W małym barze na przedmieściach Tokio trójka przyjaciół siedziała i zajadała się pizzą popijając chłodnym piwem. Kouyou i Yuu śmiali się w najlepsze, zapominając o bożym świecie. Jedynie Akira smutnie żuł kawałek pizzy.
Nikt nie zwracał na basistę uwagi. Suzuki nie mógł wypędzić sobie obrazu wokalisty na ostatniej próbie. Ruki zapomniał tekstu do większości trenowanych piosenek.
- Kurwa... - zaklął Akira. – Co z tobą, Taka-chan?
W barze rozległ się krzyk. Jakiś grubas wszedł na stół i wrzeszczał:
- Karaoke konkurs! Konkurs karaoke! Temu kto wygra, stawiam sake i piwo!
Nagle wszyscy w barze, w tym Yuu i Kouyou podbiegli do mężczyzny niczym ćmy do lampy.
Tylko Akira siedział na swoim miejscu. Uznał, że to odpowiedni moment, aby wymknąć się z baru.
Kiedy wyszedł, stanął na chodniku i spojrzał w niebo. Było ciemne, usłane gwiazdami. Jego twarz owiał przyjemnie chłodny wiatr, który potargał mu włosy. Wnet wytrzeźwiał. Czuł się o niebo lepiej. I czułby się wspaniale gdyby nie dręczyła go myśl o najmłodszym członku zespołu.
Akira bił się z myślami. Nie wiedział, czy ma do niego iść czy nie.
Zdecydował.
Pójdzie.
Suzuki niewiele myśląc pobiegł na bardziej ruchliwe ulice i złapał taksówkę.
- Poproszę na Harajuku. – wydyszał.
Kierowca momentalnie ruszył. Jechał szybko, w Tokio nie było już korków. Po dziesięciu minutach jazdy, Akira stanął przed wieżowcem z apartamentami. Nie wiele myśląc wszedł do środka, miał numer i klucze, które dostał kiedyś gdy miał pilnować Korona. Nie zwrócił ich. W głębi duszy Akira pochwalił siebie samego za tę decyzję.
Mężczyzna wszedł do windy i wcisnął przycisk z podpisem „6 piętro". Czas oczekiwania na windę oraz czas wjeżdżania do celu strasznie mu się dłużył. Miał niepohamowaną chęć zobaczenia Rukiego. Ucieszył się a jednocześnie spanikował kiedy ujrzał drzwi prowadzące do apartamentu przyjaciela.
Zapukał cicho, nie chciał budzić innych osób mieszkających na piętrze. Po dwóch minutach nie dostał odpowiedzi. Nie zdziwiło go to, było późno w nocy. Zapukał ponownie, tym razem trochę głośniej. Drugi dźwięk rozbudził Korona. Basista usłyszał cienki psi szczek. Uśmiechnął się, bo myślał, że psina szybko rozbudzi właściciela. Nic z tych rzeczy. Uśmiech spełzł mu z twarzy. Zadzwonił przez telefon. Usłyszał jedynie jak za drzwiami rozległ się cichy dzwonek. Znał tą melodię. To było „Miseinen".
Jednakże nawet telefon nie zdołał zbudzić Takanoriego. Akira nie wiele myśląc wyjął klucze z kieszeni i włożył je do zamka. Przekręcił jak najciszej się dało. Kiedy wszedł zauważył merdającego ogonem Korona.
- Cześć, stary! – Akira zamknął drzwi i przyklęknął, aby pogłaskać psa.
Koron szybko odrzucił pieszczoty i stanął przed Akirą. Patrzył mu prosto w oczy. Ogon psa znieruchomiał.
Mężczyzna wiedział co to znaczy. Domyślił się, że z właścicielem zwierzęcia jest coś nie tak. Szybkim krokiem podążył w stronę sypialni Rukiego. Zbliżając się, poczuł woń wódki. Przystanął w salonie. Zdębiał. Na stoliku leżała wielka butelka tego trunku. Był pewny, że jego przyjaciel unika alkoholu jak ognia.
Uchylił drzwi sypialni. Rozejrzał się. Łóżko było w nieładzie, ale było puste. Postanowił wejść do środka. Gorączkowo szukał wzrokiem czarnowłosego. Znalazł go.
Takanori Matsumoto leżał na podłodze koło okna nieprzytomny. Obok niego stały trzy setki wódki. Był półnagi. Na sobie miał tylko bokserki i jedwabny szlafrok. Miał wyschnięte usta i mocno podkrążone oczy.
Akira nie wiedział co robić. Kiedy zbliżył się do przyjaciela osłupiał. Zauważył na jego ciele mnóstwo blizn. Były na brzuchu, ramionach, udach, łydkach. Przeraził się, kiedy zobaczył świeże dopiero co zasklepione nacięcia na łydkach. Nie czekając chwili dłużej, uklęknął obok niego.
- T.. Ta... Taka-chan... - szepnął.
CZYTASZ
Nie jesteś sam
أدب الهواةTakanori Matsumoto, wokalista znanego zespołu rockowego z Japonii cierpi. Dopadają go demony przeszłości jak i teraźniejszości. Popada w depresję i nie wie, czy może liczyć na pomoc od kogokolwiek, nawet od przyjaciół, którzy w wolnych chwilach bawi...