6

12.5K 872 140
                                    

Resztę dnia spędziłam na kontrolowaniu pracy moich projektantów. Wykonywali projekty nienagannie i cieszyłam się, że chociaż mój dział współpracował ze mną bez zarzutów. W międzyczasie odwiedził mnie Louis, który zaproponował, iż kolejny lunch spędzę w jego towarzystwie. Zgodziłam się, lecz upewniłam się, że Amanda miała kogoś z kim mogła wyjść zjeść posiłek. Nie chciałabym, aby była samotna. Na korytarzu natknęłam się również na jedną z pracownic, którą pierwszy raz widziałam i chyba nie była zadowolona z naszego spotkania. Mruknęła coś pod nosem, choć wydawało mi się jakbym usłyszała "dziwka". Cóż, Harry mnie ostrzegał.

Wróciłam do domu po szesnastej. Wprawdzie powinnam z firmy wychodzić o piętnastej trzydzieści, jednak musiałam sporo papierów podpisać, które dostałam na ostatnią chwilę. Miałam więc półtorej godziny, żeby przygotować się na kolację z Harry'm. Weszłam do mieszkania i rzuciłam torebkę na fotel. Willy'ego nie było, dlatego miałam pełną swobodę. Wybrałam sobie strój, który się składał ze zwykłych, czarnych spodni i czerwonej koszuli bez rękawów oraz tego samego koloru szpilki. Nic nadzwyczajnego, ale w końcu była to zwykła, przyjacielska kolacja. Potraktowałam swoje rzęsy tuszem, a usta zostawiłam naturalne, gdyż nie pragnęłam poprawiać szminki podczas jedzenia.

- Gdzieś się wybierasz? - do domu wszedł Will, który najwyraźniej był już po dwóch piwach. Nie był pijany, aczkolwiek mogłam spokojnie stwierdzić, że miał styczność z alkoholem.

- Do restauracji, jak sądzę.

- W porządku. Poszłabyś przy okazji do sklepu? - wywróciłam oczami, słysząc prośbę swojego brata. Pokazałam mu środkowy palec i zabrałam płaszcz, kiedy po pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

- Witaj, Kate.

- Hej...

- O! Harry Styles!

- Cześć, Will.

- Nie mów do mnie "Will"! Dla ciebie jestem szanownym, dostojnym paniczem Kingiem, chuju.

- Widzę, że jesteś na mnie zły.

- Nie, no coś ty. Jestem wkurwiony, bo potraktowałeś moją siostrę jak gówno, a uwierz, że jest bardziej wartościowa niż ktokolwiek. - zadziwiła mnie postawa bruneta, gdyż takie wypowiedzi nieczęsto mu się zdarzały. Owszem, bronił mnie w czasach szkolnych, lecz nie pamiętałam, aby nazywał mnie "wartościową".

- Masz rację. - odpowiedział, patrząc na mnie. Byłam jeszcze bardziej zaskoczona, gdy Styles zgodził się z moim bratem. Will też wydawał się zdezorientowany. - Nie powinienem tego robić. Żałuję.

- Pomińmy fakt, że teraz też przyjąłeś mnie jakimś cudem. - przypomniałam, wymijając ich i ruszając w dół schodów. Byłam pewna, że zielonooki szedł za mną, ponieważ słyszalne były jego kroki.

- Sądziłem, że ubierzesz dla mnie sukienkę.

- Ubieram je tylko dla specjalnych mężczyzn. - zatrzymaliśmy się przed jego samochodem i stanęliśmy twarzą w twarz. Na jego buzi widniał delikatny uśmiech, więc ciężko było mi powstrzymać swój.

- A ja nie jestem specjalny? - mruknął, zniżając swój głos, przez co skutkiem była chrypa i nachylił się nade mną, że mój nos prawie stykał się z jego.

- Nie. - odburknęłam z uśmiechem, spoglądając najpierw na jego usta, a następnie w oczy. Zrobił to samo i niewiele brakowało, aby złączył nasze usta, lecz nie miałam zamiaru nie reagować. Drażniłam go i to była świetna kara za to wydarzenie sprzed trzech lat.

- Mogłabyś patrzeć na mnie, gdy z tobą rozmawiam.

- Przecież patrzę.

- Nie, nieprawda. Interesuje cię tamten koleś, a przyszłaś tu ze mną. - wywróciłam oczami na jego zirytowany ton głosu i ponownie zwróciłam wzrok ku niemu.

- W czym masz problem? Nie zamierzam być cały czas sama. - wzruszyłam ramionami, sprawiając, że zesztywniał na krześle.

- Szukasz kogoś... na stałe?

- Kiedyś trzeba zacząć. Ty o tym doskonale wiesz. W końcu masz żonę.

- To skomplikowane.

- Oczywiście, więc nie rozumiem, czemu się dziwisz, że chcę sobie kogoś znaleźć.

- Nie chcę, abyś zaniedbała pracę.

- Jasne. - wzięłam do ręki kieliszek z czerwonym winem i upiłam łyka pod czujnym spojrzeniem bruneta. Kolejną część wieczoru spędziliśmy na luźnej rozmowie, omijając temat związków oraz Alice. Wypiłam dość sporo, a Harry nic oprócz wody, gdyż prowadził.

- Byłeś nieznośny! Zawsze wzorowy student, notatki przynosiłeś jako pierwszy. To było irytujące!

- Ale patrz, jak na tym wyszedłem.

- Tak, z wredną żoną. - zaśmiałam się, choć nie odwzajemnił mojego rozbawienia. Nigdy bym tego nie powiedziała, gdybym była trzeźwa.

- Nie jestem z nią z miłości.- oznajmił, wiedząc, że zapomnę, kiedy wytrzeźwieję. Taka już byłam.

- Jak to nie?! Miłość to podstawa czy coś. Nie wiem, bo się nie znam. - położył mi dłoń na kolanie, czym zwrócił moją uwagę. Staliśmy na czerwonym świetle, także mógł również na mnie patrzeć.

- Nie kocham jej.

- To jest bez sensu. - zrobiłam głupią minę, co wywołało jego cichy chichot. Znów się nade mną nachylił, jednakże mój mózg nie współpracował ze mną i nie umiałam zmusić się do jakiejś odpowiedniej reakcji.

- Całe trzy lata. Przepraszam. - kiedy myślałam, że mnie pocałuje, on odsunął się i ruszył samochodem do przodu. - Sądziłem, że był to dobry pomysł, by skończyć z tobą kontakt.

- Dlaczego? Przez cały ten okres zastanawiałam się nad powodem. Znaczy, do momentu, aż się nie ożeniłeś. - ostatnie zdanie wypowiedziałam tak cicho, że byłam pewna, iż tego nie dosłyszał.

- Ponieważ miałem pewną słabość. Widocznie nadal ją mam. - przechyliłam głowę i zmrużyłam oczy, zastanawiając się o czym mówił, lecz wypite wino nie pomagało mi w tym. Zrezygnowałam i dalszą drogę przesiedzieliśmy w ciszy.

- Prezes wielkiej firmy ma słabość? Nie wierzę. - wróciłam do naszej pogawędki w pojeździe, starając się uważać na schodach.

- Katie, jestem normalnym człowiekiem.

- To był sarkazm geniuszu. - powiedziałam, stojąc przy drzwiach od swojego mieszkania. Nieudolnie szukałam swoich kluczy, ale była to widocznie czarna magia. Miałam zwrócone tęczówki w dół, dlatego nie wiedziałam, co robił Harry. Dopiero kiedy przyparł mnie do ściany i zaczął całować. Cholera? Próbowałam to odwzajemnić, lecz działał szybko, niechlujnie i tak jak niespodziewanie to zaczął, tak skończył. Nie dałam rady zrobić jakiegokolwiek ruchu.

- Dobranoc, Kate.

- Cześć, Harry. - postałam tu jeszcze chwilkę, by wyszukać te cholerne klucze i właśnie wtedy weszłam do środka.

- No nareszcie! Byłaś w sklepie?

- Nie-e. Przepraszam, pójdę się położyć.

- Coś się stało?

- Chyba nie. Nie wiem. - plątałam się w słowach, także odpuściłam sobie niepotrzebne paplanie i poszłam do swojej sypialni. Ściągnęłam ubrania i rzuciłam je gdzieś w kąt, zostając w samej bieliźnie. Nie dbałam o to i zwyczajnie położyłam się spać. 

Hej x

Kocham xx


Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz