Rozdział Trzeci

7.4K 653 2.7K
                                    

- Szanowny Panie Tomlinson... bla, bla, bla... Z przyjemnością pragniemy... a dobra, to nie jest ważne. O, mam! - niemal wrzasnął do telefonu, przyciskając go do swojego prawego ucha. - Zgodnie z wymaganiami, ma Pan dwa miesiące na dostarczenie do nas swojego dzieła, które następnie zostanie przekazane jednej z największych galerii sztuki w Londynie. Zostanie poddana ona ocenie najbardziej cenionych krytyków sztuki, którzy-cholera, dostaję ten list dopiero teraz! On był nadany na wrzesień, Zayn, a mamy październik!

 Wbił swój wzrok w tekst, ściskanego w swojej dłoni skrawka papieru. Przeczytał go już piętnaście razy i wciąż nie umiał wyjść z osłupienia. Teraz jednak nie tylko szok był jego jedyną emocją, ale też wściekłość. 

- Po pierwsze, poczta tak działa - ponownie rozbrzmiał głos po drugiej stronie słuchawki. Zrezygnowany Louis opadł na swoje łóżko, krzywiąc się, gdy sprężyny z materaca boleśnie wbiły się w jego plecy. Do tego wszystkiego dochodziło jeszcze kupno nowego materaca. - Po drugie, jesteś artystą. Może już nie studiujesz, ale zostałeś wiele razy doceniany i poddany krytyce, która wyszła Ci na dobre. A po trzecie, nie powiesz mi, że od czasu wyprowadzki nic nie namalowałeś. 

- Właśnie chodzi o to, że nic, Zayn - jęknął rozpaczliwie, czując się kompletnie bezradny. - Dlaczego, kiedy akurat nadarza się okazja, aby zaistnieć, kiedy ktoś proponuje mi życiową szansę, ja mieszkam na jakimś zadupiu bez płócien, odpowiednich farb i pędzli z pustką w głowie? 

- Hej, sam tego chciałeś. Z resztą wierzę, że jeszcze coś namalujesz. Spójrz, wyjdź na jakiś spacer, dotleń się, ale nie przekreślaj od razu wszystkiego. 

- Tak myślisz? 

- Tak myślę. Masz jeszcze trzy tygodnie. A ja myślę, że jeśli Ci się uda i ugadasz z dziekanem, to pozwoli Ci wrócić na uczelnię, bo jesteś bardzo utalentowany. 

 No właśnie. Trzy tygodnie. 

- Sam nie wiem. Zastanowię się. 

- Louis, tu nie ma co się zastanawiać - westchnął Zayn. - Jest tak: albo się zgadzasz i przesyłasz im pracę, ewentualnie kilka, albo jesteś kretynem. Nie ma nic pomiędzy. Jaka ma być to tematyka? 

- Tematyka jest dowolna, i to jest najgorsze. Kocham mieć wolną rękę, ale w obecnej sytuacji wolałbym, aby ktoś dał mi konkretne dane, bo ja tak nie umiem. Straciłem całą wyobraźnię i najgorsze jest to, że ja nie wiem dlaczego. Nieważne, Zayn. Idę pić. 

- Woah, woah, czekaj kolego. Dobrze wiemy, jak kończy się twoje picie. 

- Kiedyś trzeba - wywrócił swoimi oczami, gotowy, aby się rozłączyć. - Dobranoc, Zaynie. 

 Wsunął telefon do tylnej kieszeni swoich spodni i jeszcze raz rozejrzał się po swojej sypialni. Była pusta, szara i nudna, tak jak jego życie ostatnimi czasy. Jego sypialnia w Londynie była kolorowa i zagracona, z kolorowymi rysunkami i obrazami porozwieszanymi na ścianach, które również poplamione był gdzieniegdzie farbą. Miał tam swój ulubiony, rozlatujący się fotel, a lodówkę (która oczywiście znajdowała się w kuchni, nie był aż takim dziwakiem) zdobiły magnesy z różnych części świata, które zwiedził i pierwszy dyplom, który zdobył jako mały chłopiec. 

 Miał dwanaście lat, gdy mama kupiła mu pierwszy zestaw, nawet nieprofesjonalnych pędzli dla początkujących oraz małe płótno za kilka funtów ze sklepu papierniczego. Nie posiadał nawet sztalugi i akryli, które do dziś były jego największa miłością. Namalował wtedy swój pierwszy obraz, który do dziś wisiał na jednej ze ścian w jego rodzinnym domu jako cenna pamiątka. 

 Przed wyjściem wziął potężny łyk lodowatej wody ze szklanki, nim narzucił na ramiona swój płaszcz i opuścił mieszkanie po godzinie dwudziestej. Nie znał okolicy tak dobrze, aby błąkać się po mieście o tak późnej porze, gdy słońce już dawno zaszło, ale potrzebował się rozerwać. Umyślnie nie wsiadł za kierownicę, bo obawiał się, że później nie będzie w stanie poprowadzić. 

Be My Inspiration (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz