, Nya.
   - Jak mam być spokojna?! Mów!
   - Jay... On... Nie żyje - przyznałem z trudem.
   - Jak to? Nie. Niemożliwe. Cole go nie obronił?
   - Cole nie żyje.
   - A Lily? Co z Wygnanymi?
   - Miałem wizje. Wciągnęli ją do wody.
   - A Kai?
   - Żyje.
   - Poprosisz Lloyda i Zane'a, żeby przyszli?
   - Nie mogę.
   - Dlaczego?
   - Uciekli.
   - Żartujesz? To oni tam giną i walczą, a my tu spokojnie siedzimy w bazie? - mówiąc to, zeskoczyła z łóżka i postąpiła kilka chwiejnych kroków.
   - Nya, jesteś zbyt słaba. Nie możesz teraz wstawać! - zmartwiła się Misako.
   - Mam to gdzieś! Muszę tam iść! - warknęła Mistrzyni Wody.   Gniew był widoczną przykrywką dla wewnętrznego smutku dziewczyny.
   - Wu, jesteś pewien, że zostanie w bazie, to najlepsze rozwiązanie? - zapytała mnie żona mojego brata.
   - Tak.
   - A nie moglibyśmy...
   - Nie.
   - Ale...
   - No, dobrze. Polecimy tam, ale nie będziemy ingerować w Przeznaczenie. Zgoda? - odpowiedziały mi skinienia głów. - Nya, przebierz się i umyj. Misako, zajmij się ekwipunkiem. Czekam na zewnątrz - wyszedłem.
   Przywitała mnie ulewa, burza i porywisty wiatr.
   ,,To będzie trudna podróż" - pomyślałem i wróciłem do bazy.

~Oczami Lilianne~
*By Gwiazdeczka*

   Odzyskując przytomność, poczułam unoszące mnie ręce.   Gdyby nie ich siła, która motywowała mnie do utrzymania się na jawie, już dawno bym utonęła i oddała duszę oceanowi.
   Fakt, że bolały mnie płuca i zapewne byłam jeszcze bardziej sinoblada niż zaraz po wygnaniu z miasta, nie liczył się, gdy w grę wchodziła nadzieja. Tylko... Kto mi ją daje? Kto mnie niesie? Kto sprawia, że chcę żyć?
   Te ramiona... Takie mocne, zachartowane do ciężkiej pracy.
   Ten ogon... Choć ociężały, zawsze macha tak silnie, tak szybko.
   Ta aura, którą roztacza wokół siebie, gdy jestem przy niej. Wrażenie, że według syrenich praw nigdy nie kochała, które mnie nie opuszczało, a jednak było nieprawdziwe. Mama...
   ,,Kocham Cię, mamo" - pomyślałam, czując, że wynurzam się na powierzchnię.
   Nabierając powietrza, zaksztusiłam się wodą, która naleciała do mojego gardła w sali tronowej. W chwili, gdy uważałam, że śmierć, to najlepszy sposób na szczęście.
   Zakasłałam, wypluwawszy słoną ciecz. Pod sobą, oprócz ramion matki, poczułam mokry piasek. Ziemia. Jak cudownie znów oddychać! Chociaż padał chłodny deszcz, to był on jednak cieplejszy niż woda na dnie.
   Ręce wysunęły się spode mnie, a mama zdawała się chcieć wskoczyć do oceanu i uciec.
   - Mamo... - oddychałam z trudem. Przez moment nie słyszałam żadnego odgłosu. -   Zostań - poprosiłam.
   Syrena położyła się obok mnie na plaży.
   - S-skąd ta zmiana? - zapytałam, krzywiąc się od słonawego uczucia w ustach.
   - Zmiana? - spytała swoim nieprzyjemnym i ochrypniętym głosem, który działał w zaistniałej sytuacji jak kojący balsam na bolesną ranę.
   - Nienawidziłaś mnie.
   - Nie. Ja tylko... Po prostu nie zostałam nauczona, jak kochać. Ale ta świadomość, że jesteś moją jedyną córką... Nie chciałam widzieć twojej śmierci.
   - Ale wtedy... Wtedy, gdy żołnierze przywiązywali mnie do ludzkiego statku... Patrzyłaś na to, mamo. Uśmiechałaś się. A teraz, tak nagle, ratujesz mnie i wyskakujesz na brzeg. Jak gdybyśmy zawsze były ze sobą w dobrych stosunkach - załkałam cicho na wspomnienie tego wszystkiego.
   - Przepraszam. Nie potrafiłam żyć ze świadomością, że moja córka jest znienawidzona przez inne syreny. A w sumie... Po co ja się w ogóle tłumaczę? Skrzywdziłam cię. Niewybaczalnie. Wystawiłam na pastwę ludzi! - dręczyły ją wyrzuty sumienia.
   Otworzyłam oczy. Po policzku matki pociekła łza.
   Moja mama była silną kobietą. Z pozoru okrutna, wewnątrz jednak bardzo delikatna.
   Zbyt umięśniona, jak na typową syrenę, ale zbyt piękna, by zwracało się na to uwagę.
   Tego dnia ubrała się w długą granatową szatę, pasującą do jej fioletowych łusek.
   Spojrzałam tęsknie na ogon mamy. Potężny i lśniący.   Nawet nie musiał taki być.  Ważne, że go miała.
   - Ogon? Tęsknisz za nim? - zauważyła.
   - T-tak... - wydukałam, powstrzymując płacz.
   - Och, Lilianne... - przytuliła mnie.
   - Nie wierzę... - szepnęłam.
   - Co?
   - Ty naprawdę mnie kochasz.

   I tak oto kończymy ten rozdział. Wybaczcie, że były opóźnienia w pojawianiu się go na Wattpadzie, ale mamy swoje powody, (pokazujemy i objaśniamy):
   1. Czesieł pisał część tego rozdziału w środku nocy, a w jego pokoju były komary. Przez to musiał siedzieć pod kołdrą, a było gorąco. D: Ta sytuacja zdarzyła się dwukrotnie.
   2. Czesieł wyjechał sobie nad morze i większość czasu spędzał na rysowaniu i plażowaniu.
   3. Z początku sis Czesieła miała pisać część tego rozdziału (tę, w której Jason wydziera sobie serce), ale ciągle to przekładała. No, i w końcu zrezygnowała, przez co musieliśmy sami ją pisać. Dlatego też jest trochę nieudana- my po prostu nie mamy talentu do takich creepy tematów.
   4. Gwiazdeczce się nie chciało.
   Więc do następnego rozdziału, Gwiazdeły! Pozderka, Sayonara!

PS Liczymy na dużo zaje*istych komentarzy :3

Zakazana Miłość 2 (Ninjago)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz