Decyzja

129 15 3
                                    

Mieszkańców Tokio obudził pochmurny poranek. Niebo pokryte było gęstymi, ciemnymi chmurami, które nie zapowiadały poprawy pogody. Taka ciężka aura skutkowała złym samopoczuciem mieszkańców miasta, jednakże ona nie przytłoczyła Takanoriego, który wstał dziś wyjątkowo wcześnie, bo już o szóstej siedział w salonie, pił kawę i patrzył na obrażonego psa, który nieprzyzwyczajony do wczesnych spacerów, spał z kwaśną miną. Matsumoto po wypiciu ostatniego łyka ciepłego napoju, wstał i udał się do łazienki by wziąć prysznic. Kiedy się rozebrał spojrzał w lustro i zobaczył uśmiechniętego mężczyznę po trzydziestce. Wyglądał nieco lepiej od ostatniego spojrzenia w swoje odbicie. A zrobił to trzy miesiące temu i zobaczył zupełnie innego człowieka z podkrążonymi oczyma, obwisłą twarzą przeoraną zmarszczkami. Od tamtego momentu unikał jakichkolwiek luster. Teraz z zadowoleniem stwierdził, że nastąpiła znaczna poprawa. Po oględzinach swojego ciała, Takanori wziął odświeżający prysznic. Strumień letniej wody kojąco działał na skórę mężczyzny. Przez parę chwil odprężył się i był w pełni gotów na nowy dzień.

W tym czasie Akira zdążył się obudzić. Spostrzegł, że leży sam na łóżku Takanoriego, więc gwałtownie wstał i zaczął go szukać. Uspokoił się nieco gdy zobaczył go wychodzącego z łazienki w samych bokserkach i koszulce.

- Dzień dobry, śpiochu. – powiedział z uśmiechem wokalista i pogładził swoje wilgotne włosy. – Jak się spało?

- Um, dobrze. – Akira przejechał wzrokiem po mężczyźnie. Miał ochotę zasypać go komplementami.

Oboje poszli do kuchni, gdzie basista wyciągnął z lodówki sok i zaczął łapczywie go pić. Po chwili rzekł

- Muszę jechać na chwilę do domu przebrać się i umyć.

- Zostań ze mną, proszę. Weź moje ubrania i kosmetyki. – Takanori oparł się na blacie obok Akiry.

- Nie sprawi ci to problemu?

- Do jasnej cholery, oczywiście, że nie. Idź się ogarnij a ja postaram się przygotować coś do jedzenia tak, aby kuchnia nie wybuchła. – czarnowłosy roześmiał się perliście i zaczął przeszukiwać szafki z nadzieją, że znajdzie coś zdatnego do przygotowania posiłku.

Basista nie wiele czekał, poszedł do gigantycznej garderoby i wybrał odpowiednie ubrania, poczym poszedł z nimi do łazienki. Kiedy wrócił do kuchni, czysty i ubrany zobaczył Takanoriego wykładającego jajecznicę z bekonem.

- Wybacz, moje kulinarne zdolności są dość ograniczone. – rzekł usprawiedliwiająco wokalista z uśmiechem.

- Myślę, że będzie pyszne.

Po śniadaniu oboje usiedli w salonie i pili herbatę. Obrażony Koron siedział na kolanach Reity i ani mu się śniło, aby dać pogłaskać się swojemu właścicielowi.

- Zdrajca! – Takanori udawał równie obrażonego, poczym zupełnie poważnie rzekł do Akiry – Muszę dziś podjąć decyzję, co zrobić z mamą.

Basista popatrzył na czarnowłosego i z spokojem zapytał

- A co podpowiada ci serce?

- Serce mówi, abym dał im szansę i żebym pojechał odwiedzić matkę i spędzić z nią ostatnie chwile. Rozum mówi, abym im nie wybaczał. I co?

Suzuki milczał. Zupełnie nie wiedział co ma odpowiedzieć.

- Akira?

- Hmm?

- Przypilnuj proszę Korona. Wyjdę na parę chwil, przemyślę sobie to wszystko. Wiesz, potrzebuje być chwilę sam.

Mężczyzna tylko kiwnął głową. Całkowicie rozumiał czarnowłosego. Już chwilę potem usłyszał dźwięk zamykanych drzwi.

Takanori skierował swoje kroki do najspokojniejszego parku w Tokio. O tej porze nikogo tam nie było, więc cisza zrelaksowała go. Usiadł na ławce i zamknął oczy. Był spokojny. Przyjemny chłód jaki dziś panował zupełnie wyciszył go tak, aby mógł wszystko dogłębnie przeanalizować. Pierwsze co przyszło mu do głowy to wspomnienie dnia, w których ostatni raz widział matkę. Wtedy, cała rodzina mocno się pokłóciła na tyle, że kobieta rzewnie płakała. Uciekł nocą, więc mógł tylko domyślać się jej reakcji. Pamiętał jak w tamtym czasie wyglądała. Była niska, miała krótkie włosy ledwo sięgające do ramion. Jej oczy były ciemnobrązowe chodź czasem wyglądały na czarne. Była bardzo energiczną kobietą sprawiedliwą i surową. Taką ją zapamiętał. Myślał jak może teraz wyglądać. Miał cichą nadzieję, że choroba nie zniszczyła jej doszczętnie.

Czarnowłosy otworzył oczy i ogarnął wzrokiem park. Zobaczył idące dziecko z matką, oboje jedli lody, mimo panującego zimna. Westchnął. Przypomniała mu się sytuacja kiedy poszedł z mamą do przychodni lekarskiej, aby dostać szczepionkę. Jako mały chłopiec bał się igieł, lecz nie chciał tego nikomu powiedzieć, a jedyną osobą, która wiedziała o jego lęku była właśnie matka. Zaśmiał się w duchu, bo zobaczył przed oczyma małego chłopca, który popłakał się po zaaplikowaniu szczepionki. Po tym ciężkim wydarzeniu poszedł z mamą na lody. Wzięła mu dwie gałki ulubionych – waniliowych i powiedziała, że był bardzo dzielny.

Potem wracała do niego reszta wspomnień, lecz nie wiedzieć dlaczego tylko tych dobrych. Bił się z myślami.

„Zupełnie nie wiem co mam robić. Wiem, że cierpi przez chorobę a teraz ojciec powiedział jej o moim zachowaniu. Nie była niewinna, jednakże... To moja matka. Czy powinienem dać jej i ojcu szansę i odwiedzić ją? W końcu... W końcu to może być nasze ostatnie spotkanie."

Nie czekał długo. Wstał z ławki i pędem pomaszerował do miejsca zamieszkania. Do apartamentu wpadł zdyszany i krzyknął do Akiry

- Muszę tam pojechać!


Nie jesteś samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz