20

8.3K 691 110
                                    

~Harry~

Obudziłem się, nie czując ciepła ciała Katie. Otworzyłem oczy, jednak nie zastałem widoku pięknie wyglądającej z rana miłości, która powinna leżeć obok. Sądziłem, że może była w łazience, aczkolwiek było za cicho. Zajrzałem do każdego pomieszczenia tego cholernego apartamentu i nigdzie nie było nawet jej rzeczy. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że uciekła, ale nie było jej walizki. Nie było niczego, co świadczyłoby o jej obecności. Pociągnąłem za swoje włosy, wrzeszcząc donośnie. Nie mogła. Nie mogła mnie zostawić w takim momencie. Nie kiedy pragnąłem wyłącznie jej, nikogo, ani niczego innego. Wybiegłem z pokoju i zacząłem walić w drzwi Louisa. Był moją jedyną nadzieją.

- Louis, otwieraj! Gdzie Kate?! Gdzie moja Kate?! - przypominałem psychicznie zrozpaczonego, ale mogłem z czystym sumieniem przyznać, że taki w tej chwili byłem.

- Hej, co się... - nie dokończył, bo wpadłem do środka i zacząłem jej szukać. Nie było, nie było jej!

- Gdzie jest Kate?!

- Uspokój się! Nie wiem. Ostatnio była z tobą w pokoju. - przymknąłem oczy na moment, starając się unormować oddech i uspokoić myśli. Nie mogłem ukazać swojego szaleństwa. Po prostu ją kochałem jak nikogo innego i dlatego to bolało bardziej.

- Alice. - wycedziłem przez zęby, wychodząc z apartamentu. Wiedziałem, że Lou szedł za mną, aby mnie kontrolować. I dobrze. Nie chciałem zostać posądzony o pobicie kobiety. Nie powinienem. - Otwieraj, suko! Otwieraj, słyszysz?!

- Dzień dobry, Harry. - nawet jej ton głosu wydawał mi się powodem do podniesienia dłoni. Cały zdenerwowany złapałem ją za jej chude ramiona i ścisnąłem, unosząc jej ciało trochę ponad ziemię. Nie zamierzałem być delikatny. Nie po tych trzech latach.

- Gdzie jest Kate?!

- Nie mam pojęcia, o co ci chodzi. Puść mnie.

- Kurwa, nie żartuj ze mnie! - popchnąłem ją na kanapę, na którą wpadła. Nie miałem siły hamować swojej wściekłości. Doprowadziła do wybuchu tykającej bomby. Nienawidziłem jej, jej i jej ojca. - Powiedz mi, albo nie ręczę za siebie.

- Uderzysz matkę swojego dziecka? - zachłysnąłem się powietrzem, słysząc jej odpowiedź. Na moment panowała cisza, lecz szybko ją przerwałem i zacząłem się śmiać bez krzty rozbawienia. Była nienormalna, musiała być.

- Jakie dziecko? Nie uprawialiśmy seksu od czterech miesięcy! Nasze pieprzenie było wyłącznie pieprzeniem, ale uwierz, że uważałem, aby takie gówno nie zaszło w ciążę! Być może jesteś w ciąży, ale nie ze mną. - odpowiedziałem dobitnie. Nie dałem się wkręcić w dziecko, które z pewnością nie było moje. Nigdy nie planowałbym z nią rodziny. Nawet jeśli ojciec zagroziłby mi utratą firmy. - Powtórzę ostatni raz. Powiedz, gdzie jest Kate.

- Nie wiem, Harry.

- Kłamiesz.

- Nie, nie mam pojęcia. Może zrobiła to dla ciebie. - wzruszyła ramionami, a mnie skręciło z wściekłości. Nie mogłem uwierzyć, że była tak podłym człowiekiem. Sama pieprzyła się z kimkolwiek chciała, a mi uprzykrzała życie, bo mogła stracić pieniądze. 

- Nie mam pojęcia, dlaczego to robisz. Twój ojciec da ci te pieniądze. To ja zostanę bez niczego.

- Nie rozumiem.

- Czytałaś umowę? Cholera, jeżeli się rozwiedziemy, to pieniądze zostaną przekazane twojemu ojcu, a on na pewno nie zostawi cię bez grosza. Jesteś na tyle głupia?

- Twój ojciec też dostanie połowę.

- Tak, ale on nie lubi Kate. Nie da mi pieniędzy. - wytłumaczyłem, mając nadzieję, że to zmieni jej zdanie. Nie byłem chory psychicznie, lecz zwyczajnie zakochany i chciałem wiedzieć, gdzie była moja miłość. 

- No to masz problem, kochanie. - odetchnąłem, słysząc jej odpowiedź. Przez te trzy lata nie zauważyłem, że była taką pazerną suką. Jej tata dbał o nią jak o najdelikatniejszy kwiat, a tak naprawdę była kompletną zołzą. Nie groziło jej nic, choćby ze mną się rozwiodła z jej winy, to wyszłaby na tym najlepiej. Wyszedłem z mojego byłego pokoju, żeby nie uczynić czegoś głupiego. Nie zamierzałem się na niej wyżywać. To nie było teraz najważniejsze.

- Co chcesz zrobić?

- Zadzwoń do Kate. Ode mnie nie odbiera. - mruknąłem, siadając na fotelu w jego apartamencie. Zamknąłem oczy, uspokajając swój oddech oraz myśli. Chociaż bolało mnie to, iż uciekła, to po części ją rozumiałem. Modliłem się jedynie, aby była bezpieczna w Londynie niż w Mediolanie. Gdziekolwiek była, musiała być bezpieczna.

- Kate?! Nie rozłączaj się! Gdzie jesteś? Uspokój się, chwila... - wyrwałem mu telefon z ręki i przystawiłem sobie do ucha. Niestety połączenie zostało przerwane i nie miałem szansy usłyszenia jej głosu.

- Powiedziała coś? Cokolwiek?

- Jest w Londynie. - uśmiechnąłem się niemrawo i w duchu poczułem ulgę. Wiedziałem, że była w miejscu, które znała.

- Niedługo wrócimy. Załatwię sprawy związane z projektem i wracamy. - poinformowałem go, pragnąc, by ten wyjazd się już skończył.

Resztę dnia spędziłem na siedzeniu z Louisem, który bezskutecznie mnie pocieszał, mówiąc, że Kate do mnie wróci. Jeżeli Alice nawciskała jej tego gówna, to nie byłem przekonany do jego słów. I tak miała ciężko z uwagi na wyrzuty sumienia. Sądziła, że przez nią mogłem stracić wszystko, a prawda była taka, że właśnie zyskałbym cały swój świat. Kochałem ją jak cholerny szaleniec i nie przeszkadzało mi to. Mimo, że miałem kontrolę, zdrowy umysł, to przy niej wariowałem w pozytywnym znaczeniu.

Próbowałem się dodzwonić do pięknej brunetki, aczkolwiek nie odpowiadała, a w końcu Will skontaktował się ze mną i dał jasno do zrozumienia, że miałem odpuścić. Więc tak zrobiłem. Skoro tego chciała.

- Harry, nic nie jest stracone. Weź się w garść  i chodźmy na kręgle.

- Daj mi spokój z tymi kręglami! Nie mam ochoty i zrozum, że kobieta mojego życia uciekła mi z łóżka. Tak po prostu.

- Rozluźnisz się. No dalej.

- Jesteś upierdliwy. - wywrócił oczami, co było częstym gestem moich znajomych i pociągnął mnie do wyjścia. W korytarzu minęliśmy Alice wraz z Alison, a drogi pan Tomlinson przepchał się pomiędzy nimi, odpychając je na boki.

- Nie jesteście szczypiorkami. Schodzi się z drogi.

- Tomlinson, nie chcesz zostać zwolniony, prawda?

- Możesz mi skoczyć, kochanie. - parsknąłem śmiechem, kiedy odwrócił się do nich i po prostu pokazał im środkowego palca. Poprawił mi humor i za to go ceniłem. Nawet w takich sytuacjach pozostawał przy swoim dobrym nastroju. Byłem jeszcze bardziej zadowolony, gdy wygrałem z nim w kręgle. To była jego gra, także zdawałem sobie sprawę, iż dał mi wygrać. - A teraz idziemy się upić, jak nigdy wcześniej! Jak za starych, dobrych czasów, kiedy Kate nas opieprzała i robiła nazłość podczas naszego kaca.

- Dlatego lubiłem pić. Kochałem jej troskę.

- Wiem, wszyscy wiedzieliśmy.

- Wszyscy oprócz Kate.

Kocham xx

Break The Rules, StylesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz