Wjechałam windą na drugie piętro, gdzie znajdowało się biuro Harry'ego. Starałam się nie zwracać większej uwagi na posępne spojrzenia ze strony innych pracowników, choć było to niezmiernie trudne. Nie byłam przyzwyczajona do takiego zachowania, jednak musiałam się przyzwyczaić. Będąc na przestronnym, jasnym korytarzu, zaczęłam szukać gabinetu Styles'a, ale po chwili dostrzegłam wielkie drzwi ze złotą tabliczką, na której widniało nazwisko bruneta. Zapukałam i odczekałam może z dwie minuty, aż usłyszałam głośne "wejść".
- Witam, panie Styles, bo chyba tak powinnam się do ciebie zwracać. - mruknęłam, otwierając drzwi i wchodząc do środka. Pomieszczenie było ogromne, pięknie, nowocześnie urządzone. Podłoga była z czarnych paneli, a na środku położony był biały, puchaty dywan. Meble były w podobnych odcieniach, a wszystko współgrało ze sobą niemal doskonale. Rośliny w kątach dodawały świeżości, tak jak wielkie okno z widokiem na miasto.
- Kate? Co tu robisz? - nie był to mile zaskoczony ton, a raczej zwyczajnie zdziwiony. Poczułam się niezręcznie, chociaż uważałam go kiedyś za przyjaciela.
- Uch, spotkałam Louisa i zaproponował mi pracę jako projektantka, ale potrzebuję twojej zgody. W końcu jesteś prezesem tej firmy.
- Jestem i nie ma mowy, abym cię przyjął do pracy.
- Trzy lata temu powiedziałeś to samo. O co ci chodzi? Sądziłam, że byliśmy przyjaciółmi.
- Śpieszę się. - zebrał jakieś przypadkowe dokumentu z biurka i ruszył w stronę wyjścia. Było mi cholernie przykro, ponieważ nie znałam powodu jego zachowania. Może tak naprawdę nigdy mnie nie lubił?
- Jeżeli nie przepadałeś za mną, to czemu tego nie powiedziałeś? - odwrócił się do mnie przodem i przez moment po prostu przyglądał mi się z neutralną twarzą.
- To nie tak, Kate. Chcesz tę pracę? - cóż za nagła zmiana.
- Chcę. - potwierdziłam, nie mrugając nawet, gdy zadawał to pytanie. Byłam pewna, że praca tutaj była świetnym startem.
- Dobrze. Oprowadzę cię po twoim miejscu pracy i radzę ci nie przejmować się wszystkim, co usłyszysz.
- Wiem, Louis mnie już poinformował.
- To świetnie. Widzę, że Tomlinson o ciebie dba.
- Zawsze o mnie dbał. - wzruszyłam ramionami. - Gratuluję małżeństwa. - nagle wpadłam na jego plecy, gdyż niespodziewanie zatrzymał się. Stanął ze mną twarzą w twarz i znów w milczeniu na mnie patrzył. Chyba nie palnęłam niczego głupiego.
- Nie ma czego gratulować. - zrobił się bardziej oschły niż był na samym początku. Myślałam, że człowiek, który wziął ślub z ukochaną osobą, był szczęśliwy i chętnie o tym rozmawiał. - Masz kogoś?
- Nie, nie miałam czasu. Skończyłam studia i jakoś nie rozmyślałam wtedy nad związkiem.
- Rozumiem. Pracujesz na trzecim piętrze. Masz do dyspozycji sztab asystentów, którzy są na każde twoje wezwanie, projektantów, którzy pomagając ci w tworzeniu. - kiwałam głową, aczkolwiek nie mógł tego zobaczyć. Weszliśmy do windy i wjechaliśmy na wyższe piętro. - Nie musisz przynosić mi swoich wyników, ponieważ mam do ciebie zaufanie. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz.
- To ty mnie zawiodłeś trzy lata temu. - wcisnął guzik, który zatrzymał naszą windę, a ja ze zdezorientowaniem obserwowałam tego człowieka. Zmienił się i to bardzo. Ściął włosy, rzadko się uśmiechał, był nienagannie ubrany, dokładny w każdym detalu.
- Nie chciałbym wracać do tych czasów i nawet się nie waż wspominać o tym przy mojej żonie.
- Nie mam zamiaru z nią chodzić na kawę, więc spokojnie i ciężko się przyznać do błędu, prawda, panie Styles? Marzę tylko o tym, że pewnego dnia zdradzisz mi przyczynę swojej decyzji. - skończyłam te bezsensowne stanie w niewielkim pomieszczeniu i nacisnęłam guzik, dzięki któremu dojechaliśmy na trzecie piętro. Wysiadłam jako pierwsza, a Harry był tuż za mną.
- Tam na końcu jest twoje biuro. Myślę, że ci się spodoba, jednak jeżeli będziesz pragnęła coś zmienić, to daj mi jedynie znać, a wszystko załatwimy. Na drugim końcu jest pracowania zaopatrzona we wszystko czego potrzebujesz. Twoją asystentką główną zostanie Amanda Walker. Oczywiście możesz ją zastąpić kimś innym, aczkolwiek nie sądzę, by była taka potrzeba. To jest pokój twoich asystentów. - pociągnął za klamkę i zaskoczona przyglądałam się grupie ludzi, którzy stali na baczność tuż przed drzwiami. Nieźle sobie ich wytrenował. - Witam, to jest Kate King i została projektantem głównym. Macie się do niej zwracać z szacunkiem i nie chcę słyszeć żadnych plotek. Liczę na waszą lojalność, doświadczenie i kulturę. Jeżeli ktoś złamie chociaż jedną zasadę wobec panny King, natychmiast go zwolnię. Zrozumiano?!
- Tak, panie Styles. - wszyscy odpowiedzieli prawie równo, więc to był jeszcze większy szok. Czułam się jak w wojsku. Przywitałam się z około piętnaściorgiem osób, którzy odwzajemnili moje powitanie i opuściłam pokój razem z zielonookim.
- Nie uważasz, że jesteś zbyt... ostry? To tylko ludzie.
- Ustalmy jedno. Nie wtrącasz się w nieswoje sprawy.
- Nie przypominasz starego Harry'ego. Zmieniłeś się... na gorsze. - nie odpowiedział. Mrugnął oczami i wydawał się zamyślony. Po sekundzie oprzytomniał i ruszył dalej.
- Tuż przy swoim gabinecie swoje miejsce ma Amanda. Poznasz się z nią za chwilę. Niedaleko pracowni znajduje się pokój dla projektantów. Tutaj dajesz swoje plany, a oni je wykonują. Możesz z nimi współpracować, ale nie musisz. Kierujesz wszystkim, co tutaj się dzieje. Spisujesz osoby, które robiły co powinny i tych, którzy sprzeciwiali się albo nie wykonywali poleceń. Tacy dostaną mniejszą pensję lub ich wyrzucę. Myślę, że wszystko co najważniejsze powiedziałem. Teraz zapoznasz się ze swoją asystentką oraz biurem. Miłego dnia, Kate.
- Dziękuję, wzajemnie. - mruknął coś pod nosem, ale stanął do mnie plecami i skierował się ku windzie. Ja natomiast powędrowałam do pomieszczenia, gdzie była zapewne kobieta, z którą miałam pracować. Zapukałam do jej drzwi i nie usłyszałam jakiegokolwiek znaku, jednak przede mną zauważyłam średniego wzrostu brunetkę z piegami i błękitnymi oczami. Kompletnie nie przypominała większość płci żeńskiej, jaką tutaj widziałam. Wydawała się bardzo naturalna, ani grama makijażu.
- Cześć, mam na imię Kate i od dzisiaj będziemy razem pracować. - wystawiłam przed nią dłoń, którą niepewnie uścisnęła i otworzyła przede mną szerzej drzwi, przepuszczając mnie do środka.
- Witam, panno King. Będzie mi bardzo miło z tobą pracować.
- Na pewno. Skąd znasz moje nazwisko skoro...
- Pan Styles ma bardzo donośny głos. - uśmiechnęłam się na jej szczerość i przysiadłam na krześle naprzeciwko jej biurka. - Podam pani moje namiary, żeby mogła się pani ze mną bez problemu skontaktować. Może pani dzwonić do mnie o każdej porze dnia i nocy.
- To nie będzie konieczne.
- Taka moja praca. Na tym to polega. Przynajmniej wiem, że jest pani milszą osobą niż poprzednia moja szefowa.
- Była aż taka zła?
- Nie lubię plotek, lecz tak. Była okropna. - zachichotałam, bo wydawała się naprawdę urocza i uprzejma, więc cieszyłam się z tego, że to z nią miałam spędzać większość czasu.
- Lubię cię, Amando. Teraz pójdę do swojego biura.
- Przygotować herbatę lub kawę?
- Nie, dziękuję. - opuściłam cztery ściany panny Walker i poszłam na koniec korytarza, gdzie znajdowało się moje gniazdko. Było piękne. Przypominało biuro Harry'ego, jednak brakowało w nim tej wielkiej przestrzeni. Aczkolwiek wciąż było większe od gabinetu Amandy. Spodobało mi się tutaj. Okręciłam się na zrobionym ze sztucznej, białej skóry fotelu i usłyszałam dzwonek telefonu, który był położony na moim biurku. - Kate King, słucham?
- Zebranie przedstawicieli na piętrze do konferencji. Teraz. - podkreślił ostatni wyraz, choć było to niepotrzebne.
- A gdzie to jest?
- Na dziewiątym piętrze.
•
Hej x
Mam nadzieję, że się podoba i rozdziały będą mniej więcej takiej długości.
Kocham xx
CZYTASZ
Break The Rules, Styles
FanficHarry Styles był znanym, dwudziestoczteroletnim biznesmenem, który zajmował się prowadzeniem wielkiej firmy. Miał piękną żonę, chociaż nie do końca był z nią z miłości. Ich związek dawał obojgu wiele korzyści, dlatego żadne z nich nie narzekało na r...