' Będę krzyczeć '

1.3K 75 8
                                    

- Weronika, klienci! - usłyszałam, siedząc na zapleczu, pisząc jednocześnie pracę kontrolną.

Odłożyłam pośpiesznie notatki na szafkę i gwałtownie wbiegłam za ladę baru, przed którym czekało już trzech wesołych mężczyzn. Obdarowałam ich serdecznych uśmiechem na przywitanie i oparłam się dłońmi i o blat.

- Co podać? - zadałam pytanie, które słyszy każda osoba po przeciwnej stronie.

- Trzy razy tyskie z kija, byle zimne - odpowiedział jeden z nich, któremu brzuch wylewał się spod koszulki. Kiwnęłam głową, podałam grzecznie cenę napoi i zaczęłam nalewać piwa w kufle. Odbierając pieniądze, podałam im ich zamówienia i odprowadziłam mężczyzn przyjaznym wzrokiem do stolika. 


Jestem Weronika i mam dwadzieścia jeden lat. Urodziłam się w Poznaniu i chodzę do trzeciej klasy liceum, zaocznego rzecz jasna. Można powiedzieć, że co za nieuk. W takim wieku i jeszcze liceum, ale niestety życie nie przeszło po mojej myśli tak, jakbym chciała. Był czas, gdzie robiłam co chce i nie skończyłam na tym najlepiej. W każdym bądź razie, teraz wychodzę na prostą i tylko to się liczy.

Dorabiam sobie w pubie, Be4. Stoję za barem i rozmawiam z ludźmi, rozlewam piwa, robię drinki, sprzątam oraz staram się nie przynieść wstydu mojej szefowej, która to jest wspaniałą kobietą z czarnym poczuciem humoru. Jest to pub o motywie motocyklowym, więc sporo część klientów to faceci w skórze oraz lubujący się w niebezpiecznych maszynach, zwanych motorami czy motocyklami. Kto co woli.


Dochodziła godzina dwunasta w nocy i miałam w zamiarze zamykać już lokal. Zmywałam tylko podłogi na szybko, by nie musieć robić tego następnego dnia. Cicho leciała tylko muzyka z telewizora. Schowałam mopa na zaplecze, włączyłam alarm i zamknęłam pub. Chowając klucze do torebki, powoli się odwróciłam i orientacyjnie krzyknęłam, gdyż wpadłam w wysokiego oraz barczystego mężczyznę. Oparłam się wystraszona o drzwi Be4, spojrzałam na niego z przerażeniem. Ciemno na dworze, pusto i cicho. Ubrany był elegancko, aczkolwiek postawa obcego wcale przyjazna nie była.

- Będę krzyczeć - ostrzegłam, czując jak moje serce bije coraz mocniej i szybciej. Przyglądał mi się w milczeniu, kryjąc bezczelny uśmieszek na twarzy. Czułam, że ma złe zamiary, bałam się.

- Przecież już to zrobiłaś - stwierdził głosem ochrypłym, rozbawionym i pewnym. Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu czegoś, czym ewentualnie mogłabym się obronić. Śmietnik przymocowany do ziemi, nieciekawa sytuacja.  - Nie panikuj, chciałem napić się tylko kawy  - rzekł, na co ja zacisnęłam usta. Nie wierzyłam mu.

- Zamknięte. - Po tych słowach zaczęłam uciekać, myśląc, że owy nieznajomy ruszy w pościg za mną. Po jakimś czasie spojrzałam za siebie i ku mojemu zdumieniu, stał w miejscu i śmiał się. Nie zwalniałam, biegłam dalej, jak najdalej od mężczyzny. Miałam tylko nadzieje, że więcej go nie zobaczę. Nigdy więcej.

Love you, LucyferOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz