Popołudnie minęło nam spokojnie, jednak wieczór już niekoniecznie. Harry zaczął dostawać ogromną liczbę wiadomości i przy którejś z kolei po prostu wyszedł, nic mi nie mówiąc. Byłam trochę przygnębiona z tego powodu, aczkolwiek nie dałam się zwariować.
- Willy, zasłaniasz mi. - oznajmiłam, przechylając głowę na boki, aby zobaczyć cokolwiek, co leciało w telewizji.
- Wiem, ale mam sprawę.
- Tak? - zapytałam, skupiając swoją uwagę na dość poważnym bracie. Rzadko się zdarzało, żeby Will był taki majestatyczny. Odłożyłam pilota na stolik i zwróciłam wzrok ku brunetowi.
- Uch, Harry poszedł do swojego ojca...
- I?
- I spotkał się tam z Alice, Adamem, no i Williamem.
- Do rzeczy, Will!
- Wysłał mi wiadomość, abym ci przekazał, że jeden z jego ludzi przyjedzie po swoje pierdoły, które tu ma i wraca do siebie... przykro mi, Katie. - patrzyłam na niego niezrozumiałym spojrzeniem, a potem po prostu się rozpłakałam. Łzy leciały ciurkiem, tworząc nowe dróżki na policzkach, a ja pociągałam nosem, tracąc normalny oddech. Czułam się, jakby ktoś mnie dusił. Powstrzymywał od wzięcia oddechu. Gdzie podziała się nasza słodka obsesja? Harmonia, paranoiczna, chaotyczna, jednakże piękna, obłędna? Nie mogłam go dotknąć, nie mogłam poczuć tego szaleństwa. Zostawił mnie, mnie i nasz namiętny, idealny romans.
- Przykro ci? Ufałam mu, sądziłam, że te chwile, nasze chwile... o Boże, przepraszam, muszę iść do siebie. - uniosłam się z kanapy i prędko weszłam do siebie. Zrzuciłam z biurka wszystkie rzeczy, rozpaczliwie krzycząc i dławiąc się łzami. Nienawidziłam siebie, że w takim momencie dopuściłam do siebie to, że go kochałam. Kochałam go, jak nikogo innego, a w zamian otrzymałam cios prosto w serce. Wiedziałam, żeby nie pozwolić na to zdradzieckie uczucie. Zaimponował mi swoją zawziętością oraz miłością do mnie, pokochałam jego niewielkie, ale urokliwe gesty skierowane do mnie, uwielbiałam nasze intymne chwile, o których mieliśmy pojęcie wyłącznie my, jego usta na mojej szyi, dekolcie, brzuchu, moje palce wodzące po jego klatce piersiowej lub plecach, wargi muskające siebie nawzajem, drażniąc się i pragnąc więcej, więcej i więcej. Zjawiskowy potencjał zamienił się w gorzką rozpacz, która bolała i działała na mnie jak sztylet wbity w lewą część mojej klatki piersiowej.
- Katie? Wszystko w porządku? Zamknęłaś się? Hej, otwórz! - nie zrobiłam nic, zwyczajnie krzyczałam i płakałam, męcząc się oraz swoją biedną głowę wraz z sercem. - Zaraz wrócę, aniołku. Uspokój się i otwórz, jak przyjdę. - nie byłam pewna, czy straciłam świadomość, lecz nigdy wcześniej nie zachowywałam się w ten sposób. Byłam tak w nim zakochana, że nie umiałam z tym wytrzymać. Niszczyłam się przez niego. Nagle wyszłam z pomieszczenia i przytuliłam się do Willa, który przestał rozmawiać z kimś przez telefon.
- Mówił, że mnie kocha, wiesz?! Wciskał mi to codziennie i nawet zaryzykował tę firmę, a nagle zmienił zdanie! Tyle razy udowadniał mi, że mnie kocha! Ja nie chciałam, nie chciałam, a, a, a... nienawidzę go, tak bardzo jak go kocham. - ostatnie słowa wyszeptałam tak, że nie wiedziałam, czy to usłyszał. Myśl, iż nigdy nie będę mogła dotykać w ten magiczny sposób jego ciała, doprowadzała mnie do amoku.
- Wiem, że to boli...
- Boli? Na to nie ma określenia. - głowa zaczęła mi pulsować tak bardzo, że nie umiałam wyrazić tego słowami. Usiadłam na sofie i pociągnęłam nosem, choć brat podstawił mi pod sam nos chusteczki. - Tyle mi naopowiadał. Jeszcze wczoraj mówił, że wystarczę mu ja... - wtedy przerwał nam dzwonek do drzwi i spodziewałam się, że był to ktoś, kto miał zabrać rzeczy Styles'a. Brunet poszedł otworzyć, a ja wstałam, oczekując tego kogoś.
- Gdzie ona jest?
- Tutaj.
- Katie, daj mi to wytłumaczyć. Nie chciałem... - podszedł do mnie, a ja natychmiast sprzedałam mu uderzenie otwartą dłonią prosto w policzek. Zakrztusiłam się łzami i patrzyłam na niego z nienawiścią, natomiast on posyłał mi kompletnie zranione spojrzenie. - Nic nie rozumiesz.
- Rozumiem. Weź swoje ubrania, czy cokolwiek innego i wynoś się.
- Nie rozumiesz! Nie odchodzę dla pieniędzy, dla Alice... tylko dla ciebie!
- Tak? Zostawisz mnie, mimo tej, twojej, wielkiej miłości! Wiesz, co mnie boli najbardziej? Że zostawiasz mnie wtedy, kiedy... nieważne. Nieważne, wyjdź. - warknęłam, ruszając do swojej sypialni i trzaskając drzwiami.
- Daj mi chwilę! Chwilę, a potem zdecydujesz, co będziesz uważała za stosowne. Cholera, błagam. - westchnęłam, oparłszy się o drzwi i zastanawiałam się nad tym, co powinnam zrobić. Byłam zbyt słaba i zbyt uzależniona od jego osoby.
- Słucham.
- Byłem u swojego ojca i powiedzieli, że nawet jeśli oddam im te pieniądze, to nie dostanę rozwodu. Alice nie chce mi go dać i uparcie sądzi, że to moje dziecko. Adam i mój tata starali się ją przekonać... nic, zero. Nie chcę, żebyś cierpiała. Nie chcę, aby ona zrobiła ci krzywdę, rozumiesz?
- A nie pomyślałeś, że sprawisz mi większy ból, gdy ode mnie odejdziesz?
- Ja... nie sądziłem, że tak zareagujesz. Will mi opowiedział. Kochanie, myślałem, że skoro mnie nie kochasz...
- Jesteś taki głupi! Cholera, nawet jeśli nie kochałabym cię, to chwile, które spędziliśmy były dla mnie ogromnie ważne i perfekcyjne w każdym znaczeniu tego słowa! Ale jeżeli uważasz, że według ciebie będzie lepiej, jak mnie porzucisz, to nie mamy o czym rozmawiać.
- Nie kochasz mnie, a jak idiota się starałem, dlatego nie mogę pojąć twojego oburzenia! Znajdziesz sobie kolejnego frajera, który będzie za tobą latał, a ty będziesz miała go w dupie!
- No właśnie cię kocham i wybacz, że uświadomiłam to sobie dopiero dzisiaj! Wyjdź!
- K-kochasz mnie? Nie, Katie, nie wyjdę teraz, nie ma mowy.
- Wynoś się!
- Kochasz mnie, nie mogę.
- Ile mogę powtarzać! Pakuj się i wnoś!
- Pokochaj mnie jeszcze raz, na nowo, zmienię wszystko. - był zdesperowany, widocznie i robił wszystko, jednak moje biedne serce nadal krwawiło.
- Do widzenia. - wypchnęłam go z pokoju i zamknęłam drzwi, by nie mógł wejść. Walił w nie przez paręnaście minut, a później ucichł.
- Will, zadzwoń do mnie, jak wyjdzie, dobrze?
- Jasne.
- Cześć. - sekundę potem opuściłam pomieszczenie i od razu zostałam porwana do mocnego uścisku. Po zapachu rozpoznałam Harry'ego. Cholera. - Myślałaś, że tak normalnie odpuszczę?
- Puść mnie.
- Nigdy w życiu. Nigdy nie puszczę swojej miłości.
- Harry, to nie jest dobry czas na...
- Pojadę do Alice i z nią porozmawiam. Jeżeli się nie zgodzi, to trudno. Nie wierzyłem, że tak zareagujesz, ale teraz wiem, że mnie kochasz. Cholera, ty mnie kochasz! - uśmiechnęłam się, gdy ze śmiechem podniósł mnie i okręcił wokół własnej osi. Był tak strasznie szczęśliwy.
- Hej, ty płaczesz?
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo tego pragnąłem. - szepnął, ciągnąc nosem i obejmując moją twarz swoimi dłońmi. Musnął moje wargi swoimi, a następnie oparł czoło o moje.
- Kocham cię.
- Tak bardzo ci dziękuję.
- Za co?
- Za pokochanie mnie.
•
Kocham xx
CZYTASZ
Break The Rules, Styles
FanfictionHarry Styles był znanym, dwudziestoczteroletnim biznesmenem, który zajmował się prowadzeniem wielkiej firmy. Miał piękną żonę, chociaż nie do końca był z nią z miłości. Ich związek dawał obojgu wiele korzyści, dlatego żadne z nich nie narzekało na r...