Rozdział 7

6.2K 302 20
                                    

Hermiona siedziała w fotelu przy ścianie sypialni Severusa Snape'a świdrując go spojrzeniem. Była zdenerwowana, ale on zdawał się tym nie przejmować. Siedział na łóżku pozornie nie zwracając na nią uwagi.

-Możesz mi łaskawie powiedzieć czemu to się stało? - Mężczyzna teatralnie wywrócił oczami.
-Magomedyk zdaje się przekazał ci już tę jakże istotną informację - zaironizował. Potem skierował wzrok na dziewczynę, ale zaraz znów podziwiał sufit.
-Severus! - krzyknęła - To jest bardzo istotne. Powiedz mi to ty. Od ciebie chcę to usłyszeć.
-I co ci to da? - warknął - Czy to coś zmieni? Bo nie wydaje mi się - odburknął i założył ręce na piersi. Wziął głęboki oddech - Próbowałem chodzić.
-Na bezwładnych nogach. Brawo - rzuciła z udawanym uśmiechem - Brawo geniuszu. Trzeba było chociaż na mnie poczekać! Nie możesz sam się tak przemęczać! Przyzwyczaj się, że twój organizm już nigdy (i chwała Merlinowi) nie zniesie takich katuszy jak kiedyś, a aktualnie to co probowałeś zrobić... nie wnikam już z resztą jak... to było za duże obciążenie - wstała i podeszła do jego łóżka. Usiadła koło niego nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Obiecaj mi coś. Obiecaj mi i sobie samemu, że nie będziesz się tak torturować. Ja wiem, że twoja duma cierpi i że jest zupełnie inaczej niż kiedyś, a ty pewnie zamartwiasz się na zapas problemami, które nie są warte zachodu, ale Sev... - Popatrzył na nią pioronującym spojrzeniem.
-Czy możesz tak do mnie nie mówić?
-Sev - powtórzyła z naciskiem i zaśmiała się - jesteś osobą, którą podziwiam bezgranicznie i bez względu na to czy chodzisz, czy siedzisz kocham cię, rozumiesz? - uśmiechnęła się delikatnie na co on tylko westchnął.

Wiedziała, że to problem wewnątrz niego i ciężko będzie uczynić go łagodniejszym. Sama do niedawna nie spodziewała się, że kiedyś zobaczy profesora Snape'a w takim stanie.

-Granger? - zaczął po chwili
-Hmm?
-Nie mów do mnie Sev - sapnął.

Hermiona zaśmiała się, ale wiedziała, że skoro zmienił temat w taki sposób, to znaczy, że przyjął do wiadomości jej wykład. Podniosła się na rękach, żeby dosięgnąć jego ust i pocałowała go delikatnie, co on wykorzystał. Przycisnął ją bliżej siebie i pogłębił pocałunek. Przechylił ją przy tym nieznacznie i opadli na łóżko. Hermiona uśmiechnęła się w czasie kolejnej pieszczoty. Mężczyzna przerwał muskanie jej szyi i podniósł się nieco, żeby móc popatrzeć na Hermionę.

-Co? - rzucił tylko krótko
-Nic - zagryzła wargę - Widzisz, dajesz radę - Snape zaśmiał się krótko i wrócił do składania pocałunków.

Zniżał się powoli do dekoltu smakując każdy mały widoczny kawałek skóry, kiedy nagle usłyszeli jak skrzat woła Severusa, wbiegając do pokoju potyka się o próg i ląduje na podłodze. Mężczyzna położył się na ciele Hermiony i zaśmiał się nieco histerycznie.

-No wiesz co? - zrzuciła lekko oburzona Hermiona, ale jednocześnie sama powstrzymywała śmiech.
Stworzenie wstało i otrzepało się.

-Strzyg przeprasza, ale Strzyg ma ważne listy i pomyślał, że nie mogą czekać - podał je Severusowi, który podnosił się do pozycji siedzącej.

Hermiona, która robiła to samo zaproponowała skrzatowi, żeby usiadł na chwilę z nimi. Ten wdrapał się na łóżko i siadł na klęczkach. Snape popatrzył najpierw na niego, potem na Hermionę, pokręcił głową i zobaczył na listy. Zmarszczył brwi.

-Coś nie tak? - zapytała Hermiona
-Jeden z Hogwartu, a drugi z Ministerstwa. Strzyg, może zobacz, czy nie ma cię w kuchni - rzucił nawet nie spoglądając na skrzata, który nieco się zmieszał, ale rozumiejąc aluzję, wstał i wyszedł. Mężczyzna otworzył pierwszy.
-To od Minerwy. Chce... - podniósł wzrok na Hermionę - Ona chce, żebym wrócił. - Dziewczyna patrzyła na niego - Wiedziałaś - rzucił Snape nieco oskarżycielskim tonem - Wiedziałaś, że napisze. - wrócił znowu do czytania - "zapewnimy odpowiednie warunki", "łatwe poruszanie się", Granger czy ty wiesz coś jeszcze? - zapytał z nutą zawodu w głosie
-Tak, ale lepiej porozmawiaj o tym z profesor McGonnagal.

Snape zmróżył oczy wpatrując się w nią.

-Lepiej zobacz ten list z Ministerstwa, bo o nim nic nie wiem.
-Otwórz.
-To do ciebie.
-Granger... - sapnął ciągle analizując zawartość listu z Hogwartu.

Hermiona westchnęła i sięgnęła po drugi.

-"Severusie Snape, mamy przyjemność oznajmić panu, że z dniem dzisiejszym został pan oczyszczony ze wszelikch zarzutów o współdziałanie z Voldemortem oraz jego poplecznikami na podstawie zeznań istotnych świadków, którzy potwierdzili pańską współpracę i działalność dla dobra świata czarodziejów"... - podniosła wzrok na adresata, który wpatrywał się w nią bez emocji słuchając uważnie treści listu - "Jednakże zwracamy się do pana z prośbą o jak najszybsze przybycie do Ministerstwa oraz złożenie zeznań na temat domniemanej działalności Dracona Malfoya na rzecz Voldemorta. Znając pańską sytuację, zdajemy sobie sprawę z utrudnień, jednak mamy nadzieję na pojawienie się pana w Ministerstwie w najbliższym czasie. Minister Magii K. Shackelbolt"

Nastała chwila ciszy. Hermiona patrzyła na Severusa, ten patrzył na nią.

-Uniewinniony - zaczęła z uśmiechem - Severus... nikt nie ma prawa cię już oskarżyć. Wiem, że Harry za ciebie poręczył. To wiem na pewno. Już jego argument mogli wziąć za niepodważalny. I musisz iść powiedzieć, że Draco jest niewinny, to przecież wpływ jego rodziców, to...
-Na Merlina - przerwał jej - Czy możesz się przymknąć? - sapnął i uśmiechnał się nieco wymuszenie. - Daj pomyśleć. Skoro piszą tylko o Draco, to znaczy, że Lucjusz i Narcyza... są już skazani. - westchnął ze słyszalnym smutkiem. Spuścił głowę, ale zaraz podniósł ją nie chcąc okazywać chwili słabości. - Jutro. Granger, jutro idziesz ze mną do Ministerstwa.

*~*~*

Następnego dnia rano już szykował się do wyjścia. W domu panowala cisza odkąd się obudził. Nawet Strzyg starał się nie hałasować czując napięcie wokół.
Hermiona zjawiła niedługo przed umówionym czasem, wyszli na dwór i aportowała ich oboje w Londyńskiej uliczce. Do Ministerstwa musieli dostać się przejściem dla gości, bo tylko tak Severus mógł wjechać tam wózkiem.
Zatrzymali się przed budką telefoniczną.

-Wszystko w porzadku? - zapytała Hermiona przystając przy nim.
-Nie - sapnął nie mogąc skupić wzroku w jednym punkcie.
-Pewnie będą się gapić... z początku, ale się przyzwyczają.
-Nie sądzę.
-Musisz tam wjechać Severus, dla Dracona. Ja ci to mówię, Hermiona Granger, którą ten mały, wredny blondas dręczył, odkąd się poznali. - Snape parsknął śmiechem.
-Też mi motywacja - rzucił, ale wreszcie ruszył otwierając drzwiczki budki. Hermiona weszła za nim ledwo się mieszcząc.

Zjechali na dół i wydostali się z czerwonej budki osaczonej czarodziejami.
Nagle zrobiło się ciszej, a oni czuli na sobie spojrzenia tłumu. Hermiona poróżowiała na policzkach, ale Severus zacisnął tylko zęby zdenerwowany i ruszył przed siebie. Kiedy wreszcie dotarli przed odpowiednie pomieszczenie właśnie wychodził z niego nie kto inny, jak Harry Potter, który na widok Hermiony pomachał do niej, po czym zacisnął kciuki, a następnie skinął na powitanie profesorowi. Z wewnątrz, przez otwarte drzwi dało się słyszeć głos:

"Następny świadek. Severus Tobiasz Snape."

*~*~*
Jest i następny rozdział :)
Pozostawcie po sobie jakiś ślad, jeśli się podoba (gwiazdka), a najlepiej dwa (komentarze mile widziane 😄).

Get Used To MyselfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz