Rozdział 4

517 53 13
                                    

~Oczami Kaia~
*By Czesieł*

   Wszyscy przy stole rozmawiali o dzisiejszym dniu. Nie chciałem już dłużej tego słuchać. Wstałem i wyszedłem z salonu.
   Wolałem nie siedzieć sam, więc postanowiłem kogoś odwiedzić.
   ,,Jay nie... On musi pobyć trochę sam i wszystko przemyśleć, przyjąć do siebie." - wyliczałem. Decyzja o tym, do kogo się udać nie była już taka trudna.
   - Cole, mogę wejść? - zapytałem, podpierając lekko dłonią drzwi pokoju ducha.
   Po chwili usłyszałem dźwięk odkluczanego zamka. Wejście otworzyło się z cichym skrzypnięciem.
   - Cześć, Kai - powiedział smętnie Mistrz Ziemi i wpuścił mnie do środka.
   - Straszny dzień, co nie? - zapytałem, rzucając się na jego łóżko z delikatnym, wymuszonym uśmiechem.
   - Taa... - odpowiedział, siadając po turecku na podłodze i jeżdżąc po niej palcami.
   - Będzie dobrze. Jak zwykle - spojrzałem na sufit. To nie był optymizm. Ja po prostu chciałem, żeby Cole nie był smutny, a to, że sam wątpiłem w kolejne ,,szczęśliwe zakończenie",  nie liczyło się.
   - Może pójdziemy do Jaya? - spytał, podczas gdy ja bawiłem się maleńkim płomyczkiem wytworzonym z mojej dłoni.
   - Niech będzie - podniosłem się z łóżka, a płomyk zniknął. Wyszliśmy.
   Drzwi do pokoju Niebieskiego Ninja były otwarte. Zajrzeliśmy. Nikogo nie było. Przestraszeni przeszukaliśmy wszystkie pomieszczenia. Pusto.
   Wbiegliśmy do salonu, oznajmiając równocześnie:
   - Jay zniknął - te dwa słowa przeraziły chyba wszystkich.
   - To trzeba go znaleźć! - oznajmił Lloyd, wstając od stołu.
   - P.I.X.A.L., namierz go! - nakazał Sensei Wu. Androidka pobiegła do centrum sterowania. Wpisała kod identyfikacyjny Jaya, a na mapie ukazała się mrugająca, czerwona kropka.
   - Co on tam robi? - zapytałem, wskazując na świecący punkcik.
   Dziewczyna Zane'a błyskawicznie sprawdziła ostatnie wyszukiwania systemu.
   - Jay wykrył sygnał Nyi. Pewnie poszedł jej szukać - wyjaśniła asystentka Cyrusa Borga.
   Nie trzeba było mówić, co mamy zrobić. W mgnieniu oka wszyscy byliśmy gotowi do akcji. Stworzyliśmy Smoki Żywiołów i odlecieliśmy w stronę miejsca wskazanego przez system.
   Po kilku minutach lotu dotarliśmy na miejsce.  Wylądowaliśmy w ubogiej, opuszczonej, zniszczonej dzielnicy. Dawno nie widziałem obrazu tak pełnego nędzy, jak ten dzisiejszy.
   - Jay! Jay! - krzyczał co chwilę Cole. Zza zakrętu zagraconej uliczki rozbrzmiał cichy jęk.
   - Jay? - spytałem tym razem ja, biegnąc w stronę odgłosu.
   W zaułku leżał nasz zaginiony przyjaciel, chociaż szczerze przyznam, że ledwie go poznałem.
   Opierał się lekko plecami o ścianę, a przez jego strój, z rany na brzuchu, przeciekała krew. Warga była przecięta, a ręce i nogi pełne siniaków.
   Moje oczy zamigotały od łez. Ktokolwiek to zrobił, dopilnuję, by i jemu stała się krzywda.
   - Jak ci pomóc? - spytał Lloyd, patrząc z litością na rannego ninja.
   - Nya... Nyi tu nie było. Wszystko na marne.- łkał Mistrz Błyskawic.
   - Jay, kto ci to zrobił?- spytałem, zaciskając pięści.
   - Wzięli Nyę, mnie pobili. Nienaturalnie bladzi. Granatowe garnitury - mówił, wypluwając własną krew.
   - Trzeba opatrzyć mu rany - martwił się Cole, wskazując gestem na rannego.
   - Nie tutaj... Weźcie mnie do domu. Tu nie jest bezpiecznie - płacz Niebieskiego Ninja ustąpił miejsca przerażeniu.
   Mistrz Ziemi wziął Jaya na ręce i wsiadł na swojego smoka.  Dotarliśmy do bazy. Chcieliśmy wziąć cierpiącego do jego pokoju i opatrzyć rany, jednak on nas powstrzymywał.
   - Czekajcie... Ja muszę sprawdzić... Muszę znaleźć jej sygnał - prosił. Zgodziliśmy się pod warunkiem, że zrobi to szybko. Włączył komputer i skanował Ninjago.
   ,,Brak sygnału" - wyświetlił się napis na ekranie.
   - Jay, tak mi przykro... - powiedziałem, kładąc dłoń na jego ramieniu.
   - Nie! Ona musi gdzieś być! - uderzył pięścią w komputer i spojrzał na ekran w oczekiwaniu.
   - Ostatnio zadziałało... - mówił łamiącym się głosem.

~Oczami Zane'a~
*By Gwiazdeczka & Czesieł*

   Lilianne została wprowadzona do ogromnej sali. Zaglądałem do środka przez okno umieszczone nad jej centrum. Próbowałem rozsadzić szkło, ale było wzmocnione czarami. Mogłem tylko patrzeć.
   Strażnicy otoczyli syrenę i zaczęli wokół niej krążyć. Z trójzębów, które mieli w dłoniach wystrzeliły wiązki światła.
   Biedna Lily... Próbowała się wyrwać, ale wszystko poszło na marne, a ja nawet nie mogłem jej pomóc.
   Światło zaczęło wirować, rosnąć w siłę, otaczać jej ciało. Nagle przygasło. Zgromadzona energia wysadziła okno, przy którym byłem. Spojrzałem na podłogę sali.
   Leżała tam Lilianne i... Miała nogi! Gdzieś zniknął fioletowo-granatowy ogon i ustąpił miejsca sukni w tym samym kolorze.
   Dziewczyna Cole'a zaczęła się dusić. Nie oddychała już pod wodą. Była tylko człowiekiem.
   Syreny śmiały się z niej. Od razu zareagowałem.   Wpłynąłem do sali przez wybite okno i podniosłem Lily.
   Straciła przytomność, ale ja nie poddałem się tak łatwo.    Trytoni mnie gonili, więc płynąłem jeszcze szybciej.
   Jeden z nich wbił trójząb w suknię nieprzytomnej, rozszarpując płachtę materiału.
   Mimo wszystko jakoś udało mi się dotrzeć do powierzchni.  Stworzyłem smoka i czym prędzej poleciałem w stronę bazy.
   Wylądowałem na plaży i wbiegłem do naszego domu.  Skierowałem kroki do centrum sterowania, z którego usłyszałem rozmowy.  Przekroczyłem próg. Wszyscy spojrzeli zszokowani na osobę, którą trzymałem na rękach.  Wśród zebranych był Cole.
   - Lily! - krzyknął, patrząc na nią.
   - Musimy ją gdzieś położyć - powiedziałem. Mistrz Ziemi wybiegł na korytarz i otworzył drzwi swojego pokoju.  Poszedłem tam i zrobiłem, co do mnie należało.
   - Co się stało? - zapytał Czarny Ninja ze łzami w oczach.
   - Sam nie wiem. Rzucili na nią jakieś zaklęcie. Wtedy zmieniła się w człowieka i przestała oddychać. Wyłowiłem ją w ostatniej chwili. Ledwie udało się uciec przed innymi syrenami - wskazałem gestem na poszarpaną suknię Lilianne.
   - Czy ona jeszcze żyje? - spytał, przygryzając dolną wargę.
Jej cera była trupioblada, ciało tkwiło w bezruchu.  Sprawdziłem puls. I nic.  Spojrzałem na ducha, który był na prawdę bliski płaczu.  Nie chciałem go zawieść.  Zeskanowałem ciało dziewczyny, w poszukiwaniu oznak życia.
   - Żyje! - powiedziałem. Chociaż jej serce nie biło, a płuca nie pobierały tlenu z powietrza, ona na prawdę żyła.
   Mistrz Ziemi rozpłakał się ze szczęścia i chwycił dłoń swojej ukochanej, nie zważając na to, że jeszcze jest wilgotna.
   Spojrzałem na Lily. Wciąż była nieprzytomna.

   Przepraszamy za opóźnienia i dziękujemy za przeczytanie tego (kolejnego) smutnego rozdziału. A chociaż się podoba? Dajcie znać :*

Zakazana Miłość 2 (Ninjago)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz