Szpital

117 13 0
                                    


Wszystko się zlewało z sobą dając niewyraźną wizję świata. Naokoło było zielono, kwitły drzewa. W pewnym momencie wszystko się wyostrzyło. Mały chłopiec szedł mostem w kierunku domu. Była piętnasta po południu.

Stąpał po moście powoli, ostrożnie. Nie śpieszył się. Nie chciał wrócić do domu. Wiedział, że dostanie burę od rodziców, złapał bardzo złe oceny. Miejsce po ostatnim uderzeniu ojca zabolało go. Westchnął cicho. Na końcu mostu zobaczył postać. Była to mała dziewczynka. Poznał ją. To Nanami, jego sąsiadka. Uśmiechnęła się i krzyknęła:

- Taka-kun! Ohayo! Jak było w szkole?

Chłopczyk podbiegł do koleżanki i poczochrał ją dla zabawy po długich, czarnych włosach, które zawsze były w nieładzie.

- Ohayo, Nanami-chan. Złapałem mnóstwo złych ocen... - powiedział ze smutkiem. - Dostanę kolejne lanie od ojca... Boję się tam wracać.

- Takanori-kun. Chodź do mnie na obiad. Mam ramen. Wrócisz później do domu...

Ciemność. Rozmazany obraz. Wyostrzenie.

Piątka młodych mężczyzn wysiadła z autobusu. Wzięli najtańsze bilety, mieli bardzo mało pieniędzy a musieli znaleźć sobie lokum i coś zjeść. Mimo przerażająco wielkich kłopotów takich jak głód i brak dachu nad głową, nie tracili entuzjazmu.

- No, panowie. - odezwał się Yuu. - Witamy w wielkim mieście!

- Metropolii! - zawołał teatralnie Takanori.

- TOKIO! - krzyknął Kouyou tak głośno, że przechodnie popatrzyli się na kolorowych przedstawilicieli nurtu Visual-kei.

- Już zrobił wiochę... - mruknął sam do siebie Akira. - Idziemy szukać mieszkania albo hotelu.

Yuu obrócił się i popatrzył na basistę.

- A co z Yune?

Zamilkli.

- Nie daje znaków życia, nie pojawił się na ostatnich dwóch próbach. - zmartwił się Kouyou i zerknął ukradkiem na Akirę, który odparł:

- Nie będę czekać na niego cały dzień. Mamy dużo do roboty. Jak coś, zadzwonimy do niego.

- Dziś kolejna próba... Kolejna bez perkusisty - odezwał się niezadowolony Takanori. - Jak tak dalej pójdzie, będziemy szukać następnego...

Świat ponownie zawirował. Ponownie obraz się rozmazał, tym razem wszystko było realne.

- Takanori? Obudź się!

- Chyba otworzył oko, czy mi się zdaje?

- Synu...

- Taka-chan, proszę daj znak życia...

Krzyki i lamenty były nieznośne. Czarnowłosego rozbolała głowa. Chciał się poruszyć, ale czuł, że jest sparaliżowany. Nie próbował z tym walczyć. Poddał się, zamierzał ponownie zapaść w sen, jednakże poczuł delikatne uderzenia w policzek. Otworzył oczy. Światło raziło go, mruczał niezrozumiałe słowa. Dostrzegł nad sobą Yutakę. Domyślił się, że od niego przyjmował uderzenia.

Perkusista uśmiechnął się promiennie i powiedział:

- Wezwijcie lekarza, obudził się!

Z sali wyszedł Yuu i popędził w stronę dyżurki lekarzy. Oczy wszystkich były skupione na Takanorim. Wszyscy chcieli zasypać go gradem pytań, ale powstrzymali się. Akira był zaniepokojony. Nie potrafił skończyć myśleć o przyjacielu. Wiedział, że przeszedł wielką zmianę, tak samo jak i on. Spoglądał na czarnowłosego, który próbował wstać, aby napić się wody.

„Co się ze mną dzieję... Od tylu dni nie byłem na żadnej imprezie. Nie chcę na nich być. Pamiętam jak mówił o tym, że chce być czasem zwykłym człowiekiem, który po przyjściu do domu zajmuje się ukochaną osobą. Może mi też tego trzeba?" - myślał i patrzył na przyjaciela, który łapczywie pił wodę. - „Kim jesteś dla mnie, Takanori? Co dla ciebie JA znaczę? Czy to dalej przyjaźń? Może... Może ty nie czujesz do mnie tego co ja ostatnio poczułem do ciebie. To chore. Jak ja mogę o tobie tak myśleć. Przecież, to może zniszczyć naszą przyjaźń. Jednakże, czuję, że muszę ci powiedzieć jak bardzo... Jak bardzo... cię... Kurwa, Akira, przecież to przez gardło ci nie przejdzie. Nie, nie, nie. To nie ma sensu. Ma tyle fanek, tyle kobiet się w nim skrycie kocha. Chcę odpuścić, dla dobra naszej przyjaźni i całego zespołu. Ale nie mogę. Nie przestanę cię k..."

- Akira, do jasnej cholery, podasz mi w końcu telefon? - rozgniewany głos Kouyou przerwał mu myślenie.

- Wybacz. Już podaję... - rzekł i ukradkiem spojrzał na czarnowłosego, któremu w tej chwili pielęgniarka mierzyła ciśnienie a lekarz szykował się do zbadania go.

- Czy wszystko w porządku? - zapytał się cicho ojciec wokalisty.

- Tak, tylko zemdlał, ale wciąż jest osłabiony. Powinien pan udać się na wakacje, aby nabrać sił... - rzekł lekarz osłuchujący właśnie Takanoriego. - Ale jeszcze dziś wyjdzie pan ze szpitala.

Na tą wiadomość, Matsumoto uśmiechnął się i odetchnął z ulgą. Chciał już tylko wyłożyć się u siebie na kanapie i odpocząć, lecz wiedział, że musi dokończyć trudną rozmowę z ojcem. Zastanawiał się co ma zrobić z chorobą matki. Wspomnienia nie ukazywały najcieplejszej osoby na świecie, ale serce bolało go na myśl, że może umrzeć. Bił się z myślami. Kiedy ujrzy ją coś w nim pęknie. Wybaczy jej i ojcu. Nie miał ochoty udawać, że wszystko jest w porządku i znów jest ukochanym synkiem a oni dobrymi rodzicami. Ale to wciąż była jego matka. Takanori westchnął.

Nie jesteś samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz