Rozdział V

437 45 10
                                    

  - W takim razie, szykuj się na poznanie pozostałej części, ponieważ to, był jedynie początek. Zbyt wiele jeszcze przed tobą, Pierwsza. 
- Dlaczego Pierwsza? O co w ogóle z tym wszystkim chodzi? - Wybuchła nagle.

- Spokojnie. Za chwilę wszystkiego się dowiesz, wszystko sobie przypomnisz i wszystko zrozumiesz, by później wypełnić swoje zadanie, do którego zostałaś stworzona.
- Czyli naprawdę jestem zmodyfikowaną duszą? Nie wierzę w to!
- Dlaczego niby?

- Nie istnieje dla nikogo, mam własne marzenia, cele i uczucia, wspomnienia i...

- Myślisz że zmodyfikowane dusze tego nie mają? - Ton jej rozmówcy zmienił się. Nabrał teraz innego wyrazu, zupełnie jakby mówił sam przez siebie, że nikt nie może zaprzeczyć jego racji. - Wystarczy je odpowiednio przygotować. Tylko tyle.

Sara schyliła głowę. Uczucie spadania zniknęło, jednak ona dalej czuła jakiś dziwny dyskomfort.

- A teraz przejdźmy do dalszych wyjaśnień.

Nie odpowiedziała, mimo że zamierzała głęboko się na nich skupić. To było ważne, a to, że wciąż nie potrafiła niczemu zaufać, jedynie zmuszało ją do jeszcze większej uwagi.

- Aizen-sama stworzył nas, a właściwie - jak już wspomniałam - ciebie tylko w jednym celu - zbadaniu Soul Society, a przede wszystkim Kurosakiego Ichigo. Co prawda Aizen-sama dowiedział się wiele będąc tutaj kapitanem, jednak do Kurosakiego o wiele łatwiej jest się zbliżyć komuś, kto poznaje go od strony zwykłego chłopaka, a nie shinigamiego.

- Przecież nawet nie mieszkałam w Japonii. - Zauważyła. - Jak miałam go poznać skoro z początku mieszkałam gdzieś... w ogóle gdzieś indziej? - Wciąż nie porzuciła nadziei, starając się znaleźć jakąkolwiek lukę, która przekonałaby ją w stu procentach, że rozmówczyni ją okłamuje, starając się ją oszukać.

- Nie prawda. - Zaczęła się śmiać, lecz jej chichot trwał krótko; wiedziała, że musi szybko wszystko wyjaśnić. - Mieszkałaś w Japonii od zawsze, z tym, że nieco dalej od Karakury. Japoński rozumiesz niemalże doskonale, a Polski jest dla ciebie zupełnie taki sam jak dla jakiegoś komputerowego tłumacza - umiesz go i myślisz, że jest twoim ojczysty. Jeśli chodzi o twoje imię... Zostało stworzone po to by nieco oddalić cię od Japonii. Po tym jak stworzenie cię nie udało się, Aizen-sama postanowił, że przeczeka chwilę, aż przypomnisz sobie swoje zadanie, w miarę działania. No cóż, nie co ci pomagałam.

- Niby jak?

- Zauważyłaś czasem, że twój charakter nieco się miesza? To po części moja sprawka. Jednak całą władzę nad twoim ciałem przejęła tylko kilka razy, najważniejszy to podczas walki z Gingiro. Ach... szkoda, że jej nie pamiętasz. Była naprawdę udana.

- Kłamiesz!

- Nie wierzysz w to, że tak dobrze walczył?

- Nie denerwuj mnie, tylko zacznij gadać do rzeczy! - dziewczyna coraz mocniej zaciskała pięści, a sama płonęła od złości.

- Ech, cierpliwości. W każdym razie po walce z Gingiro, którą swoją drogą widzieli shinigami z Soul Society, przejęłaś moce Gingiro i przemieniłaś na swoje własne.

- To niemożliwe.

- Zostałaś stworzona przez tego, dla którego takie coś, to żaden problem. Uwierz w to i się nie kłuć. W każdym razie wszystkie twoje wspomnienia to jedynie mgliste sny zaszczepione specjalnie po to, żebyś przyjęła swoją rolę.

- Coś się nie klei. Niby miałam wykonać swoje zadanie, przypomnieć je sobie... więc po co mi sztuczne wspomnienia?

- Aizen-sama stwierdził, że tak będzie lepiej. Łatwiej złapiesz kontakt z Kurosakim i pozostałymi jego znajomymi, a on o nic nie zacznie cię podejrzewać. Po tym jak Aizen-sama zrozumiał, że puki co nic nie rozumiesz z tego co cię otacza, tak będzie lepiej. Przy okazji... twoja rodzina to również jedynie zmodyfikowane dusze, jednak stworzone w znacznie prostszy sposób niż ty.

Moja rodzina... Moja siostra, mama... a ojciec?... Nie mam nikogo tak naprawdę? Aizen moim stworzycielem, lecz nie ojcem, siostra zmodyfikowaną dusza, a mama tylko wspomnieniem, lub ewentualnie również sztuczną duszą? Nie wierzę. Nie chcę wierzyć! 

- No i tak trafiliśmy do punktu wyjścia - odezwała się ponownie.

Sara przez chwilę nie odzywała się, układając wszystko co usłyszała w swojej głowie.

- Czego Aizen ode mnie chce? - Nie było jej trudno przestać wołać do niego "tato". Skoro nim nie był, a imię Aizen należało do najgorszego z ludzi, który zdradził Gotei 13, co mogło być w tym trudnego?

- Teraz? Tylko jednego. Posłuchaj uważnie, bo nie zamierzam powtarzać....


----Kapitanowie----

 - Mam dla was wiadomość... od swojego ojca... znacie go, prawda?
Kapitanowie podejrzewali już o kogo chodziło, jednak mieli ochotę odrzucić od siebie te myśli, wmawiając sobie, że to na pewno nie on.

- Aizen cię przysłał? - spytał Hitsugaya.

- Owszem - przyznała.
Chłopak poczuł kujące uczucie ściskające jego serce.

Aizen... człowiek, który zdradził Soul Society. Czego mógł od nich wszystkich teraz chcieć? Czyż nie przygotowywał się teraz do wypowiedzianej wcześniej wojny? Dlaczego wysłał tu kogoś... właśnie! Czy wszystkie działania Seiritei były przez niego zaplanowane? Tak jak wcześniej doprowadził do znalezienia swoich sztucznych zwłok i przygotował się do zdradzenia swoich znajomych współpracowników, tak też czy teraz postąpił, zmuszając wszystkich z Soul Society do poszukiwań dziewczyny, która zabiła jednego z poruczników, mimo że nigdy wcześniej nie spotkała się z żadnym shinigamim? Czy to on doprowadził do spotkania się jej z Ichigo i przyprowadzeniem tu? Czy to wszystko było jedynie jego przemyślanym planem, w którym już nie można się było wykazać własną wolą?

- Dlaczego?
- By was zniszczyć, a właściwie - ściszyła głos, by nadać chwili jeszcze większego dramatyzmu - by przygotować wszystkich do waszej śmierci.
- Że co? - Rozbrzmiało kilka głosów.
- Nic, nic. - Uśmiechnęła się, lecz nie był to przyjemny grymas, a jedynie ironiczny gest. - Ach, byłabym zapomniała - wiadomość. "Chyba nasza wojna rozpocznie się nieco szybciej" - właśnie to miałam wam przekazać, słowo w słowo. Cieszycie się? - Popatrzyła na zdumione i zmieszane twarze, lecz jej oczy krótko zostawały na jakiejkolwiek z nich. - Do zobaczenia, później, albo i wcale. Ktoś idzie. - Dziewczyna upadła na schody, ponownie jakby mdlejąc. Nie było w niej już życia, jednak każdy wiedział, że blondynka wciąż oddycha, z tym, że... czy była to tylko jedna postać? jedna osoba? Może Sara nosiła wiele masek, a może to było wiele osób? 


Nagle doszły ich odgłosy kroków, stawianych przez ciężką postać. Zaraki.

Mężczyzna zjawił się wraz z towarzyszącym mu ogromnym reiatsu, lecz w porównaniu do tego z jakim kapitanowie spotkali się jeszcze nie tak dawno temu, zdawało się być na średnim poziomie.

- O, oj. Co tu się dzieje? - spytał kapitan, jednak w odpowiedzi usłyszał jedynie głośny huk.


----------

Rozdział wyszedł dłuższy niż zwykle, ale wciąż liczy się do średnich i w sumie... nie chciałam zbytnio przerabiać go na długi. Mam nadzieję, że podobał się wam i miło się go wam czytało. :) Z góry dziękuję wam za wszystkie gwiazdki, komentarze oraz za to, że czytacie.

Jeśli chodzi o recenzje, które kiedyś się tu pojawiały... Postanowiłam, że zbiorę je w jedną książkę dla mojej i waszej wygody, a w rozdziałach będę jedynie rzucać wam tytuł oraz autora, a chętni sami będą czytać to co ich interesuje (czy to recenzje, czy same książki). Puki co nie wrzucam tam nic nowego tylko recenzje tego, co napisałam wcześniej, usunąwszy to uprzednio ze starych rozdziałów. Myślę, że jest to znacznie lepszym rozwiązaniem.

To tyle.  :) Do następnego i... miłego weekendu :3



Ichigo - moje światło nadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz