Rozdział 3

409 33 8
                                    

MICHAEL

-Nie wiem co mam robić. - spuściłem głowę. Byłem zawiedziony, ale to tylko i wyłącznie na mojej osobie. Gdybym tam został i wiedział, że ten wyjazd nie zmieni nic oprócz tego, iż musiałem zostawić Ashley , nigdy bym się na to nie zgodził. Inaczej. Nigdy bym sobie na to nie pozwolił. Jestem naprawdę wdzięczny Luke'owi, ponieważ jako jedyny pokazał to, iż zależy mu na szczęściu tej dziewczyny i zrobi wszystko, aby na jej twarzy gościł uśmiech. Nie patrzył wtedy na siebie, swoje marzenia i potrzeby, ponieważ gdyby patrzył na siebie, jestem pewien, że wyjechał by z nami. - Nie mam cholernego pojęcia. -Usłyszałem jak blondyn głośno westchnął.

-Pamiętaj, że ty zawsze będziesz dla mnie przyjacielem. Nie ważne co się stało, zawsze uważałem cię za członka mojej rodziny. -Podszedł do mnie i położył mi dłoń na ramieniu, co dodało mi trochę wsparcia. -Nawet nie wyobrażasz sobie jak mi było ciężko po jej śmierci. Czułem, jakby ktoś wyrwał mi brutalnie serce. Na dodatek musiałem opiekować się Brandon'em, co do łatwych nie należało, ale mimo to kocham go jak własne dziecko i mam nadzieję, że ty także go tak pokochasz. -Podniosłem głowę i spojrzałem wprost w jego niebieskie tęczówki. Pamiętam jak jeszcze cztery lata temu, przed naszym wyjazdem, te oczy były pełne szczęścia. Nie były wyblakłe, tak jak teraz. Wtedy można było zobaczyć w nich migające iskierki, i mimo, że może to zabrzmieć co najmniej dziwnie, kochałem je. Kochałem to, że jeden z moich przyjaciół, braci jest naprawdę szczęśliwy. Kochałem widzieć go z uśmiechem, a to jak teraz prawie płakał przy mnie, łamało mi serce.

Po chwili drzwi od pokoju otworzyły się, a przez próg przeszedł mały chłopiec. Spojrzałem na niego i mogłem stwierdzić, że jeszcze przed chwilą płakał. Jego zielone oczka były czerwone, a jego różowe policzki świeciły się, co oznaczało, że ma na nich łzy. Maluch podbiegł do wysokiego blondyna i przytulił się do jego nogi. Był przestraszony, ale czym? Może tym, że został sam, na dole z prawie obcymi ludźmi? Możliwie. Luke spojrzał na bruneta i uśmiechnął się lekko, zapewne chcąc dodać mu otuchy, której mu brakuje. Chłopiec ponownie zaczął płakać, a ja miałem chęć go przytulić i wyszeptać, że wszystko będzie dobrze, że mamy siebie, co jest najważniejsze. Tak jak robiłem to z Ashley. Chciałem przyciągnąć go do swojego serca, które teraz biło dla niego.

Kiedy Hemmings wszedł do salonu z dzieckiem, nie wiedziałem co mam zrobić. Sam jego widok był dla mnie szokujący, a myśl, że może być ojcem czteroletniego chłopca, w jakiś sposób mnie przerażała. Przecież miał dopiero dwadzieścia trzy lata! Zastanawiałem się wtedy po co przyjechał, skoro miał tam dom i dziewczynę, matkę dziecka, ale kiedy malec dał mi list od Niej, wszystko zrozumiałem. W jakiś sposób byłem zły na blondyna, ponieważ nie przyjechał wcześniej, zaraz po Jej śmierci. Przecież bym mu pomógł. To nie on miał się nim zajmować tylko ja. A to kiedy Andrew zaczął na niego krzyczeć... Nie mogłem tego słuchać. Nigdy tak naprawdę nie byłem na niego zły. Już w samolocie zrozumiałem to, że jaki jedyny z naszej czwórki ma rozum...

Tak naprawdę zrobił bardzo dużo i poświęcił wiele, aby to dziecko miało jak najlepiej, mimo tego, że nawet nie było jego. Starał się jak mógł, aby zastąpić mu matkę. I teraz, kiedy zrozumiałem, że kocham tego malucha, tak samo jak kocham Ashley , wiem, że zrobię dla niego tyle samo co Luke, a nawet i więcej.

W tej chwili nie wyobrażam sobie bez niego życia. Nie mam pojęcia jak inni ludzie, mogą oddawać swoje pociechy do domu dziecka czy poddawać je aborcji.

-Brandon, pamiętasz Michael'a? -Zapytał blondyn i czekał na odpowiedzieć bruneta. Kiedy ten pokiwał głową na "tak", zaczął mówić dalej. - On... -Zaciął się i spojrzał na mnie. Zapewne zastanawiał się czy może powiedzieć mu prawdę.

-Jestem twoim ojcem, Brandon. -Maluch spojrzał na mnie, a ja w tym momencie podszedłem powoli do niego i przytuliłem go. -Kocham cię.- Powiedziałem. Myślałem, że wyrwie się z mojego uścisku i znowu schowa za Hemmings'em, ale tak nie postąpił. Mocniej wtulił się w moje ciało.

-Też cię kocham, tato.

Poczułem jak po moich policzkach spływają łzy szczęścia.



{i}

I mamy kolejny rozdział!

Od razu zdradzę wam, że będzie mały przeskok w czasie i zatrzymiemy się kiedy to Brandon będzie już nastolatkiem...

Obowiązkowo gwiazdka i komentarz! ;)

Miłego dnia pingwinki!

kik story 3 | m.c. / l.h. |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz