Astrid, Valka i Pyskacz, szukali Jeźdźców Smoków już od jakiś 3 dni. Miały kopię Archipelagu i przeszukały go już chyba całego. Pyskacz i Maruda w tym czasie zajmowali się rozłożeniem obozu i zdobyciem jedzenia. Wichura zawsze przewodniczyła w poszukiwaniach. Była członkinią Klasy Tropicieli i miała we krwi poszukiwania drogą zapachową. Chmuroskok miał za to świetny wzrok i słuch, więc razem idealnie się dopełniali w czasie wszelkich wypraw poszukiwawczych.
Tylko Maruda nie nadawał się do tej "roboty". Zamiast tropienia pomagał łapać ryby i drobne zwierzęta na potrawy. Astrid właśnie przyglądała się horyzontowi. Na klifie było dobrze widać najbliższą okolicę. U ponuża klifu, Pyskacz i Valka przygotowywali ostatnie części obozu. Nikt nie wiedział gdzie Czkawka i reszta ich przyjaciół. Nikt nie widział ich przez około tydzień. Wichura nie natrafiła nawet na ich trop. Po tygodniu w sumie nie było zbyt dużej nadziei że w ogóle natrafią na jakiś ślad czy nawet zapach.
Na niebie latały niektóre smoki 'osierocone' przez byłą Alfę w Smoczym Sanktuarium. Nie tylko te, dołączyły tam też nowe gady. Wszędzie było ich dużo. Nie wiadomo jednak czy jest ich tyle samo poza Archipelagiem. A gdyby tak... wylecieć poza teren zapisany przez Czkawkę? Pomysł wydawał się szalony bez zaradności przywódcy Berk. Możliwe, że sami nie mieli tam szans. Ale, możliwe jest też, że są tam Jeźdźcy. Astrid musiała skonsultować z jej drużyną . Zleciała z klifu na Wichurze i podeszła do Valki i Pyskacza.
-Wiecie co? Musimy omówić pewną sprawę.
-No mów - zachęcił ją ich "obrońca"
-No więc... myślę, że powinniśmy... wylecieć poza Archipelag. - Pyskacz już zamierzał jej przerwać, ale Astrid kontynuowała - Wiem że to może wydawać się szalone, ale zastanówcie się, skoro nie ma ich tutaj, mogli wylecieć tak jak myślę.
- A szczególnie po burzy. - dokończyła Valka
-No właśnie. Jutro rano możemy wylecieć na południowy wschód o tutaj - powiedziała wskazując "wklęsły" punkt na mapie - To jest miejsce, którego Czkawka jeszcze nie zapisał, poszukiwania Gustawa prowadził w tamtej okolicy, najprawdopodobniej są gdzieś tam. A jeśli coś się stało Szczerbatkowi, zapewne nikt nie poleci bez niego.
-A więc dobrze. Ale teraz pora spać, jutro z samego rana lecimy w tamtą okolicę.
Toważysze Astrid byli w szoku, że ich przywódczyni nagle przybrała tak wojowniczą i radosną postawę. Jeszcze 2 godziny wcześniej skrycie płakała na grzbiecie Wichury w czasie ich wyprawy. Skrycie to niewłaściwe słowo. Starała się ukryć, że po prostu płacze. Teraz naprawdę coś się odmieniło. To iskra nadziei, która cały czas czekała, aż Astrid podejmie decyzję o wylocie poza Archipelag. Valka właśnie uświadomiła sobie, że też miała taką nadzieję. Ale, nie było już czasu na rozmyślenia. Poszła do swojego namiotu i zasnęła, ze wspaniałym przeczuciem. Przeczuciem, że odnajdą jej syna i resztę Jeźdźców.
Ciąża właśnie dawała się we znaki. Jej syn, lub też córka, bardzo lubiał/ła ostatnio się ruszać. Martwiła się też o zdrowie dziecka. Pierwszy raz, Astrid zaczęła odczuwać ciąże dopiero w jej połowie. Miała nadzieję że wszystko w porządku. Słyszała o Wikingach, których dzieci umierały już przy porodzie. A nawed przed nim... Ta myśl już całkiem ją dobiła. Postanowiła myśleć o czymś przyjemnym. Przeszłości. Smoczym Szkoleniu, przygodach, Smoczym Oku, i o tym, jak poznała Valkę. I o ślubie. Z Czkawką, którego może już nigdy nie ujrzeć... KONIEC!!!!! Czas spać.
Nareszcie jest dzień. Zasnęła dopiero koło 23:00. Teraz była 8:00. Właśnie grzebała patykiem w niedopalonym ognisku. Właśnie wstał Pyskacz.
-Gotowa do drogi?
-No...
-Coś się stało? Nie bój się. Na pewno znajdziemy Czkawkę, przy Szczerbatku nic mu nie grozi.
-Wszystko dobrze, ale... martwie się o dziecko. - mówiła
-To normalne, że matka martwi się o tego typu sprawy. - uspokajał ją. Bezskutecznie.
-Nie o to chodzi. Po prostu, dziwi mnie to, że tak późno zaczęło się dawać we znaki. Ale dobrze jest... Eee... Muszę przygotować Wichurę do lotu.
-No dobra - mówił bez przekonania - To ja przygotuję Marudę.
I poszli do swoich smoków. Astrid tak na prawdę nie musiała robić nic ważnego, ale nie chciała rozmawiać o jej "małym" obciążeniu (oczywiście mówię o rozmiarze). Valka też już wstałą. Chciała i chciała przygotować śnaiadanie, ale wyprzedził ją Pyskacz.
-Sory, ale ja gotuję - powiedział "przeprosinowym tonem" widocznie odczuwając ulgę. Jej teściowa, nadal nie poprawiła swoich umiejętności kucharskich, mieli właśnie zjeść coś lepszego przed tak dalekim wylotem i nikt nie chciał, aby było... niesmaczne.
Po śniadaniu i przygotowaniu smoków do wyprawy, spakowali obóz i polecieli. Nareszcie dotarli do tego miejsca. Przez chwilę Wichura szukała jakiegoś zapachu, ale niczego nie mogła znaleźć. Wtedy zostali zmuszeni do wylotu dalej. Nic się nie działo. Po prostu sobie lecieli, nie było widać żadnych lądów. Ale mieli nadzieję, że to jeszcze nie koniec...
CZYTASZ
Jak Wytresować Smoka - To Zupełnie Nowa Historia...
Fanfiction"Zupełnie Nowa Historia..." to kopia mojego opowiadania, które rozpocząłem na JWS Wiki. Prowadziłem bloga, jako Aleks002 i teraz chcę wprowadzić go na Wattpada, co jest bardziej dla mnie korzystne. Życzę miłego czytania :)