Zwiadowcy odprowadzili Jeźdźców Smoków do chaty. Była to już druga noc w lennie Redmont. Wcześniej zaprowadzo ich przed oblicze króla Araluenu - Duncana.Jego ludzie najpierw dokładnie wypytali wszystkich o zamiary. Testy nic jednak nie wykazały, więc z Astrid na czele zaprowadzono Valkę i Pyskacza do biura władcy.
Król, mimo zapewnień jeźdźców o bezpieczeństwo, chciał szybko, ale jak najdelikatniej, wyprosić gości. Pozwolił im pozostać w jego kraju w sprawie poszukiwań ich rzekomego wodza - Czkawki.
Żaden z wikingów nawet nie poprosił Duncana o zorganizowanie akcji poszukiwawczej, żeby nie mieszać się w jego sprawy.
Halt i Will jednak sami zaoferowali się do pomocy. Obiecali, że z samego rana zaczną zwiad w wiosce, a potem, po śniadaniu, pojadą na zwiad lenna. Wcześniej zaangażowali innych zwiadowców, aby pomogli im w poszukiwaniu zaginionych jeźdźców. Każde z 50 "miejscowości" dyskretnie poszukiwało cel naszego opowiadania.
<---------------------------->
Była 10 rano. Halt i Will spełnili swoją obietnicę i szukali jeźdźców po wiosce. Wypytywali także niektórych mieszkańców. Niedowiarkowie patrzyli na agentów Araluenu jak na nienormalnych. Tacy ludzie pytają się o skandyjskie legendy? Jednak żaden zwiadowca o zdrowych zmysłach pewnie nie pytałby się o coś takiego. Zmieszani lidzie odpowiadali oczywiście że nie wiedzą.
Wtedy przyszedł czas na poważne poszukiwania. Wrócili do swojego domu po jeźdźców, którzy noce spędzali w swoich namiotach poza domem, a teraz przygotowywali wcześniej ukryte smoki do wylotu.
-Już czas - powiedział starszy ze zwiadowców.
-Jesteście gotowi? - zapytał się Will
-Gotowi i w nadzieji. - powiedziała ze smutnym uśmiechem Astrid.
-No to ruszamy? - zaproponował Pyskacz, na co wszyscy zgodnie odpowiedzieli że tak.
<------------------------------->
Przez praktycznie cały czas nic się nie działo. Od czasu do czasu jeźdźcom z powietrza wydawało się, że pędzący pod nimi zwiadowcy to Czkawka na swojej nocnej furii. Oprócz tego do wieczora nic się nie działo.
Do wieczora.
Nasza "ekspedycja poszukiwawcza" zakończyła całodniowy zwiad na skalistych wyspach, położonych na południowym zachodzie do Araluenu. Nie miały one nazwy, ani nie były przydzielone do żadnego z lenn, ale oficjalnie zaliczane do większej wyspy.
Zatrzymali się na wyspie, która miała bardzo bogatą, ale krótką historię.
Została zasiedlona dosłownie 20-30 lat temu. Wcześniej tutejszy ląd był zbyt nieprzyjazny, aby ktokolwiek z aralueńczyków mógł ją zasiedlić.
-Gray Duncan, jeden z najlepszych wojowników zabranych na obserwację tej wyspy, 15 lat temu zarządził ekspedycję, która miała sporządzić dokładną mapę tego miejsca. Z około 20, wróciło tylko kilkoro ludzi. Przysięgli śluby milczenia i praktycznie nadal nic o niej nie wiemy. - opowiadał Halt - Gdyby nie śmierć tak dobrego stratega, możliwe że wygralibyśmy Wojnę z Morgarthem o wiele szybciej, może nawet bez ciebie i Horacea - powiedział złośliwie wskazując na Willa.
-Wmawiaj to sobie dalej - odparował uczeń
Halt zbity z tropu odpowiedział po prostu "Dobrze, będę".
Jeźdźcy z zainteresowaniem przysłuchiwali się tej rozmowie. Ich sprzczki słowne dostarczały im rozrywki, w tak trudnym dla wikingów czasie.
-Myśle, że zatrzymamy się w okolicy tej wioski. - wskazał starszy zwiadowca - znam świetne miejsce.
-Heh, do czego? - spytał się Will. Tym razem to on chciał mieć ostatnie słowo.
Ale mu się nie udało, ponieważ jego mentor powiedział, żeby dał sobie spokój i że jeszcze nauczy go dostosowywać ciętą ripostę do sytuacji.
Jeźdźcy i zwiadowcy dotarli do miejsca, które wybrał starszy z aralueńczyków (Hehe spoiler. Tak naprawdę jest hibernijczykiem).
-Sprawdzę, czy nikogo tam nie ma. - zaproponował Halt
-Idę z tobą! - powiedział bez zastanowienia jego uczeń.
-Nie. Zostaniesz tu z jeźdźcami i przygotujesz rzeczy do rozpakunku.
Will niechętnie zgodził się z planem mentora.
Kiedy opuścił już "ekspedycję poszukiwawczą" od razu wyczuł czyjąś obecność. Potem za drzewami coś się poruszyło. "Coś tu nie gra" - pomyślał. Wtedy usłyszał mrożący krew w żyłac ryk tuż za nim.
Zobaczył świecące na zielono oczy z cieńkimi jak igły źrenicami. Ta niestety nie był kot.
Był pokryty łuskami, i jakieś 50 razy większy od zwykłego kota. Wtedy z jego pyska zaświeciło niebieskie światło.
I w tym momencie Halta olśniło
Z wejścia wybiegła Astrid ze swoim toporem i w tym samym momencie zawołała :
-SZCZERBATEK!!!???
CZYTASZ
Jak Wytresować Smoka - To Zupełnie Nowa Historia...
Fanfiction"Zupełnie Nowa Historia..." to kopia mojego opowiadania, które rozpocząłem na JWS Wiki. Prowadziłem bloga, jako Aleks002 i teraz chcę wprowadzić go na Wattpada, co jest bardziej dla mnie korzystne. Życzę miłego czytania :)