Resztę dnia spędziłam na kontrolowaniu pracy moich projektantów. Wykonywali projekty nienagannie i cieszyłam się, że chociaż mój dział współpracował ze mną bez zarzutów. W międzyczasie odwiedził mnie Louis, który zaproponował, iż kolejny lunch spędzę w jego towarzystwie. Zgodziłam się, lecz upewniłam się, że Amanda miała kogoś z kim mogła wyjść zjeść posiłek. Nie chciałabym, aby była samotna. Na korytarzu natknęłam się również na jedną z pracownic, którą pierwszy raz widziałam i chyba nie była zadowolona z naszego spotkania. Mruknęła coś pod nosem, choć wydawało mi się jakbym usłyszała "dziwka". Cóż, Harry mnie ostrzegał.
Wróciłam do domu po szesnastej. Wprawdzie powinnam z firmy wychodzić o piętnastej trzydzieści, jednak musiałam sporo papierów podpisać, które dostałam na ostatnią chwilę. Miałam więc półtorej godziny, żeby przygotować się na kolację z Harry'm. Weszłam do mieszkania i rzuciłam torebkę na fotel. Willy'ego nie było, dlatego miałam pełną swobodę. Wybrałam sobie strój, który się składał ze zwykłych, czarnych spodni i czerwonej koszuli bez rękawów oraz tego samego koloru szpilki. Nic nadzwyczajnego, ale w końcu była to zwykła, przyjacielska kolacja. Potraktowałam swoje rzęsy tuszem, a usta zostawiłam naturalne, gdyż nie pragnęłam poprawiać szminki podczas jedzenia.
- Gdzieś się wybierasz? - do domu wszedł Will, który najwyraźniej był już po dwóch piwach. Nie był pijany, aczkolwiek mogłam spokojnie stwierdzić, że miał styczność z alkoholem.
- Do restauracji, jak sądzę.
- W porządku. Poszłabyś przy okazji do sklepu? - wywróciłam oczami, słysząc prośbę swojego brata. Pokazałam mu środkowy palec i zabrałam płaszcz, kiedy po pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Witaj, Kate.
- Hej...
- O! Harry Styles!
- Cześć, Will.
- Nie mów do mnie "Will"! Dla ciebie jestem szanownym, dostojnym paniczem Kingiem, chuju.
- Widzę, że jesteś na mnie zły.
- Nie, no coś ty. Jestem wkurwiony, bo potraktowałeś moją siostrę jak gówno, a uwierz, że jest bardziej wartościowa niż ktokolwiek. - zadziwiła mnie postawa bruneta, gdyż takie wypowiedzi nieczęsto mu się zdarzały. Owszem, bronił mnie w czasach szkolnych, lecz nie pamiętałam, aby nazywał mnie "wartościową".
- Masz rację. - odpowiedział, patrząc na mnie. Byłam jeszcze bardziej zaskoczona, gdy Styles zgodził się z moim bratem. Will też wydawał się zdezorientowany. - Nie powinienem tego robić. Żałuję.
- Pomińmy fakt, że teraz też przyjąłeś mnie jakimś cudem. - przypomniałam, wymijając ich i ruszając w dół schodów. Byłam pewna, że zielonooki szedł za mną, ponieważ słyszalne były jego kroki.
- Sądziłem, że ubierzesz dla mnie sukienkę.
- Ubieram je tylko dla specjalnych mężczyzn. - zatrzymaliśmy się przed jego samochodem i stanęliśmy twarzą w twarz. Na jego buzi widniał delikatny uśmiech, więc ciężko było mi powstrzymać swój.
- A ja nie jestem specjalny? - mruknął, zniżając swój głos, przez co skutkiem była chrypa i nachylił się nade mną, że mój nos prawie stykał się z jego.
- Nie. - odburknęłam z uśmiechem, spoglądając najpierw na jego usta, a następnie w oczy. Zrobił to samo i niewiele brakowało, aby złączył nasze usta, lecz nie miałam zamiaru nie reagować. Drażniłam go i to była świetna kara za to wydarzenie sprzed trzech lat.
- Mogłabyś patrzeć na mnie, gdy z tobą rozmawiam.
- Przecież patrzę.
- Nie, nieprawda. Interesuje cię tamten koleś, a przyszłaś tu ze mną. - wywróciłam oczami na jego zirytowany ton głosu i ponownie zwróciłam wzrok ku niemu.
- W czym masz problem? Nie zamierzam być cały czas sama. - wzruszyłam ramionami, sprawiając, że zesztywniał na krześle.
- Szukasz kogoś... na stałe?
- Kiedyś trzeba zacząć. Ty o tym doskonale wiesz. W końcu masz żonę.
- To skomplikowane.
- Oczywiście, więc nie rozumiem, czemu się dziwisz, że chcę sobie kogoś znaleźć.
- Nie chcę, abyś zaniedbała pracę.
- Jasne. - wzięłam do ręki kieliszek z czerwonym winem i upiłam łyka pod czujnym spojrzeniem bruneta. Kolejną część wieczoru spędziliśmy na luźnej rozmowie, omijając temat związków oraz Alice. Wypiłam dość sporo, a Harry nic oprócz wody, gdyż prowadził.
- Byłeś nieznośny! Zawsze wzorowy student, notatki przynosiłeś jako pierwszy. To było irytujące!
- Ale patrz, jak na tym wyszedłem.
- Tak, z wredną żoną. - zaśmiałam się, choć nie odwzajemnił mojego rozbawienia. Nigdy bym tego nie powiedziała, gdybym była trzeźwa.
- Nie jestem z nią z miłości.- oznajmił, wiedząc, że zapomnę, kiedy wytrzeźwieję. Taka już byłam.
- Jak to nie?! Miłość to podstawa czy coś. Nie wiem, bo się nie znam. - położył mi dłoń na kolanie, czym zwrócił moją uwagę. Staliśmy na czerwonym świetle, także mógł również na mnie patrzeć.
- Nie kocham jej.
- To jest bez sensu. - zrobiłam głupią minę, co wywołało jego cichy chichot. Znów się nade mną nachylił, jednakże mój mózg nie współpracował ze mną i nie umiałam zmusić się do jakiejś odpowiedniej reakcji.
- Całe trzy lata. Przepraszam. - kiedy myślałam, że mnie pocałuje, on odsunął się i ruszył samochodem do przodu. - Sądziłem, że był to dobry pomysł, by skończyć z tobą kontakt.
- Dlaczego? Przez cały ten okres zastanawiałam się nad powodem. Znaczy, do momentu, aż się nie ożeniłeś. - ostatnie zdanie wypowiedziałam tak cicho, że byłam pewna, iż tego nie dosłyszał.
- Ponieważ miałem pewną słabość. Widocznie nadal ją mam. - przechyliłam głowę i zmrużyłam oczy, zastanawiając się o czym mówił, lecz wypite wino nie pomagało mi w tym. Zrezygnowałam i dalszą drogę przesiedzieliśmy w ciszy.
- Prezes wielkiej firmy ma słabość? Nie wierzę. - wróciłam do naszej pogawędki w pojeździe, starając się uważać na schodach.
- Katie, jestem normalnym człowiekiem.
- To był sarkazm geniuszu. - powiedziałam, stojąc przy drzwiach od swojego mieszkania. Nieudolnie szukałam swoich kluczy, ale była to widocznie czarna magia. Miałam zwrócone tęczówki w dół, dlatego nie wiedziałam, co robił Harry. Dopiero kiedy przyparł mnie do ściany i zaczął całować. Cholera? Próbowałam to odwzajemnić, lecz działał szybko, niechlujnie i tak jak niespodziewanie to zaczął, tak skończył. Nie dałam rady zrobić jakiegokolwiek ruchu.
- Dobranoc, Kate.
- Cześć, Harry. - postałam tu jeszcze chwilkę, by wyszukać te cholerne klucze i właśnie wtedy weszłam do środka.
- No nareszcie! Byłaś w sklepie?
- Nie-e. Przepraszam, pójdę się położyć.
- Coś się stało?
- Chyba nie. Nie wiem. - plątałam się w słowach, także odpuściłam sobie niepotrzebne paplanie i poszłam do swojej sypialni. Ściągnęłam ubrania i rzuciłam je gdzieś w kąt, zostając w samej bieliźnie. Nie dbałam o to i zwyczajnie położyłam się spać.
•
Hej x
Kocham xx
CZYTASZ
Break The Rules, Styles
FanfictionHarry Styles był znanym, dwudziestoczteroletnim biznesmenem, który zajmował się prowadzeniem wielkiej firmy. Miał piękną żonę, chociaż nie do końca był z nią z miłości. Ich związek dawał obojgu wiele korzyści, dlatego żadne z nich nie narzekało na r...