Rozdział 3

242 23 0
                                    


Gdy przyjechaliśmy na posterunek wszyscy dziwnie patrzyli się na naszego podejrzanego. W sumie to się nie dziwię, bo 30 stopni w cieniu a ten gość chodził non stop w długim płaszczu. Wzięłam go do pokoju przesłuchań. Castle oczywiście chciał mi towarzyszyć, ale nie pozwolę na to aby zepsuł mi przesłuchanie.

- Musisz iść do pokoju obok, będziesz wszystko widział przez szybkę.

- Nie lubię, że nie pozwalasz mi uczestniczyć w najważniejszym etapie śledztwa!

- Nie mój problem- powiedziałam z uśmiechem- takie są procedury.

Weszłam do pomieszczenia, gdzie siedział już Pan Holmes.

- Zacznijmy od podstaw proszę się przedstawić.

- Sherlock Holmes, detektyw doradczy z Anglii, konkretnie z Londynu.

- Czemu znajdował się Pan w domu Senatora Webbera?

- Czytałem dokumenty.

- Ale czemu Pan tam wszedł?

- Rozwiązuje zagadkę, tak jak wy.

- Dla kogo Pan pracuje?

- Wynajęli mnie rodzice Pani Hope.

- W jakim celu?

- Martwili się o swoją córkę. Prześladował ją w ostatnich dniach chłopak. Nie zerwała z nim a znalazła innego.

- W takim razie musimy go znaleźć i przesłuchać. Powie na Pan jak się nazywa?

- Pani tu jest prawdziwym detektywem. Może nie jest potrzebna moja pomoc? Przybyłem tu aż z Londynu, a założę się, że w kilka godzin dowiedziałem się więcej niż Pani.

Ale arogancki typ. Typowy Anglik.

- Proszę po prostu podać nazwisko, a puścimy Pana wolno, Panie Holmes.

Popatrzył się na mnie jeszcze raz swoim nieobecnym wzrokiem i postanowił jednak współpracować.

- Dobrze. Ale mam nadzieję, ze tutejsza policja będzie mnie informować o przebiegu śledztwa, abym mógł powiadomić rodziców Pani Hope jak się sprawy mają.

- Nie mogę tego robić, nie jest Pan oficjalnym detektywem ani nie ma odznaki. Przykro mi, nie mogę nic mówić.

- Ha. To się jeszcze okaże. Proszę spodziewać się telefonu z Anglii.

- Nazwisko- warknęłam.

- Chris Levis.

- Dobrze, dziękuję. Jest Pan wolny.

Nie polubiłam gościa. Wyszłam z pokoju przesłuchań, a Castle z pomieszczenia obok.

- Ale fajny typek, lubię go- powiedział z bananem na ustach.

Hah, to śmieszne, jesteśmy totalnymi przeciwieństwami. YY[b

Blond secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz