Chęć

137 14 3
                                    


Akira wyszedł szybko z wieżowca zostawiając Takanoriego samego sobie. Złapał taksówkę a prowadzącemu podał adres swojego domu. Podobnie jak Yuu, mieszkał na przedmieściach miasta w zacisznym domu. Miał więc sporo czasu na przemyślenia zanim wróci niego wróci. Chciał z kimś porozmawiać. Zadzwonił więc po Kouyou, swojego wieloletniego przyjaciela od podstawówki. Umówił się z nim na piwo.

"Jak on tak mógł... Pomoc mu kosztuje mnie tyle wyrzeczeń. Zaprzestałem ze złymi nałogami, czuje, że stałem się chodź trochę lepszy. Każdą wolną chwilę spędzałem z nim. Cały czas mu pomagałem, rozmawiałem, dawałem mu się wypłakać w moje ramię. A on... Znów do tego wrócił. Zachlał się jak... Jak jakaś obrzydliwa świnia! Takanori, dlaczego? Ale i tak... I tak będę cię kochać." 

Po długim przejeździe przez zatłoczone miasto, Akira w końcu wysiadł z taksówki i pomaszerował do swojego domu. Przed nim stał już uradowany wokalista z reklamówką pełną piw. Oboje weszli do środka. Kouyou rozstawił butelki na stole i usiadł wygodnie na kanapie w salonie i czekał na przybycie Akiry, który właśnie grzebał w kuchennych szafkach. Po kilku minutach wrócił z dwoma paczkami chrupków i zajął miejsce obok przyjaciela, który natychmiast otworzył pierwszą paczkę i zajął się jej pochłanianiem.

- To jest jakaś parodia. – Akira zaczął rozmowę nie kryjąc smutku.

- Chodzi o Takanoriego? – zapytał Takashima i odłożył przekąskę. – Co z nim?

Basista westchnął.

- Byłem dziś u niego sprawdzić jak się czuje po rozmowie z ojcem. I wiesz co zastałem? Takanoriego pijanego jak szpadel. Miała miejsce nawet bójka pomiędzy nami. Nie widziałem go jeszcze w takim amoku...

Kouyou był w szoku. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął.

- Nie wiem już co mam z nim robić. Jestem na niego cholernie wściekły, ale wiem, że nie mogę się od niego odwrócić, bo potrzebuje mojej....naszej... pomocy... Nie mogę go zostawić na pastwę losu... Zależy mi, aby był szczęśliwy jak dawniej... Jest dla mnie bardzo ważny... Zawsze był, ale teraz...

- Akira? - gitarzysta szepnął do przyjaciela. – Czy ty go kochasz?

Zapanowała cisza. Kouyou spokojnie obserwował reakcję basisty, który odwrócił twarz. Akira zacisnął pięści.

- Skąd takie pytanie? - Akira udał zaskoczonego i zakłopotanego.

Takashima wywrócił oczyma.

- Aki-kun, czy ty udajesz czy jesteś głupi? Przecież widzę jak wyglądasz kiedy o nim mówisz, widzę jak się troskliwie nim zajmujesz, jak tobie na nim zależy! Do cholery!

Basistę oblał szkarłatny rumieniec. Wiedział, że przyjaciel ma racje. Nie przywykł do rozmów o jego uczuciach, więc milczał. Nie mógł z siebie wydusić żadnego sensownego zdania. Gitarzyście to jednak nie przeszkadzało, rozumiał swojego przyjaciela bez słów.

- Jedziemy do niego. – rzekł szybko Kouyou i pociągnął Akirę za ramię.

Basista bez słów wstał i poszedł zakładać buty. Serce zaczęło mu szybciej bić. Miał wyrzuty sumienia, że zostawił Rukiego samego w mieszkaniu. Bał, się że mógł zrobić jakąś głupotę.

Chwilę później stali pod wieżowcem z apartamentami. Weszli do środka poczym wbiegli do windy. Zrobili to zadziwiająco szybko, bo usłyszeli jak kobieta, która właśnie z windy wychodziła, nazwała ich dzikusami. Mężczyźni nie przejęli się obraźliwą uwagą. Liczyło się dla nich szybkie dotarcie do wokalisty. Akira czuł niepokojące ciepło w swojej klatce piersiowej.

Wysiedli. Stanęli przed drzwiami wokalisty. Kouyou pociągnął za klamkę. Obaj z niepokojem zauważyli, że drzwi są otwarte. Weszli do środka i zauważyli siedzącego Takanoriego w salonie. Był przeraźliwie blady, w jego oczach wisiały potężne łzy przypominające kryształy. Akira podbiegł do niego i objął go najmocniej jak potrafił.

- Przepraszam. Jestem beznadziejny, nic nie warty... Nie uda mi się pozbierać. Nigdy. – rzekł z boleścią w głosie.

- Uda ci się tylko musisz być silny. Nie możesz się poddać. Nie teraz kiedy zrobiłeś pierwsze kroku w kierunku normalnego życia jakie kiedyś wiodłeś. – wyszeptał mu do ucha Akira. – Takanori?

- Tak? – zapytał cicho a z jego ust wydobył się okropny zapach wódki.

„Kocham cię" – pomyślał Suzuki. Nie mógł jednak wypowiedzieć na głos tych słów.

- Idź się połóż i wytrzeźwiej do końca. Później porozmawiamy.

Takanori zostawił dwójkę w salonie i poszedł do sypialni. Usłyszeli jak kładzie się do łóżka i zakrywa kołdrą. Kouyou usiadł obok Akiry. Nie wiedział co ma powiedzieć, więc tylko milczał oczekując, że rozmowę zacznie przyjaciel. Nie zaczął. Spędzali kolejne minuty w zupełnej ciszy przerywanej szczekaniem Korona. W końcu basista wstał i poszedł do kuchni po wodę. Wypił od razu całą szklankę i popatrzył na bawiącego się palcami gitarzystę. Otworzył usta, lecz po chwili je zamknął.

- Mów. – powiedział Takashima podchodząc do niego.

Akira zawahał się przez moment.

- Chcę mu to powiedzieć. Że go kocham. – rzekł jak najciszej potrafił. - Ale coś mnie przed tym powstrzymuje. 

- Ha! - wykrzyknął Kouyou. - Aki-chan się boi? 

- Ciszej, bo go zbudzisz!

Nie jesteś samOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz