Rozdział III

462 50 14
                                    

---Zaraki---

- Yachiru... - Zaczął mężczyzna.

- Tędy! - Wesolutka buźka różowo-włosej nie pochmurniała ani na sekundę. Dziecko, bawiące się w przewodnika, wciąż z radością pokazywało dalszy kierunek, mimo że już nie raz wprowadziła swojego kapitana w ślepy zaułek.
- Jesteś pewna?
- Nie ufasz mi, Ken-chan? Jak chcesz to sam możesz kierować - fuknęła.
- Już dobrze, dobrze. Tędy tak? - Mówiąc to, skręcił w podaną wcześniej ścieżkę. Mężczyzna mijał tak samo wyglądające budynki już od dawna, jednak wciąż bezskutecznie.

- Ken-chan... - odezwała się po chwili porucznik. - Ten ktoś jest silny?
- Mam nadzieję. - Na jego ustach pojawił się bardzo wyraźny uśmiech, wykrzywiony przez blizny, oraz ostre zęby. - Szykuje się zajebista walka.

---Ichigo--

Reiatsu chyba wreszcie ustało. Było wyjątkowo silne, jednak Kurosaki miał wrażenie, jakby przestało działać na innych. Kapitanowie zaczynali wolno wstawać.

- Co to była za reiatsu?
- Nie wiem, ale już zniknęło. - Dało się usłyszeć w ich rozmowie.

Oni naprawdę tego nie czują? - W oczach Kurosakiego pojawiła się panika. - Jak to? Przecież to reiatsu jest ogromne! 

- Kurosaki, co tu się stało? - Spytał Hitsugaya.
Rudowłosy chłopak przez chwilę spoglądał przede siebie, jednak nie dostrzegał sylwetki chłopaka do niego mówiącego.

- Ej, Kurosaki?
Ichigo czuł jak jego ciało staje się coraz cięższe i cięższe. Miał ochotę zemdleć, jednak z całych sił, które mu jeszcze zostały, starał się to pokonać. Miał wrażenie jakby coś wysysało jego reiatsu.

Nagle poczuł jak ktoś łapie go za ramię, by nie upadł. Nie mógł spojrzeć za siebie, nie miał tyle sił.

Sara, nie puszczę cię. - Pomyślał chłopak. Jego myśli, przerywały same sobie. Z jednej strony wciąż powtarzał coś o Sarze, a z drugiej o reiatsu, które swą płonącą siłą, starało się go pokonać.

Poczuł jak z jego rąk znika ciężar, a zaraz później dostrzegł już tylko czerń.

---Zaraki---

Zaraki miał już dość tego, że co chwila wpada w pułapki korytarzy, dlatego też wskoczył na jeden z budynków i kierował się po pozostałych dachach. Wiedział już dokąd ma iść, po tym jak reagowali ludzie.

- Stoooooop! - odezwała się Yachiru. - To tu! - Uśmiechnęła się.

Pomimo wielu błędów dotarli na miejsce. Zaraki czując nie koniecznie reiatsu, lecz siłę skądś płynącą, (Taktłumaczył zawsze to, że pomimo, że nie rozróżnia reiatsu, czujejak silny ktoś jest, lub obecność kogoś silnego (z tego co pamiętam)) powiedział:

- Czas na dobrą zabawę! - Mówiąc to, wyszczerzył swe zęby w przeraźliwym uśmiechu.

---Sara---

Chcę się już wydostać. - Wciąż brakowało jej sił, lecz zyskała nieco ochoty do powrotu do miejsca, w którym powinna teraz być. Co jakiś czas słyszała głos Ichigo, jednak teraz, kiedy zanikł, zdała sobie sprawę, że coś musiało się stać. Chciała się wydostać i sprawdzić to. Ichigo był dla niej najważniejszą osobą, którą spotkała od dawna, dlatego nie zniosła by gdyby cokolwiek mu się stało. - Ale jak? Czuję jakby... coś mnie trzymało, nie pozwalając się wydostać. Tylko... dlaczego? Powinnam mieć tu władzę nad wszystkim. Znam to miejsce, byłam tu już kiedyś, ale... - W jej głowie zaczęły pojawiać się obrazy z przeszłości, pokazujące różne urywki, które dawały jej do zrozumienia jedynie kilka szczegółów, które sama musiała pookładać i zrozumieć. - ale wtedy nic mnie nie trzymało, nie dusiło. Czułam się jak w domu, a teraz... Co się zmieniło?

--Zaraki---

Mężczyzna wszedł do budynku, do którego tak długo zmierzał. Jako kapitan doskonale zdawał sobie sprawę z jego istnienia, jednak na co dzień nie wchodził tam. Nie pamiętał dokładnie kiedy ostatni raz się tam znalazł, jednak teraz było to nieistotne. Gdy schodził w dół widzieli - on oraz Yachiru - rozmawiające ze sobą postacie. Kapitanowie stali w miejscu, zastanawiając się co się stało. Nie było wśród nich ani Ukitake, ani Unohany, oraz co dziwne - kapitana głównodowodzącego, który powinien się tam znajdować, z tego co było mu wiadome. Kiedy znalazł się bliżej dostrzegł również ciało Ichigo, które zdziwiło go najbardziej. Mężczyzna wykrzywił twarz w tajemniczym grymasie, dodając:

- Oj, oj co tu się dzieje?

Wszystkie pary oczu spojrzały wówczas w jego kierunku, lecz nikt nie odpowiedział. Nastała cisza, a zaraz po niej głośny huk...

---------------------------

Przepraszam, spóźniłam się, (czas na tłumaczenie) ale musiałam oddać swoje okulary do optyka, a bez nich praktycznie nie funkcjonuje. Nie byłam w stanie patrzeć na monitor, a pisać mogłabym tylko tyle, co by nie sprawdzać już później czy mam dobrze napisane, więc wolałam przeczekać...

To puki co tyle na dzisiaj, dzięki, że czytaliście, no i już z góry zapraszam was na kolejny rozdział :) Jestem ciekawa waszych opinii itp. dlatego jeśli macie chwilę oraz ochotę, fajnie byłoby gdybyście pozostawili jakiś komentarz :) Z góry dzięki!


Ichigo - moje światło nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz