Coś jakby PROLOG

779 35 0
                                    

Postacie użyte w tym fanfiction, nie zostały przeze mnie wymyślone, pochodzą z serialu "Castle"!

Hej :) Jeśli podoba ci się to co właśnie zaczęłam, to poinformuj mnie w komentarzu. Będzie mi bardzo miło. Miłego czytania kochani :*

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

KATE

- Witaj Kate! Jakieś nowe morderstwa w ten piękny poranek? – zagaił Rick podając świeżą kawę Pani detektyw.

Richard Castle... pisarz? To na pewno. Kobieciarz? Tym bardziej... Ale przede wszystkim wkurzający błazen, którego przypisali mi do pracy. Ma „obserwować" moje działania, wczuć się w środowisko, aby jego najnowsza książka była jak najbardziej realistyczna. Zwykle po prostu mi przeszkadza. Wtrąca się w najmniej oczekiwanych momentach, albo w takich miejscach, gdzie nie powinien się znajdować. Użeram się z nim już od 3 miesięcy, a już zdążył zaliczyć postrzał przez swoją głupotę. Mieliśmy zgarnąć mordercę z mieszkania na Bleecker Street, wszystko szło dobrze. Siedmiu ludzi uzbrojonych po zęby wykonywało po kolei ustalony plan. Według procedury zapukaliśmy do drzwi, a po braku odzewu wkroczyliśmy krzycząc „ POLICJA NOWEGO JORKU! STAĆ". Nie przewidzieliśmy, że gość wymyśli sobie ucieczkę przez okno. Nieszczęsny Castle stał przy budynku, obok samochodu. Gdy zobaczył naszego podejrzanego, który ucieka postanowił, że pobiegnie za nim. Osoba nieuzbrojona, niedoświadczona, lekkomyślna... Castle. Te słowa idealnie go opisują. W czasie pościgu doszło do nieoczekiwanej strzelaniny. Oczywiście był poszkodowany, nasz pisarz! Któż by się spodziewał? A mordercę złapaliśmy. Ale w innym dniu, w innych okolicznościach i bez Ricka.

- Nie pozwalaj sobie. Dla Ciebie dalej jestem Pani Detektyw, ewentualnie Beckett. A za kawę dziękuję. Czemu tu jesteś? Dziś miało cię nie być. Miałam dzwonić w razie potrzeby, która jak na razie nie zaszła.

- Znając Ciebie to nigdy byś nie zadzwoniła, kochana.

- Co Ci mówiłam Castle?!- powiedziałam najgroźniej jak umiałam.

- Ok, już dobrze, dobrze. Przestanę. Ale tylko wtedy kiedy pozwolisz mi na następną akcję zamówić sobie taką kamizelkę, no wiesz taką kuloodporną, ale z napisem „ PISARZ". Okaay? – spytał z miną niczym pięcioletnie dziecko.

On serio jest niedojrzały. Robi wszystko byle się narażać.

- Pomyślimy o tym – odpowiedziałam tonem, który zapamiętałam z wypowiedzi mojej matki.

Właśnie w tym momencie zadzwonił telefon.

- Mamy morderstwo. Zbieraj się Castle.

Na to już nic nie odpowiedział, tylko szeroko uśmiechnął się swoimi śnieżnobiałymi zębami.

Blond secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz